Porzućcie wszelką nadzieję! Recenzja 5. sezonu BOJACK HORSEMAN
Ostatni odcinek 4. sezonu serialu BoJack Horseman zostawił nas z kłopotliwą, bo niespotykaną dotąd często, nadzieją. Proroczy, wydawać by się mogło, uśmiech tytułowego bohatera z ostatniej sceny zamykającej sezon powodował cisnące się do oczu łzy wzruszenia oraz rodził duże oczekiwania co do nowej części. Ale jeśli wierzyliście, że w życiu BoJacka nadejdą w końcu lepsze czasy, że bohaterowie zasługujący na szczęście w końcu się go doczekają, o, naiwni, porzućcie wszelką nadzieję! Wrócił wasz stary przyjaciel Koń z nowym, bezlitośnie przytłaczającym, nadzwyczaj odrealnionym, ale jednocześnie – najbardziej przełomowym oraz prawdopodobnie najlepszym sezonem serialu Netfliksa.
BoJack Horseman to dobrze nam znany zgorzkniały pięćdziesięcioletni aktor z bogatą w pomyłki przeszłością i podziurawioną przez używki psychiką. Egocentryczna oraz autodestrukcyjna wyblakła gwiazda Hollywoo(d), która w wielkim stylu wraca na plan filmowy. W najnowszym sezonie główny bohater otrzymuje rolę tytułowego detektywa w obiecującym kryminalnym serialu pod tytułem Philbert. Mimo wszystko jest to jedynie tło dla rozgrywających się wydarzeń sezonu. Twórcy serialu uważniej niż przedtem przyglądają się drugoplanowym bohaterom serii, którzy zaskakują nas już od pierwszego odcinka odważnymi decyzjami. Diane oraz Mr. Peanutbutter rozwodzą się, Princess Carolyn decyduje się na adopcję, a poszukujący pracy Todd żyje w aseksualnym związku z Yolandą. Co ciekawe, w tej emocjonalnej plątaninie życie BoJacka wydaje się najbardziej stabilne i uporządkowane. Po czterech pełnych sezonach wyraźnie dostrzegamy, że nie jest to już ten sam koń, którego poznaliśmy na początku serialu. Wreszcie zauważamy jego realne działania oraz wielkie nadzieje na to, by stać się lepszym człowiekiem. Nic dziwnego, ma wreszcie dla kogo się zmieniać.
Co jakiś czas wracała do mnie obawa, że z przyjściem nowych sezonów, nowych odcinków serialu, w mojej wielkiej do niego sympatii potknę się nieoczekiwanie, zauważając, że BoJack gdzieś się po drodze zepsuł, gdzieś zatracił swoją dawną świetność. 5 sezon za mną i tak się nadal nie dzieje. Co więcej, serial nie spowalnia, ale nabiera tempa. Twórcy od początku są świadomi tego, co chcą widzom przekazać. Ich bohaterowie to pełnokrwiste, wielowymiarowe postacie, które zmagają się z wewnętrznymi demonami, duchami przeszłości oraz konsekwencjami swoich czynów z poprzednich sezonów. Nawet jeśli muszą w tym być boleśnie prawdziwi oraz możliwie najsurowsi. W 5. sezonie nie ma miejsca na litość. Serial dynamicznie się rozwija, nie zwalniając ani na chwilę i nie dając czasu na odpoczynek czy otarcie łez. Próżno tu czekać na tak wstrząsające momenty jak śmierć Sarah Lynn czy wspomnienia Beatrice Horseman. W najnowszym sezonie przytłacza kumulacja od dawna ciążących nad bohaterami dramatów i konfliktów, które prowadzą serial w nowym, nieznanym kierunku. Przepowiadają zmianę, która stanie się, miejmy nadzieję, istotą kolejnego sezonu. Zmianą kształtującą się tak samo na poziomie całego show, jak i pojedynczych bohaterów. Może i naiwnie, ale sprawia to wrażenie, iż pojawia się iskierka nadziei w serialu, który przyzwyczaił nas głównie do penetrowania otchłani smutku i depresji. Ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie w tym sezonie.
Podobne wpisy
To, co podczas oglądania najbardziej rzuca się w oczy, to zaskakująca i niezwykle udana zabawa formą i narracją. Doskonale pamiętamy cichy, ale emocjonalnie rozbrajający podwodny odcinek BoJack lubi pływać (Fish Out of Water) z 3. sezonu czy psychodeliczną retrospektywną Strzałę czasu z sezonu 4. W najnowszej odsłonie twórcy dali nam nie jeden, ale więcej popisowych, genialnie zrealizowanych, niekiedy poetyckich odcinków. Takich jak Darmowy churro. Składający się w całości z monologu, stał się najbardziej przejmującym i niezwykle obrazowym epizodem. Kolejny zaś, Zakończyć ten serial, to najbardziej iluzoryczny odcinek ze wszystkich. Jego akcja toczy się w głowie BoJacka, w której fikcja niepokojąco zgrabnie przeplata się z rzeczywistością. Twórcy wdrapali się na szczyt pomysłowości i kreatywności, sprawiając, że sezon 5. to jak na razie najbardziej oryginalny i niekonwencjonalny sezon ze wszystkich poprzednich. Ten subtelny romans BoJacka z fikcją nie przeszkadza w spotykanej już częściej błyskotliwej obserwacji naszej rzeczywistości. Tutaj ponownie mamy do czynienia z bystrą satyrą na Hollywood. Twórcy dodatkowo decydują się na zabawny, nieszkodliwy komentarz i odnoszą się do obecnych problemów showbiznesu, nawiązując między innymi do poprawności politycznej, patriarchatu mężczyzn czy rosnącego w siłę feminizmu. Wciąż z tą samą niewinną absurdalnością i dystansem.
BoJack Horseman nadal imponuje i trzyma swój wysoki poziom. Jak nigdy wcześniej z błyskotliwością, wrażliwością i zasłużoną głębią odnosi się do problemów natury egzystencjalnej. A wszystko to we wciąż genialnej, estetycznej animacji. I choć sezon 5. był dotkliwie bolesnym, emocjonalnym, być może najbardziej wyrazistym jak dotąd przeżyciem, zrównującym z ziemią moje dotychczasowe nadzieje, zasługuje na tytuł najbardziej przełomowego sezonu serialu. Jest realną zapowiedzią czegoś nowego, innego. I nie bądźmy źli, że nowy sezon nie dał nam posmakować chwil szczęścia i radości, na które, nie ukrywajmy, każdy fan serialu czeka. Bo jak powiedział sam BoJack w szóstym odcinku Darmowe churro: „Gdy wszyscy są szczęśliwi, serial się kończy. A chodzi o to, żeby trwał, ile wlezie. ”