DYNASTIA SEZON 4. Fallon śpiewa, karawana jedzie dalej
Ach, Dynastia. To ten serial, w którym kobiety budzą się rano w profesjonalnym makijażu, fryzurze i z pełnym garniturem biżuterii, ogień stale płonie w kominkach, niezależnie od pogody na zewnątrz, a każda rozmowa zaczyna się od rozlania alkoholu do odpowiedniego szkła. Jeśli wydaje wam się głupie, że kobieta po postrzale układa się na podłodze w seksownej pozycji z nóżką na nóżkę, to uwierzcie mi – wszystko z wami w porządku.
Ktoś to jednak ogląda. Ja to oglądam. I nie powiem, oglądam to nawet z przyjemnością. Ponieważ po drobnym rozczarowaniu sezonem trzecim sezon czwarty nieoczekiwanie nabrał miłego rozpędu.
Fallon, zdobywszy ukochanego Liama, może ponownie skoncentrować się na swojej karierze – robi to zresztą aż nazbyt chętnie, co powoduje rozbudowane wątkowo problemy małżeńskie. Jej ojciec także próbuje ratować swój związek, choć w przypadku jego i Cristal powody są znacznie bardziej poważne. O wpływy i pieniądze na planie drugim szamoczą się raz zjednoczone, to znów stojące naprzeciw siebie Dom i Alexis. Do gry wraca Sammy Joe, łącząc siły z Culhane’em, Jeff leci w kosmos, Adam i Kirby próbują z różnym skutkiem bardziej typowego żywota, a na horyzoncie pojawia się Amanda Carrington. Innymi słowy, dzieje się. Seria liczy sobie 22 odcinki, a wątków wystarczyłoby na 2000 epizodów telenoweli wenezuelskiej. W Dynastii jednak, zgodnie z przyjętą formą, piłeczka odbijana jest tak szybko, że widz ledwo nadąża za zwrotami akcji.
Nie pomylcie serialu – to nie Sukcesja. Tutaj władzę w spółkach przekazuje się z rąk do rąk ponad drinkiem, granty przyznawane są na podstawie rzuconej w korytarzu uwagi, jeden świstek podejrzanie wyglądającego papierka może pozbawić głowę rodu wszystkiego. I o to chodzi. To nie ma być skomplikowane, to ma być emocjonujące – i takie jest. Kiedy Fallon w osobie zjawiskowo pięknej Elizabeth Gillies wyśpiewuje przydymionym głosem swoje racje (Gillies ma za sobą doświadczenie zawodowe na Broadwayu), przeciętnemu widzowi serce drga ze wzruszenia. Zwłaszcza że twórcy serialu postanowili nieco ograniczyć jej popisy wokalne, z niewątpliwą korzyścią dla dynamiki serii. Z kolei kiedy szalony Adam (Sam Underwood) kuriozalnie wywraca oczami, po drugiej stronie ekranu czuć lekki niepokój. Dom (Michael Michele) co prawda nie ma zbyt wiele mądrego do powiedzenia, ale spokojny, niski ton jej głosu działa uspokajająco. Budzącym nieodmienną sympatię i zaufanie duetem jest uroczy Sammy Joe (Rafael de la Fuente) – który w tym sezonie zdecydowanie zagubił się w skomplikowanej siatce własnych mniej lub bardziej poważnych związków – i wierny Joseph Anders (Alan Dale), który za nawet za cenę swoich relacji z jedyną córką (Maddison Brown) do ostatniego tchu bronić będzie interesów dynastii Carringtonów. Najsłabszym punktem serialu jest zaś tradycyjnie Blake (Grant Show), sprowadzony do roli breloczka własnej córki i uwikłany w skomplikowaną relację z wyjątkowo nudną wersją Cristal (Daniella Alonso), która nawet jako szefowa potężnego klanu nie potrafi wykrzesać z siebie minimum pazura.
Kiedy próbuję zrozumieć, co tak naprawdę urzeka mnie w Dynastii, odpowiedź wymyka mi się z rąk. Nie jest to już ten sentyment czterdziestolatki, która w nowej, odświeżonej wersji ogląda starych znajomych. Nie jest to z pewnością także upodobanie do oper telewizyjnych. W większości tego typu produkcji świadomość, że wszelkie problemy zostaną nieuchronnie rozwiązane z korzyścią dla głównego bohatera o kryształowym sercu, zwykle jest raczej nużąca i irytująca niż pokrzepiająca. W Dynastii kluczem do sukcesu może być fakt, że nie ma tam jasnego podziału na dobrych i złych. Każdy ma swoje za uszami, nikt nie jest też jednoznacznie czarnym charakterem. Można więc wybrać sobie z bogatego garnituru postaci jedną lub kilka i do woli im kibicować. Można też, wzorem bohaterów serialu, z sekundy na sekundę zmieniać upodobania i sojusze i bez skrępowania popierać coraz to inną osobę. I to chyba stanowi o tym, że Dynastię ogląda się tak przyjemnie – jest to czysta, niezobowiązująca i niewymagająca rozrywka. A sezon piąty już jest w drodze.