SYMETRIA (2003)

Wychodzę z sali, potem z kina i na dwór… Dużo ludzi, duża przestrzeń, przestrzeń!!! 99 minut Symetrii Konrada Niewolskiego zamyka w 16 metrach kwadratowych, gdzie (paradoksalnie!) otwierasz się (po raz drugi w życiu!) na nową rzeczywistość, świadomość ISTNIENIA. Każdy centymetr celi, każdy ruch i każde słowo zyskują całkiem nowe znaczenie, funkcje, wymiar… „Schizofrenia zgodnie z zapowiedzią”, jak to już kiedyś powiedział, a raczej napisał, Michaił Bułhakow. I nie ma w tych słowach krzty przesady, gdyż ciężko raczej nie dostrzec, uniknąć przerażenia patrząc na losy, a właściwie jeden, niewinny (zdawałoby się), przypadek głównego bohatera nowego filmu Konrada Niewolskiego. I nie ma w tym „zwykłego współczucia”, politowania dla krzywdy, nieszczęścia, jakie dotykają drugiego człowieka. Równie daleko „stąd” zdaje się leżeć pojęcie „empatii”, bo chyba nikt, świadomie, nie zdecydowałby się na „rozdwojenie” moralne, psychiczne, etyczne, ludzkie – najdelikatniej jak tylko można mówiąc.
Dwudziestosześcioletni Łukasz, wychodząc wieczorem z kina, zostaje „zgarnięty” prosto z ulicy przez policję i zatrzymany na komisariacie, z racji dokonanego w tej okolicy rozboju na staruszce. Razem z innymi staje w „rządku” na rozpoznaniu. Ofiara, roztrzęsiona ze strachu babcia, nie będąc pewna, wskazuje na niego. Przypadek absurdalny i niedorzeczny, by skazać niewinną osobę, bez żadnych dowodów, acz możliwy/istniejący w sądownictwie. Trafiając na początku do celi przejściowej, poznaje hierarchię panującą wśród więźniów, dzielonych na „frajerów” („w więzieniu osoba niższej kategorii”*) i „gitowców” (elita, „człowiek grypsujący”*). Przeniesiony więc zostaje do „sztywnej” celi, gdzie jako „świeżak”, musi poznać wszelkie rytuały, obowiązki, zasady, nauczyć się „grypsowania” („być GITEM, 'człowiekiem’ w odróżnieniu od frajerów i cweli”*). Ciężka to będzie „lekcja” dla spokojnego (niewinnego) Łukasza, który pośród pięciu innych więźniów z wyrokami będzie musiał spędzać dwadzieścia cztery godziny na dobę. „W tych warunkach pewne ludzkie zachowania muszą być albo czarne, albo białe. Na wolności można udawać, kogo się chce, tu – trzeba się jednoznacznie określić”**, by, przede wszystkim, przeżyć. Testem „człowieczeństwa” okaże się dla niego moment, gdy do celi trafi pedofil (w więzieniu najbardziej gnębiony, szykanowany, prześladowany).
Film ten jest niewątpliwym zaskoczeniem, zaskoczeniem dwuznacznym. Po pierwsze, iż po kiepskim D.I.L.-u, Niewolski zrobił w ogóle coś dobrego. Po drugie udowadnia, że potrafi zrobić film nie tylko doskonały technicznie, ale również – merytorycznie (skromnie ujmując). Biorąc pod uwagę, iż reżyser Symetrii jest kompletnym amatorem, bez jakiegokolwiek wykształcenia choćby „artystycznego”, należą się podwójne brawa!!! Tym bardziej, iż w momencie, kiedy to piszę, film ma już za sobą Nagrodę Dziennikarzy na ostatnim FPFF w Gdyni, a również włoskiego Ministra Kultury i Włoskiej Szkoły Filmowej dla „najbardziej obiecującego reżysera”. I nie widać w tym jakichś specjalnych zabiegów marketingowych, sztucznego „napędzania” widzów, tworzenia atmosfery sensacji.
Niewolski bazuje przede wszystkim na prostocie i skromności, realizując, planując film niczym równanie matematycznie. Absolutnie bez żadnych schematów, prowadzi nas konsekwentnie. Ma to duże znaczenie, wręcz kapitalne, ze względu na historię, jaką nam opowiada. Ukazując „drogę przemian”, na jakiej staje Łukasz już na progu celi więziennej, unika wszelkiego „poetyzowania”, wszelkiej metafory, bo mogłoby to jedynie odbarwić znaczenie. Pokazuje za to „kłębowisko” sterylnej, hermetycznej społeczności; zbitą i skumulowaną w jednym mrowisku cielesność; odizolowaną i osaczona; agresywną.
W takich warunkach musi dojść (!) wręcz automatycznie do rewizji dotychczasowych poglądów na świat, które zmieniają swą orientację, a właściwie: zastosowanie. Tutaj całkowicie ulegają zmianie hierarchie wartości i celów, a czas i wszelakie plany przekładają zupełnie inaczej, aniżeli na wolności. „W więzieniu teraźniejszość nie istnieje. Jest tylko przeszłość we wspomnieniach i przyszłość w postaci marzeń.”* Łukasz doznaje szoku, nie mogąc zaakceptować „rozstania” z wolnością i wciśnięcia w klatkę, jaką jest cela. Dusi się, ma różne zwidy i koszmary senne, powoli zaczyna doznawać paranoi. Jednak z każdym dniem, powoli zaczyna „miarowo oddychać” tą atmosferą, tym zatęchłym, „gęstym” powietrzem. Wprowadzany w „bajerę” („zasady grypsowania, ogólne zasady zachowania w celi grypsującej”*), zaczyna się przyzwyczajać, adaptować w nowych warunkach, tym samym tracąc nadzieję na szybkie wyjście. „Łapie”, przejmuje przyzwyczajenia i nawyki współwięźniów, zaczynających go akceptować, a gdy przejdzie sprawdzian jako „git”, nawet szanować. Proces metamorfozy, jaki w nim nastąpił, to wbrew oczekiwaniom i stereotypom, żaden „poetycki obraz”.
Podobne wpisy
To zwyczajna dehumanizacja, patologia, dewiacja moralna, zezwierzęcenie, opierające się na odwiecznym prawie natury, gdzie liczy się siła, a jednostki słabe są gnębione i wykorzystywane, przepadają. Łukasz, z początku miły i wrażliwy (jak możemy zaobserwować), starający się nikomu nie wadzić, nie przeszkadzać, a nawet pomóc, po pewnym czasie sam staje się takim „oprawcą”, gdzie dawny jego charakter to już tylko „wspomnienia”, liczy się tylko: tu i teraz! Można zaobserwować to w jego relacjach z Romanem (jeden z współwięźniów), będącego „maskotką” celi, wykorzystywaną do wszystkiego. Z początku Łukasz, jako jedyny, darzy go szacunkiem (choćby z racji wieku) i obdarza zwyczajną ludzką godnością, jednak kiedy posiedzi dłużej i on zacznie traktować go jak zwyczajnego „śmiecia” i pomiota. Szczytem, wręcz ukoronowaniem jego „przemiany” będzie moment, gdy do celi trafi pedofil. Współwięźniowie będę go chcieli zabić, pozorując samobójstwo. Łukasz dołączy się z dwóch przyczyn: po pierwsze, będąc solidarnym z innymi, nie może pozostać na uboczu; po drugie – sam ma małą siostrę, wobec czego niechęć względem tego osobnika, a głównie jego czynów, wzrasta.
Właśnie w tym procesie, jaki przechodzi główny bohater, najlepiej można zaobserwować, znaleźć sens tytułowej „symetrii”, jaką nam chciał pokazać Niewolski, polegający na dwuznaczności słowa, prawdy czy stwierdzenia. Wytłumaczenie jest dosyć proste, jednakże problem tkwi w tym, iż nie każdy jest w stanie sobie je uświadomić, być „do niego zdolnym”. „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia” – powiedzenie to, będące chyba najbliższe prawdzie, wskazywałoby, iż „symetria” to po prostu pewnego rodzaju drogowskaz, a raczej ostrzeżenie, iż WSZYSTKO można zinterpretować według różnych wzorców, sytuacji. Dobrze jest, jeśli nie musimy dzielić świata w sposób „czarno-biały”, acz cały czas sygnalizuje, iż jest to możliwe (i niebezpieczne). Zwłaszcza wtedy, w tak ekstremalnych sytuacjach, dostrzega się jak cienka i śliska jest prawda, po której co dzień stąpaliśmy; jak granica między dobrem i złem – łatwo potrafi się zatrzeć; jak ciężko wtedy wybierać. Dostrzegamy, a raczej doświadczamy (na własnej skórze), iż słownikowa „symetria”, ma RZECZYWIŚCIE dwa różne bieguny…
Miło jest wreszcie móc pójść do kina na (bardzo!) dobry film polski, wiedząc, iż niekoniecznie musi to być ekranizacja lektury, film historyczny, wojenny czy kolejna głupawa i bzdurna komedia. W końcu można zobaczyć świat, z którym mamy styczność, który nas interesuje, który nas dotyka. Nie ma tu moralizowania, nauczania – tyko obserwacja, ciekawość, a jednocześnie bezradność, bezsens, obojętność czy anonimowość. Wreszcie znalazł się ktoś, kto umie opowiedzieć o współczesności, bez „polskich” kompleksów, o charakterze uniwersalnym, wszech-sprawdzalnym. Patrząc na to, co robi, jak to robi oraz jak szybko się rozwija, wystarczy życzyć Niewolskiemu powodzenia.
* cytaty zaczerpnięte ze Słownika wyrazów nieliterackich zamieszczonego w pressbooku.
** wypowiedź Konrada Niewolskiego z artykułu Agnieszki Kwiecień, zamieszczonego w Rzeczpospolitej.
Tekst z archiwum film.org.pl.