search
REKLAMA
Recenzje

AKADEMIA DOBRA I ZŁA. Świat nie jest czarno-biały

Nikt z nas nie jest ani całkowicie dobry, ani całkowicie zły. Jesteśmy po prostu ludźmi.

Agnieszka Stasiowska

23 października 2022

REKLAMA

Agatha i Sophie przyjaźnią się od dziecka. W rodzinnej wiosce, Gavaldon, obie mają opinie dziwaczek – Agatha uznawana jest wręcz za wiedźmę. Sophie, zaczytana w baśniach, oczekuje od losu o wiele więcej niż to, co posiada. Chce być księżniczką i – zgodnie ze słowami nieżyjącej już matki – zmienić świat. Kiedy życie w Gavaldon robi się zbyt nieznośne nawet przy wsparciu kochającej przyjaciółki, Sophie postanawia wykorzystać jedyną szansę, jaką ma, próbując dostać się do legendarnej Akademii Dobra i Zła. Wplątując w tę niebezpieczną przygodę także niechętną Agathę, z przerażeniem odkrywa, że wbrew swoim oczekiwaniom trafia nie do pełnego wróżek, róż i różu domu pięknych księżniczek, ale do mrocznej szkoły zła…

Dobro i Zło

Rozwoju akcji i jej zamknięcia łatwo się domyślić. Najnowsza propozycja Netflixa, film Paula Feiga (Druhny, Last Christmas) na podstawie powieści i przy współpracy z Somanem Chainanim to prosta powiastka dla widowni 13 i niewiele więcej plus. Choć trwa dwie i pół godziny, treści w niej niezbyt dużo i jeszcze mniej zaskoczeń, ale przecież nie o to w takich produkcjach chodzi. Historie kierowane dla tego targetu mają być przede wszystkim kolorowe, dynamiczne, w odpowiednim promilu romansowe i łopatologicznie moralizatorskie.

Te oczekiwania Akademia Dobra i Zła spełnia w stopniu wymaganym. Całość zaczyna się od widowiskowej sceny sparringu pomiędzy braćmi – założycielami akademii (w obu rolach Kit Young – Cień i kość), który przeradza się w walkę na śmierć i życie. Takich scen jest w filmie jeszcze kilka, choć nie wszystkie równie zręczne jak ta początkowa. Działają jak szczypta pieprzu w mdłej zupie, ożywiając monotonię narzekań obu przyjaciółek na przydział do niewłaściwych domów i ich przewidywalne konsekwencje. Wątek romansowy wypada tutaj nieco słabiej, pomimo różnych możliwości kombinacji pomiędzy bohaterami, w zasadzie od razu wiadomo, kto jest komu pisany i jakie przeszkody będzie musiał pokonać, żeby dobrnąć do celu. Silniej zaznaczona jest funkcja moralizatorska, wypływająca bohaterom na usta bez mała w każdym zdaniu. Widz (przypomnijmy – 13+) atakowany jest bezustannie ze strony różnych postaci komunałami na temat dobra i zła, koniecznej między nimi równowagi i niesympatycznych skutków jej zachwiania.

REKLAMA

Odcienie czerni i bieli

Akademia Dobra i Zła jest pełna stereotypowych barw – Dobro ubiera się w gustowne pastele i zdobi kwiatami i kokardami, Zło tonie w czerni i przygnębiających emo makijażach. Kostiumy są bogate i dopracowane – mnie szczególnie podobało się w ekipie Dobra subtelne nawiązanie do księżniczek Disneya, przyjrzawszy się strojom i makijażom panien, można wyraźnie rozpoznać Kopciuszka, Annę z Krainy Lodu czy Mulan. Co ciekawe, tego wyraźnego podziału nie ma już w charakterach postaci – to jedna z wiedźm bez zastrzeżeń akceptuje Sophie, tłumacząc innym, że dziewczyna jest po prostu zagubiona w nowej dla niej sytuacji, podczas gdy piękna Cinderella zachowuje się bardziej jak jedna z jej złych sióstr.

To zresztą główny przekaz przedstawionej historii – świat nie jest czarno-biały. Każdy człowiek ma w sobie i dobro i zło i oba pierwiastki są mu potrzebne. Jak długo będziemy istnieć, te dwie siły będą walczyć ze sobą, ale nie w dwóch oddzielnych budynkach, ale w nas samych.

Pomimo że brzmi to zwyczajnie drętwo, Akademia Dobra i Zła to całkiem udany film. Dwuipółgodzinny seans się nie dłuży, a akcję śledzi się, jeśli nie z zaangażowaniem, to przynajmniej z przyjemnością. Na ekranie pojawiają się znane twarze – Laurence Fishburne (Dyrektor), Charlize Theron (Lady Lesso), Michelle Yeoh (Anemone). Nie wspinając się bynajmniej na szczyty swoich możliwości, omijając nawet niezbyt wymagające ich pagórki, dostarczają jednak widzowi solidny produkt w postaci poprawnie odegranych ról. Od tej trójki odstaje wyraźnie Kerry Washington w roli rektorki Akademii Dobra, która postanowiła przerysować swoją postać i zrobić z niej irytującą karykaturę. Swoje zadanie za to uniosły bez wysiłku dwie młode aktorki – Sophia Anne Caruso (Jestem numerem 4) w roli ambitnej Sophie i Sofia Wylie (High School Musical: Serial) jako wierna Agatha.

Never Ever…

Akademia Dobra i Zła Paula Feiga to film na weekendowe południe – w rodzinnym gronie lub samotnie, z tabliczką czekolady w ręku. Pokrzepiający w treści, co wrażliwszych może nawet wzruszyć, co twardszych ucieszy wizualnie. Jeśli podejdziecie do seansu bez wysokich oczekiwań, być może miło was zaskoczy.

Agnieszka Stasiowska

Agnieszka Stasiowska

W filmie szuka różnych wrażeń, dlatego nie zamyka się na żaden gatunek. Uważa, że każdy film ma swojego odbiorcę i kiedy nie przemawia do niej, na pewno trafi w inne, bardziej skłonne ku niemu serce.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA