search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

HAROLD I MAUDE. Love Story inaczej

Karolina Nos-Cybelius

30 stycznia 2016

REKLAMA

Autorką tekstu jest Karolina Nos-Cybelius.

Harold i Maude. Film starszy ode mnie o piętnaście lat. Film, którego plakat wisi w moim domu na honorowym miejscu. Film, który odkryłam przypadkowo i od tego czasu po prostu kocham. Opowieść o popędzie życia (Eros), popędzie śmierci (Tanatos) i ironii losu.

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, jaką piosenkę chcielibyście usłyszeć w chwili śmierci? Harold wybrał Don’t be shy Cata Stevensa, a po chwili się powiesił. Umierał później jeszcze kilkakrotnie, za każdym razem z mizernym skutkiem.

Nie, Harold nie jest wampirem. Jest młodzieńcem, którego hobby jest inscenizowanie samobójstw, przejażdżki nowo nabytym karawanem – w końcu dla każdego młodego mężczyzny samochód jest ważną częścią wizerunku – i chodzenie na pogrzeby obcych ludzi. Na jednym z nich poznaje kobietę (komiczna scena, w której Maude – na podobieństwo pedofila bałamucącego dziecko słodyczami – zaczepia Harolda proponując mu lukrecję). Maude jest wulkanem energii. Kończąca ósmą dekadę życia hippiska realizuje się w roli obrończyni przyrody, artystki, rajdowca amatora i reinterpretatorki myśli filozoficznej Kanta.

GACHAROLDANDMAUDE

MÓJ TYDZIEŃ Z MAUDE

Młody, wkraczający w dorosłość chłopak z obsesją śmierci i wyjątkowo energiczna siedemdziesięciodziewięciolatka, sunąca przez życie tanecznym krokiem. Czy można wyobrazić sobie dziwniejszą parę?

Kreacja Harolda to pierwszoplanowy debiut dwudziestotrzyletniego Buda Corta. Aktor sprawdza się świetnie w roli ekscentrycznego młodzieńca z dobrego domu.

Wie, kiedy odsłonić emocje, a kiedy zachować kamienną twarz. Dzięki temu widz nie ma pewności, czy kolejna próba samobójcza Harolda, której się przygląda, jest następną nietypową dramą, czy może tym razem zrobi to naprawdę. W filmie cały czas utrzymuje się napięcie. Zadajemy sobie pytanie, kiedy Harold pęknie i przekroczy cienką granicę.

Cortowi partneruje – znana między innymi z roli Minnie Castevet w Dziecku Rosemary – Ruth Gordon. Wciela się w postać kontestatorki zasad i ogólnie przyjętych norm. Maude to przeciwniczka życia w klatce, prześmiewczyni rzeczywistości i notoryczna złodziejka pojazdów jedno i dwuśladowych. Jest zmysłowa (także w sensie erotycznym) i czerpie z życia wszystkimi zmysłami. Fascynacja Harolda czterokrotnie starszą kobietą to nie gerontofilia, bo Maude nie jest wcale stara. Jak nikt inny potrafi dowieść, że młodość to stan umysłu, dlatego staje się dla Harolda mentorką, nauczycielką życia i kochanką. Tych dwoje wcale nie jest niedobraną parą – idealnie do siebie pasują. Ona tworzy swoją zwariowaną sztukę w postaci rzeźb i malowideł pod wiele mówiącymi tytułami (np. Tęcza z jajkiem poniżej oraz słoń), on reżyseruje teatr życia i śmierci.

harold-and-maude-mother

Odtwórczyni roli matki Harolda, Vivian Pickles, co prawda pojawia się na ekranie na krótko, ale i tak tworzy niezapomnianą kreację. Inscenizowane samobójstwa i wypadki Harolda najczęściej nie robią na Pani Chasen wrażenia. Z uporem ignoruje widok syna w postaci topielca, wisielca, trupa skąpanego we krwi z poderżniętego gardła, tudzież dokonującego – z zachowaniem niezbywalnych temu rytuałowi zasad – harakiri. Relacje Harolda z matką to kwintesencja absurdu. Tych dwoje żyje w różnych światach i mówi różnymi językami. Harolda śmiertelnie nudzi życie, a matka potrafi tylko przypominać mu o konieczności zjedzenia pożywnego posiłku.  Na marginesie – nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Pickles z wyglądu, ekspresji, a nawet barwy głosu bardzo przypomina członkinię kabaretu Hrabi, Joannę Kołaczkowską…

Czy Harolda i Maude można nazwać filmowym traktatem o, tak zwanej, normalności i odbieganiu od normy? Chyba tak. Ashby z jednej strony tworzy opowieść o zagubionym młodym człowieku, który chwilami chciałby się dopasować, być jak inni, z kimś się utożsamiać, z drugiej tworzy galerię oryginalnych i kuriozalnych postaci (jedyne odstępstwo – co z pewnością było intencją twórców – stanowią wyjątkowo nudne i mdłe kandydatki na żonę Harolda), dowodząc, że inność jest wartością.

Harold-And-Maude-poster

W filmie nie zabrakło miejsca na krytykę konsumpcjonizmu, ówczesnych stosunków społecznych i modelu rodziny z jego przywiązaniem do wartości takich jak pieniądze, kariera, podniesienie prestiżu poprzez odpowiednie małżeństwo, etc. Ashby rozprawia się z mieszczańską mentalnością i obłudą w arbitralnym decydowaniu o tym, co uznać za normę, a co za jej wypaczenie.

Reżyser wyśmiewa też „profesjonalistów” i autorytety z różnych dziedzin.

Harold, podobnie jak Maude, jest artystą, a jego śmierci (celowo liczba mnoga) to performances. Jednak nie każdy to rozumie. Ksiądz, wojskowy, w końcu psychiatra, wszyscy próbują dociec głębszych, nieuświadomionych przyczyn postępowania Harolda. Najpierw badają tanatyczny popęd młodego mężczyzny, a później jego, równie zatrważającą, namiętność do starszej kobiety. Psychoterapeuta Harolda utożsamia – w duchu freudowskiej psychoanalizy – jego pociąg fizyczny do Maude, z pragnieniem odbycia stosunku seksualnego z własną matką.

Podczas jednego z licznych spotkań Harolda z psychiatrą, siedzący vis-à-vis pacjent i lekarz są dla siebie swoistymi zwierciadlanymi odbiciami. Identycznie ubrani, siedzący niemal w jednakowych pozach mężczyźni w wieku około dwudziestu i czterdziestu lat. Czyżby reżyser dawał do zrozumienia, że Harold w przyszłości może zająć miejsce doktora… W końcu zwykło się mówić, że każdy psychiatra ma w sobie coś z szaleńca.

hm5

Do tego Ashby bawi się filmowymi konwencjami i igra z odbiorcą. Ujęcia, w których Harold patrzy z szelmowskim uśmieszkiem wprost w obiektyw kamery, to mrugnięcie okiem do widza, a także namiastka interakcji między twórcami filmu, a ich odbiorcami.

Niebagatelną rolę odgrywa w filmie muzyka.

Oprócz dwóch wyimków z muzyki poważnej (fragmenty Czajkowskiego i Straussa) wszystkie kompozycje tworzące soundtrack filmu to utwory Cata Stevensa. Komentują one ekranowe wydarzenia, ilustrują – czasami może zbyt dosłownie – uczucia i pragnienia bohaterów. Przydają dziełu Ashby’ego lekkości i folkowo-hippisowskiego klimatu.

Nowatorski i skandaliczny, jak na owe czasy, pomysł nie zyskał przychylności krytyki. Na początku lat 70-tych film uznano za niesmaczny. A jaka jest geneza kultowego już dziś obrazu? Scenariusz, na podstawie którego zrealizowano Harolda i Maude, napisał student szkoły filmowej Colin Higgins. Miała to być kolejna praca dyplomowa, jednak z chwilą gdy trafiła w ręce żony jednego z producentów wytwórni Paramount Pictures, powstały plany ekranizacji. Skrypt – w angielskojęzycznym oryginale – można bez problemu znaleźć i przeczytać na stronie internetowej.

Nie zdradzę finału filmu, powiem tylko, że reżyser zaserwował nam zakończenie przewrotne, dramatyczne, ale i katartyczne. No happy ending? Zależy jak na to spojrzeć.

Film Ashby’ego został tak zmontowany, że dostarcza widzowi wielu zaskoczeń.

Patos śmierci miesza się tu z komedią życia. Eros spotyka z Tanatosem. Ograna maksyma carpe diem zyskuje nowe znaczenie. Nie każdy jest tak spontaniczny jak Maude, ale ci mniej odważni z pewnością marzą czasem o wolności i szaleństwie bez lęku przed konsekwencjami i oceną. Wspaniale jest spotkać na swej drodze kogoś, kto nas przebudzi, zaszczepi w nas pragnienie nowych doświadczeń, nauczy jak niczego sobie nie odmawiać i niczego nie żałować.

Harold i Maude to film dla każdego, u kogo na hasło „komedia romantyczna” pojawia się odruch wymiotny. Niebanalna, pozbawiona cukierkowatości opowieść o przyjaźni i miłości. Komedia/dramat/romans zanurzony w żywiole groteski. W sam raz na (anty)walentynkowy seans.

Avatar

Karolina Nos-Cybelius

REKLAMA