search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Hołdując klasykom 2 – Madonna

Tomasz Urbański

5 czerwca 2013

REKLAMA

Po zadowalającym odbiorze pierwszego z cyklu tekstów “Hołdując klasykom”, zapraszam przed ekrany do eksploracji kolejnych teledysków, które w znacznym stopniu inspirowały się dziełami tudzież dziełkami kinematografii światowej. Dziękuję jednocześnie za odzew i propozycje kolejnych klipów. Przed wami druga odsłona, tym razem mono-personalna. W roli głównej królowa popu, Madonna. 

Jak wiadomo, to niezmordowana niewiasta. Prawdziwa kobieta renesansu, która żadnej pracy się nie boi. Zatańczy na rurze, zaśpiewa, napisze książkę dla dzieci, zagra w filmie, a nawet wyreżyseruje. I tak od przeszło trzydziestu lat.

Jej filmografia jest równie imponująca co dyskografia, szkoda tylko, że filmy i role nie tak dobre. Jednak jej podstawowe zajęcie, czyli muzykowanie, to w wielu przypadkach klasyka, dodatkowo podparta często znakomitymi teledyskami. Madonna miała prawdziwego farta do ich twórców, żeby wymienić choćby Davida Finchera (4 razy), Jonasa Akerlunda (5 razy), Marka Romanka (2 razy) czy Luca Bessona. Na planie często pojawiali się znani aktorzy (do przejrzenia opasła lista), a nierzadko teledyski związane były z promocją filmów, w których pani Ciccone się pojawiła. Ale to wielokrotnie w klipach (nazwijmy je) „samodzielnych” właśnie, udało się tej artystce przemycić swą miłość do kina i swoje inspiracje filmowe. Podbijcie zatem głośność, oto one. Chronologicznie.

Już w pierwszych latach kariery Madonny dało się zauważyć jej wielki szacunek i uwielbienie do jednej z najsłynniejszych blondynek wszech czasów, aktorki Marilyn Monroe. Stylizacje, fryzury, eksponowany charakterystyczny pieprzyk – rzecz nie do przeoczenia. I przede wszystkim klip do „Material Girl” z drugiego albumu wokalistki „Like A Virgin” z 1984 roku, którego większość to kopia słynnej sceny z filmu „Gentlemen Prefer Blondes” (Mężczyźni wolą blondynki), w której Marilyn Monroe śpiewa legendarne „Diamonds Are A Girl’s Best Friends”. Bliźniacze kostiumy i scenografia, choreografia i charakteryzacja. Jak wspomniała wokalistka, to po prostu jej ulubiona scena z całej filmografii MM. Na dokładkę nieprzytomnie zakochany Keith Carradine.

W 1989 roku nastąpiło pierwsze spotkanie piosenkarki z Davidem Fincherem, co zaowocowało jednym z najciekawszych jej teledysków – do utworu „Express Yourself”. Lubujący się w wysmakowanych kadrach reżyser postanowił wtłoczyć Madonnę w futurystyczną scenografię, mocno przypominającą słynne „Metropolis” Fritza Langa z 1927 roku. Koła zębate, strzeliste budynki, fabryczne przestrzenie, główna bohaterka przywodząca na myśl Marię i wieńczący teledysk cytat z filmu, stanowiący potwierdzenie inspiracji, wraz ze świetnym montażem i znakomitą kompozycją stanowią jeden z najlepszych wideoklipów lat 80., będący wzorem tej sztuki. Królowa popu w najwyższej formie.

Druga współpraca wokalno-reżyserska skończyła się chyba najbardziej osobistym klipem w karierze Madonny. Zrealizowany do autobiograficznej piosenki „Oh Father” obrazek dzięki fenomenalnemu reżyserskiemu wyczuciu Finchera stylistycznie nawiązuje do prawdopodobnie najlepszego filmu w historii, czyli „Obywatela Kane’a” Orsona Wellesa. Owszem, nie ma w teledysku „Różyczki” ani saneczek (ale jest śnieg!;), jednak tematycznie, klimatycznie i kolorystycznie to niezaprzeczalnie hołd dla klasyka klasyków. A poza wszystkim to bardzo stylowy obrazek.

I znów Fincher! A jakże! A sam wideoklip, choć nie odwołuje się do żadnego konkretnego tytułu z opasłej historii kinematografii światowej, to trudno go pominąć w kontekście nawiązań filmowych. Oto bowiem, dzięki perfekcyjnej wizualizacji numeru „Vogue”, otrzymaliśmy czarno-biały (reżyser bardzo lubi ten zabieg) ukłon dla tzw. „złotej ery Hollywood”. Stylizacja na Art Deco, wysmakowane do granic możliwości kadry, cienie, półcienie, oszczędna scenografia, choreografia, a także kostiumy – wraz z przybieranymi przez wokalistkę pozami przywołują obrazy wielkich, legendarnych gwiazd ekranu, jak Marlena Dietrich, Katharine Hepburn, Marilyn Monroe (ponownie!), Greta Garbo czy Jean Harlow. Co więcej, wszystko to bardzo ładnie komponuje się z tekstem, w którym te znakomite nazwiska się pojawiają. Arcydzieło.

Kolejna rzecz jest dość kontrowersyjna. To znaczy taką była w opinii wielu obrońców moralności w 1990 roku. Ociekający wyuzdanym, amoralnym, perwersyjnym seksem teledysk do „Justify My Love” to mocno inspirowany włoską produkcją „Il Portiere Di Notte” (Nocny portier) obraz. Z filmu z Charlotte Rampling daje się zauważyć przede wszystkim kostium sado-maso, skórzaną, gustowną i charakterystyczną czapkę, pejczyk i niezapomniane szelki, a także podobne, gęste od erotyki sceny. MTV emitowało ten klip w godzinach późnonocnych. Teraz nie ma z tym problemu, jest na YT:

Na koniec tytułowy numer z płyty „Ray Of Light”. Nie jest to kompozycyjnie i wokalnie najlepszy utwór Madonny, jednak wizualnie, dzięki talentowi reżysera Jonasa Akerlunda, dużo zyskał. Twórca nie ukrywał inspiracji „Koyaanisqatsi”. Klip, dzięki swoistej technice nagrywania i montażu, zdecydowanie przywodzi na myśl dzieło Godfreya Reggio. Na pierwszym planie wije się i pląsa nadpobudliwa wokalistka w koszmarnej fryzurze, co trochę psuje efekt, ale sam fakt jest godny odnotowania.

Na chwile obecną to wszystko, co udało mi się wyłapać z obszernej wideografii tej artystki. Warto dodać, że inne klipy, niekoniecznie związane bezpośrednio z produkcjami fabularnymi, bardzo często mają „sznyt” filmowy, ale to już materiał na inną historię.

Oczywiście ciąg dalszy cyklu nastąpi… 

 

REKLAMA