search
REKLAMA
Recenzje

ANDOR. SEZON 2. Gwiezdna psychodrama [RECENZJA, odc. 10-12]

Czy finał „Andora” dorósł do wyśrubowanych oczekiwań fanów?

Jędrzej Paczkowski

14 maja 2025

REKLAMA

Nadszedł ten moment – po długim oczekiwaniu dotarliśmy wreszcie do finału Andora, który, zgodnie z zapowiedziami twórców, prowadzi bezpośrednio do otwierających scen Łotra 1. Chociaż po pierwszym sezonie poprzeczka zawieszona była wysoko, w ciagu ostatnich tygodni Tony Gilroy i jego scenarzyści raz za razem udowadniali, że są właściwymi ludźmi do swojej roboty i że doskonale wiedzą, w którym kierunku poprowadzić historię o burzliwych początkach rebelii. Pamiętajmy jednak, że fandom Gwiezdnych wojen już niejednego twórcę zdążył wynieść na piedestał, aby zaraz brutalnie go stamtąd strącić – o czym w ostatnich latach boleśnie przekonał się chociażby Jon Favreau. Czy zatem ostatnia odsłona serialu zdołała dorosnąć do wyśrubowanych oczekiwań fanów?

Zawiedzeni poczują się ci, którzy – po emocjonalnym rollercoasterze z ostatnich odcinków – spodziewają się podobnych fajerwerków. Finał serialu utrzymany jest jednak w dużo spokojniejszym, elegijnym tonie. Chociaż znalazły się tu dwie szarpiące nerwy sekwencje, to przez większość czasu bohaterowie przeżywają raczej chwile introspekcji. Cassian i spółka zastanawiają się więc nad przebytą do tej pory drogą; zadają sobie pytanie, jaki sens miały ich dotychczasowe poświęcenia. Ten melancholijny ton odbija się też w warstwie wizualnej, przede wszystkim w scenografii – rebeliancka baza na Yavin, ulice Coruscant czy wnętrza imperialnych biurowców zmieniają się nagle w przestrzenie liminalne, odzwierciedlające osamotnienie bohaterów.

Te estetyczne i narracyjne wybory są jednak uzasadnione. Serial Tony’ego Gilroya od samego początku na pierwszym planie stawiał w końcu bohaterów i ich dylematy, a sceny akcji – chociaż pierwszorzędnie zainscenizowane – były w nim raczej fabularnym budulcem niż głównym daniem. Przez cały sezon, równolegle z ideologiczną przemianą Cassiana, obserwowaliśmy zresztą stopniowe zdzieranie masek z dotychczasowych „fanatyków” – Luthena i Kleyi z jednej strony, Dedry i Syrila z drugiej. Na ostatniej prostej serialu okoliczności też sprzyjają introspekcji i rozliczeniom z przeszłością. Liczba „graczy” po obu stronach konfliktu zdążyła się w końcu znacząco skurczyć, z kolei widmo Gwiazdy Śmierci – do tej pory zaledwie majaczące gdzieś na horyzoncie – staje się nagle przerażająco realne.

Twórcy pokazują bohaterów w swoistym punkcie granicznym – tuż przed najważniejszą misją (wykradzeniem planów Gwiazdy Śmierci), w momencie skrajnej niepewności. Nigdy nie można mieć przecież pewności, czy doniesienia o tajnej imperialnej broni nie są wyłącznie pułapką zastawioną na rebeliantów. Cały finał rozgrywa się więc w poczuciu nerwowego oczekiwania na uderzenie wroga. Tym mocniej wybrzmiewają tu zatem krótkie momenty czułości i emocjonalnego rozluźnienia – wymiana porozumiewawczych uśmiechów, ironiczna wymiana zdań albo scena z towarzyszami broni odpoczywającymi przy kielichu. Przy okazji widać też, jak bardzo opłaciła się ryzykowna koncepcja, aby akcja drugiego sezonu rozgrywała się w ciągu kilku lat. Czasowe przeskoki, zamiast przeszkadzać, uwiarygodniły tylko wewnętrzną przemianę bohaterów; z kolei rozpoczynający każdą porcję odcinków odgłos gongu z Ferrix brzmiał niczym metronom, złowrogo odmierzający czas do wydarzeń z Łotra 1.

Chociaż rebelianci swój najpoważniejszy sprawdzian mają dopiero przed sobą, to Tony Gilroy ma prawo odtrąbić pełne zwycięstwo. Andor, podobnie jak jego tytułowy bohater, przeszedł długą drogę – od produkcji, na którą jeszcze trzy lata temu nikt nie czekał, aż po ostatni promyczek nadziei dla Gwiezdnych wojen. Co ważne – chociaż serial wszedł w wyraźną polemikę z dotychczasowymi odsłonami sagi, to wbrew pozorom wcale nie odwrócił się do niej plecami. Sukces Gilroya polega właśnie na umiejętnym wprowadzeniu świeżych elementów do znanego nam świata – w taki sposób, żeby rzadkie momenty triumfu (lub fanserwisu) uderzały z większą siłą. Niezależnie od tego, w którym kierunku franczyza pójdzie dalej – i o jakie jeszcze filmy lub seriale będziemy się kłócić – dobrego wrażenia po Andorze nikt nam nie odbierze.

Recenzja odcinków 2×01-2×03

Recenzja odcinków 2×04-2×06

Recenzja odcinków 2×07-2×09

Jędrzej Paczkowski

Jędrzej Paczkowski

Absolwent filmoznawstwa UAM. Fan Kurosawy, westernów, Muppetów, kina gore i wszystkiego, co pomiędzy.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA