OBCY TO MY – przegląd filmów o kosmitach
Człowiek od wieków spekuluje na temat pozaziemskiego życia. Perspektywa dzielenia wszechświata z innymi istotami rozpala naszą wyobraźnię i prowokuje do zadawania pytań. Czy oni istnieją? Jeśli tak, to jak wyglądają? Czy są inteligentni? Jak wyglądałaby nasza interakcja z nimi? Te i wiele innych kwestii niezmiennie angażują umysły nie tylko naukowców, ale także filmowców.
(Tekst zawiera spoilery z następujących filmów: Wojna światów, Na skraju jutra, Dystrykt 9, Nowy początek)
Obcy pojawiają się w kinematografii od początku jej istnienia. Jako ich debiut wskazuje się Podróż na Księżyc (1902), film uznawany za pierwszą produkcję science fiction. Występujący w nim mieszkańcy Księżyca to insektopodobne istoty, które wdają się w konflikt z ludzkimi podróżnikami, i na pierwszy rzut oka można je uznać za postaci negatywne. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że człowiek jest nieproszonym gościem w ich domu i to człowiek zabija pierwszego z nich. Dzieło Georges’a Mélièsa można odczytać jako krytykę imperializmu i skarcenie ludzi, którzy bezlitośnie podbijają nowo odkryte krainy kosztem ich rdzennych mieszkańców. I choć przez te sto piętnaście lat, które minęły od powstania filmu, kino science fiction zawędrowało w różne strony, to nie zatraciło swojej alegoryczności.
Niejednokrotnie odzwierciedlają nasze obawy i tendencje. Dla niektórych może to być pewnym zaskoczeniem, ale pod płaszczem bezpretensjonalnej rozrywki często kryje się dużo treści. Nierzadko nawet bez szczególnych intencji twórców, którzy zupełnie nieświadomie zobrazowali istniejące ówcześnie wyobrażenia świata. W swoim tekście chciałbym podzielić filmowych obcych na dwie grupy i przyjrzeć się im na przykładzie poszczególnych tytułów. Naturalnie jest to raptem wycinek ogromnego tematu, wyczerpanie go byłoby zadaniem godnym całej książki.
Zacznę od najbardziej popularnego rodzaju obcych w kinie science fiction – od agresorów. Przedstawieni jako wroga człowiekowi siła dopuszczają się aktów ludobójstwa i ogromnej destrukcji, a motywem ich działań jest podbój nowych terenów lub walka o surowce. To dość znajome, prawda? Produkcje ukazujące walkę człowieka z kosmicznymi najeźdźcami stały się bardzo popularne w latach pięćdziesiątych, niedługo po zakończeniu drugiej wojny światowej. W ludzkiej świadomości wciąż istniał ogromny lęk i obawy związane z niszczycielskim konfliktem na skalę globu. Strach przed inwazją nieprzyjaciela znalazł swoje odzwierciedlenie właśnie w postaci kosmitów, między innymi w Wojnie światów (1953 i remake z 2005).
To bardzo pesymistyczna wizja – obcy szybko tłumią wszelki opór, człowiek staje się bezradną paszą, a ostateczna klęska najeźdźców to zasługa bakterii, z którymi ich organizmy nie były sobie w stanie poradzić. Ciekawie przedstawiono także obraz inwazji w Latających talerzach, gdzie to człowiek atakuje pierwszy i sprowadza na siebie agresję obcych. Ich próba okupacji Ziemi zostaje zniweczona dzięki sprytowi głównego bohatera, który wykorzystuje słaby punkt nieprzyjaciela. Ten chwyt fabularny wykorzystywany jest do dziś – weźmy chociażby Dzień Niepodległości i jego sequel (1996 i 2016), Pacific Rim (2013) czy nawet Grę Endera (2013). Motyw walki Dawida z Goliatem przewija się przez dzieła ludzkiej kultury jeszcze na długo przed powstaniem kina i ta tendencja niewątpliwie oddziałuje również na gatunek science fiction. Cynicy prawdopodobnie machną na to ręką i wytłumaczą lenistwem scenarzystów, którzy nie mają lepszego pomysłu na pokonanie obcych – i zapewne nie będą zupełnie bez racji.
Podobne wpisy
Ludzki spryt i niezwykle interesująca wizja kosmitów zostają przedstawione także w Na skraju jutra (2014), gdzie obcy nie tylko dostosowują swoją naturę do ziemskich warunków, ale także dysponują centralną jednostką manipulującą czasem. Jednostka ta jest połączona ze wszystkimi podległymi sobie pobratymcami i posiada możliwość cofania się w czasie, której używa do momentu, w którym obrót wydarzeń usatysfakcjonuje ją. To pozwala jej wypróbować rozmaite strategie i pokonywać ludzi w każdej bitwie. Sama idea obcych jako kolektywu o wspólnym umyśle to pomysł, który pojawił się już w latach trzydziestych i jest kolejnym krokiem w rozważaniach na temat idealnego społeczeństwa opartego na harmonii i wspólnym dobru. Swoją porażkę obcy zawdzięczają jednak nieprzewidywalnej mieszaninie szczęścia i sprytu protagonisty, który wskutek pewnych wydarzeń zyskuje podobną umiejętność i może bez końca powracać do chwili poprzedzającej kluczową bitwę. Dzięki temu ma możliwość nauczyć się swojego przeciwnika i rezultatów działań, które może podjąć. Na pewno nie jestem jedynym, który po obejrzeniu filmu zastanawiał się, jak to by było mieć możliwość testowania konsekwencji swoich wyborów i uniezależnienia się od roli przypadku w życiu.