RAGNAROK – SEZON DRUGI. Historia o THORZE bez marvelowskiej otoczki
Drugi sezon netfliksowego serialu Ragnarok nie zaskoczył, ale także nie rozczarował. Kto polubił pierwsze sześć odcinków historii młodego chłopaka wierzącego, że jest Thorem, ten na pewno z przyjemnością powróci do kontynuacji jego przygód w walce o uratowanie świata przed katastrofą klimatyczną.
Malowniczo położona w norweskich górach Edda jest miejscem starcia dwóch odwiecznych sił: olbrzymów, które jako słodka rodzinka zarządzają korporacją zajmującą się m. in. trującym przemysłem paliwowym, oraz bogów w postaci młodocianego Thora i jego towarzyszy, dopiero odkrywających swoje umiejętności. Wydaje się, że ostateczna bitwa między siłami dobra i zła zbliża się nieubłaganie, skoro na deskach teatru działań pojawiają się Freyja, Tyr, a przede wszystkim Odyn. Z kolei między wrogimi sobie stronnictwami cwaniacko przemyka Loki, który powoli uświadamia sobie swoją prawdziwą tożsamość i dowiaduje się, że nie musi funkcjonować tylko na przeznaczonej mu przestrzeni, lecz dzięki uzyskaniu nadludzkich sił może robić wreszcie to, co mu się podoba.
Ragnarok w żaden sposób nie jest serialem, który mógłby wzbudzić powszechny zachwyt i być w czołówce najczęściej oglądanych produkcji na Netfliksie. Widać, że budżet norweska ekipa ma dosyć skromny, a plany ambitne, dlatego też cały czas odwlekają w czasie konfrontację przeciwników, upychając na przestrzeni sześciu odcinków wątki miłosne, rodzinne swady i innego rodzaju tematy, których celem jest przede wszystkim pogłębienie portretów psychologicznych bohaterów, a z pragmatycznego punktu widzenia także po prostu przeciąganie fabuły aż do punktu kulminacyjnego.
Bo przecież, gdyby tak spojrzeć z dystansu na cały drugi sezon, to niewiele się w nim dzieje, a znacząca część mojej recenzji pierwszej odsłony serii mogłaby spokojnie znaleźć się również w tym tekście. Ragnarok nie zmienia się w żaden sposób, nadal opowiada głównie o walce z osobami odpowiedzialnymi za zniszczenie środowiska oraz o wierze w to, że wybitna jednostka jest w stanie przestawić zwrotnicę dziejów. Wprawdzie główny bohater Magne czasami ma wątpliwości, czy potrafi przekroczyć granice wewnętrznej moralności w celu ochrony ludzkości przed zagładą, niemniej jednak to na podstawie jego losów można wywnioskować, że bez wybitnie uzdolnionych herosów nasz gatunek skazany jest na najgorszy koniec. Połączenie superbohaterskiej otoczki z jakże aktualnym problemem stanowi dowód na poczucie bezradności w obliczu nadciągającej katastrofy i kulturowy eskapizm jako jedyną formę poradzenia sobie z doświadczaną traumą.
Podobne wpisy
Wydawało się, że pierwszy sezon jest pospiesznym wstępem do właściwych wydarzeń. Po kolejnych sześciu odcinkach okazuje się, że trzeba jeszcze przesunąć kilka pionków na fabularnej szachownicy, by wreszcie doszło do przełomu. Pozbycie się jednego z bohaterów to za mało, by stwierdzić, że omawiany sezon jest z jakiegoś względu istotny dla fabuły. Pary się schodzą i rozstają, wzajemna wrogość narasta, pojawiają się kolejne postacie, i tak akcja toczy się w swoim rytmie. Twórcy nie oferują niczego oprócz czystej przyjemności ze śledzenia nowych wydarzeń. Tajemnice szybko są rozwiązywane, bogów szybko przedstawia się przy pomocy plansz z ich biogramami prezentowanymi przed rozpoczęciem każdego z odcinków – nikt tutaj nie udaje, że ma ambicje stworzenia produkcji rozmachem nawiązującej do marvelowskiej serii Thor.
Serial Netfliksa to tylko próba przeniesienia nordyckich legend na grunt współczesności, co uatrakcyjnia fabułę, ale jednocześnie przyciąga młodszych widzów, którym następnie opowiada się o tragicznych następstwach rabunkowej polityki ekonomicznej nastawionej przeciwko środowisku. Chyba w tym należy upatrywać największej siły Ragnaroku – w umiejętności opowiadania o szalenie trudnym zagadnieniu przy pomocy popkulturowych klisz. Owszem, wskutek obranej taktyki pewne tematy nie zostaną w odpowiedni sposób przedstawione, dojdzie do ich spłycenia lub nawet przemilczenia, lecz w ostatecznym rozrachunku liczy się efekt końcowy – dydaktyzm związany z uwrażliwieniem na kwestie ekologiczne. Choć jest też druga strona medalu: skoro ludzkość ma być uratowana przez herosa, to tym samym odbiera się sprawczość grupie. Mimo że pojawiają się wątki związane z organizowaniem liczących wielu uczestników manifestacji przeciwko korporacji, to finalnie efekt tych starań i tak zależy od tego, czy Magne nie zawaha się użyć swojego wspaniałego młota Mjollnira w walce z olbrzymami.
Drugi sezon Ragnaroku składa się dokładnie z tych samych zalet i wad, co pierwsza odsłona. Jeżeli komuś przypadła do gustu ta historia, to na pewno powinien wrócić do przygód Magnego, ponieważ twórcy norweskiego serialu grają ciągle tę samą znajomą melodię.