Sceny z trylogii MATRIX, które przyprawią cię o OPAD SZCZĘKI
Matrix oraz jego dwie kontynuacje to tego rodzaju filmy science fiction, które prócz tego, że są mądre, potrafią być także widowiskowe. Dla wielu jednak ten drugi aspekt dzieła sióstr Wachowskich jest zdecydowanie bardziej istotny i bardziej odczuwalny. Przypomnijmy sobie zatem dziesięć najbardziej efektownych scen akcji z trylogii Matrix, wspominając przy tym towarzyszące nam emocje.
Matrix – scena otwierająca z Trinity
Nie wiem, czy można było lepiej wprowadzić widza w akcję Matrixa. Wachowskie za wzorzec wzięły sobie zasadę Hitchcocka mówiącą, że dobry film powinien zacząć się od trzęsienia ziemi, by następnie jego napięcie stopniowo rosło. Uwielbiam w tej scenie moment, gdy po raz pierwszy pojawia się na ekranie agent Smith, który słowami „nie, poruczniku, pana ludzie są już martwi” zwiastuje nadchodzącą bombę. Chyba nie muszę mówić, jak ujęcie z zawieszoną w powietrzu Trinity oddziaływało na nas, widzów, w momencie mierzenia się z Matrixem po raz pierwszy? Nie wiem jak wy, ale ja musiałem szukać szczęki po podłodze, choć był to zaledwie początek przygody.
Matrix: Reaktywacje – walka ze świtą Merowinga
Podobne wpisy
Sceny walki z Reaktywacji za bardzo chcą być efektowne. Brak im naturalności. Kwintesencją tego przesytu jest walka Neo z multiplikującym się Smithem, po oczach waląca CGI. Z kolei krótka potyczka z Serafinem, choć dobrze odegrana, wydaje się jednak sztuczna i umieszczona w filmie na siłę. Na tym tle walka ze świtą Merowinga wydaje się najbardziej udana, tym bardziej że posiada jeden istotny wyróżnik – Neo i jego przeciwnicy korzystają z bogatego arsenału broni białej, nie przebierając przy tym w środkach. Co istotne, Neo bardzo wyraźnie manifestuje tu swą wyjątkowość poprzez ponowne, tym razem znacznie bardziej nonszalanckie, zatrzymanie lecących w jego kierunku kul.
Matrix – trening Neo z Morfeuszem
Każdy z was ma zapewne swoją ulubioną scenę akcji z tej trylogii. W tym zestawieniu wymieniam te moim zdaniem najlepsze, ale wśród nich siłą rzeczy muszą znaleźć się też te ulubione. Ta z Neo i Morfeuszem z pewnością je reprezentuje. Uwielbiam środkowy akt filmu sióstr Wachowskich, w którym Neo poznaje tajemnice prawdziwego świata i jest przygotowywany do misji. Szkolenia bojowe przebiegają w Matrycy prościej niż zwykle, gdyż da się je po prostu zaprogramować. Bez klasycznego treningu, zamieniającego wiedzę w praktykę, bohater nie jest w stanie zdobyć „papierów” wybrańca. Uwielbiam w tej scenie atmosferę przyjaźni i szacunku panującą między dwójką bohaterów, znaną tylko osobom, które miały okazję kiedyś ćwiczyć w dojo. Uwielbiam efektowną, zmyślną i często zaskakującą choreografię, z machającym ręką na zachętę Keanu Reevesem. Uwielbiam też uczucie bezpieczeństwa – to tylko ćwiczenia, zagrożenie jeszcze nie jest realne, ale już teraz można podziwiać bohatera w akcji.
Matrix: Rewolucje – finałowa walka Neo z armią Smithów
Wiele złego mówi się o sequelach Matrixa. Nie wszystkie słowa krytyki są jednak wystosowane celnie. Często scena finałowej walki jest wykorzystywana jako przykład przesadnej bombastyczności domykającej trylogię Rewolucji. Mnie się ona jednak podoba, z biegiem lat chyba coraz bardziej. Deszcz zdołał zbudować klimat, a sama walka ma w sobie coś z uroczej i kontrolowanej przesady widowisk anime, do których Wachowskie często w swej twórczości nawiązywały. Zdecydowanie wolę tę wersję potyczki Neo z pomnożonym Smithem niż to, co zaprezentowano w Reaktywacji.
Matrix – walka Neo ze Smithem na stacji metra
Niczym w filmie W samo południe postacie stają naprzeciw siebie, badają się nawzajem, napinają mięśnie, by w końcu skoczyć sobie do gardeł. Bardzo ciekawie zgrała się ta akcja (i jej rozwinięcie) ze scenerią brudnej stacji metra – to dało punkt do klimatu. Niemniej momentem najbardziej zapadającym w pamięć jest spowolniony w czasie skok, w trakcie którego postacie wystrzeliwują się z naboi, przez co muszą przełączyć się z trybu broni palnej do walki wręcz.