search
REKLAMA
News

Michael Fassbender zostanie Lucyferem u Malicka

Jacek Lubiński

1 stycznia 2017

REKLAMA

Michael Fassbender i Terrence Malick. Ten pierwszy zapowiedział niedawno przerwę od aktorstwa. Ten drugi nie zwalnia tempa, odkąd powrócił na salony z Drzewem życia. Zapowiadany na marzec przyszłego roku kolejny projekt reżysera – Weightless – to ich pierwszy wspólny film. I właśnie wypłynęły nowe fakty na jego temat.

Od razu trzeba jednak napisać, że na blisko trzy miesiące przed premierą – jej aktualna data to 17 marca 2017 – nadal nie wiadomo zbyt dużo na temat tej produkcji. A ta kręcona jest od blisko pięciu lat (!), bowiem pierwszy klaps padł jeszcze w 2012 roku. Przez cały ten czas wypłynęło do internetu zaledwie kilka zdjęć zza kulis (najczęściej robionymi przez fanów komórkami) i niewiele więcej zdawkowych wypowiedzi poszczególnych członków ekipy, którym teraz wtóruje “Fass”.

Gwiazda twierdzi, że gra u twórcy Cienkiej czerwonej linii rolę quasi-Lucyfera, czyli diabła w ludzkiej skórze. A może nawet i samego władcę piekieł, bowiem na liście płac filmu widnieje postać Szatana. Przypadek, marketing czy zwykłe nicki dla niegrzecznych chłopców? Fassbender nie zdradza tajemnicy, ale wyznaje, że w kilku scenach partnerują mu prawdziwe ikony sceny muzycznej: Iggy Pop i John Lydon – wokaliści The Stooges i Sex Pistols. Na tych nazwiskach jednakże nie koniec. Oprócz zaiste imponującej obsady, na którą składają się takie współczesne tuzy, jak Ryan Gosling, Christian Bale, Natalie Portman, Rooney Mara, Cate Blanchett, Boyd Holbrook, Holly Hunter, Haley Bennett, dawno nie oglądany w akcji Val Kilmer, Benicio del Toro, Clifton Collins Jr. czy Bérénice Marlohe, na ekranie będziemy mogli zobaczyć między innymi również grupę Arcade Fire, Alana Palomo, zespół Iron & Wine, Florence Welch z Florence and the Machine, formacje Fleet Foxes oraz The Black Lips.

Brzmi smakowicie, aczkolwiek jeśli idzie o Malicka, to niczego nie można być pewnym tak długo, aż gotowy film nie trafi na ekrany. Reżyser znany jest bowiem z totalnej władzy nad nakręconym materiałem, którego ma z reguły multum i nie boi się ciąć. Nie zdziwiłbym się zatem, gdyby połowa z wyżej wymienionych pojawiła się co najwyżej w scenach wyciętych na DVD. Pożyjemy-zobaczymy. Na razie sceptycznie o swoim udziale wypowiedział się Bale, który na planie spędził zaledwie trzy dni, a Fassbender i Mara nagrywali odrębną narrację do poszczególnych scen. Według wstępnych danych całość ma trwać dwie i pół godziny, ale i to zapewne ulegnie zmianom.

Fabuła, oparta o scenariusz samego Malicka, rozgrywa się w Austin, w Teksasie (gdzie autentycznie kręcono “na żywca”, na przykład w trakcie festiwalu Austin City Limits Music Festival) i, jak to u tego twórcy bywa, skupia się na miłości – a konkretniej na dwóch wpadających na siebie trójkątach miłosnych. Jest obsesja, jest zdrada, są podobno cycki (kategoria wiekowa w Wielkiej Brytanii – od 15 lat), jest w końcu dużo rockowej muzyki. No i piękne zdjęcia Emmanuela Lubezkiego. Czekamy na trailer.

Poniżej kilka fotek z planu w różnych konfiguracjach:

Michael Fassbender i Rooney Mara

 

Rooney Mara i Ryan Gosling

 

Natalie Portman i Michael Fassbender

 

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA