ELI ROTH: HISTORIA HORRORU – SEZON 2. Strach się bać, przyjemność posłuchać
W drugim sezonie Eli Roth bierze na warsztat nie tylko najbardziej kultowe horrory wszech czasów, ale przygląda się też gatunkowej metafizyce, jej osobliwym metaforom czy powtarzającym się symbolom. Raz jeszcze dopytuje kluczowe postaci „ze strasznego biznesu” (Stephen King, Rob Zombie, Joe Hill, a nawet sam Quentin Tarantino) o schematy powstawania tego rodzaju filmów, inspiracje, a także wszelakie smaczki związane z estetyką gore. Jak tworzono przerażające sceny z Misery? Co łączy Martwe zło z Domem w głębi lasu? Które monstra straszą najbardziej? Czy Sinister jest alegorią niebezpieczeństwa związanego z oglądaniem filmów grozy? Eli Roth odpowiada na te, a także inne pytania w krwawym, amerykańskim stylu. W końcu jako narrator prezentuje widzowi swój ciepły, charakterystyczny amerykański akcent.
Drugi sezon ukazuje tak naprawdę gładkie przejście z pierwszej części, co dla widza zapoznanego z poprzednimi odcinkami będzie miłą niespodzianką. Co odcinek otrzymujemy krótkie wprowadzenie, o czym dokładnie Roth opowie w danym epizodzie, kto dokładnie wypowie się na dany temat, a także do jakich filmów autorzy odniosą się tym razem. Eli Roth nie boi się poruszać drastycznych aspektów, a żadne spoilery nie są mu obce. Jest to zatem sześcioodcinkowy dokument dla wszystkich tych, którzy odczuwają gatunek, jakim jest horror, ale nie zwracają przy tym większej uwagi na niezawiłą fabułę. Co więcej, to seria bardzo bystra, poszerzająca filmowe horyzonty – Roth nie zwraca uwagi tylko i wyłącznie na klasyki, ale przypatruje się nieco niszowym pozycjom. W rozległy sposób serial łączy wszelakie tytuły, udowadniając, w jaki sposób autorzy inspirowali się na przestrzeni lat – a co za tym idzie, na różne, mordercze sposoby starali się wystraszyć widza na śmierć.
Te sześć odcinków porusza ciekawe, często odległe od siebie tematy. Swoją magią w szczególności przyciąga pierwszy, ukazujący dom w horrorze jako obiekt będący zarówno wcieleniem zła albo miejscem rodzinnym, jak i mogący funkcjonować jako pułapka. Wiele smaczków udowadnia oglądającemu, że nawet tak mało inwazyjny element jak mieszkanie ma szansę stać się drugim bohaterem przemyślanego horroru. W innych goście opowiadają o potworach, roli czarownicy w horrorowej popkulturze, a bardzo sugestywny wydaje się odcinek o łamaniu schematów instytucji społecznej, jaką jest rodzina. Mało tego, całość doskonale obrazują poszczególne sceny ze wspominanych dzieł kultury czy wszelakie dodatki wizualne, które pogłębiają zaciekawienie widza (i jego krwawą immersję). Często zdarzy nam się usłyszeć rzeczy, których na co dzień nie moglibyśmy się spodziewać. Bo przecież kto zdawał sobie sprawę, że Stephen King czuł się przerażony podczas oglądania ekranizacji jednej ze swoich powieści? Historia horroru pragnie eksploatować temat głównych zagadnień omawianego gatunku i robi to nad wyraz barwnie, dobitnie. Każdy fan znajdzie tu coś dla siebie, a nawet najbardziej zawzięty kinomaniak usłyszy choć jedną nową informację, która okaże się dla niego cenna, nowa lub godna zapamiętania.
Nie zapominajmy, że założenie tego programu bazuje na zasadzie „materiału od fascynatów dla fascynatów”, a co za tym idzie – osoby nie bardzo zainteresowane tematem raczej nie znajdą tu czegoś dla siebie. Nie zmienia to jednak faktu, że horror w tym wydaniu zostaje rozebrany na czynniki pierwsze, a autorzy pokazują (z udanym skutkiem), że często za fasadą infantylnej, audiowizualnej formy, kryją się genialne pomysły, przemyślana treść, a co za tym idzie – ukryta głębia, którą odkrywamy wraz z oglądaniem kolejnych to filmów grozy, tzw. straszydeł. Zatem warto podążać za tym tropem, bo Historia horroru czytelnie pokazuje, że i za tym gatunkiem stoi coś więcej. Sceptycy nie muszą być w pełni zadowoleni, ale to im w głównej mierze polecam seans najnowszego (a przy tym poprzedniego) sezonu, jako że kiedyś sam do nich należałem. Masa krwi, chaotyczny montaż czy durnowaci bohaterowie nie oznaczają od razu, że dana produkcja nie ma kompletnie żadnej wartości filmowej. Wręcz przeciwnie, to świadomy wstęp do zabawy formą, również i poszukiwania nowych środków (drastycznego) przekazu.
Wejdźcie do tej mrocznej karuzeli, to dzieło inteligentnie poprowadzone, zręcznie zmontowane w taki sposób, by widz nie nużył się ani trochę. Esencjonalny materiał poszerzający horyzonty, do tego namawiający na kolejne, bogate w treść seanse. Eli Roth wykonał kawał dobrej roboty.