search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

SASHA GREY jest chętna

Rafał Oświeciński

14 marca 2018

REKLAMA

Znacie Sashę Grey?

Znacie, znacie, dobrze wiem. Nie rumieńcie się, nie zaprzeczajcie, tylko odważnie przyznajcie się przed sobą i światem – TAK, WIDZIAŁEM SASHĘ GREY! 

Część z Was, owszem, może nie znać tej panny, ale inna część (większość?) zna, bo widziała, a jak nie widziała, to kojarzy; a jak nie kojarzy, to może sobie wyobrazić. Otóż Sasha Grey będzie gwiazdą kina. Jeszcze nią nie jest – czeka na swój moment, który nadejdzie za chwilę: może w tym roku, może za kilka lat. Jednak to kwestia czasu, kiedy bohaterowie dwóch filmowych światów – jednego z nich gwiazdą jest Sasha – stworzą związek, z którego powstanie nietypowe hollywoodzkie dziecko.

Królowa oralu, analu i seksu grupowego wchodzi na salony ostrożnie. Królestwo, którym dotychczas rządziła, porzuciła w 2011 roku i przeszła na zasłużoną emeryturę. Za sobą zostawiła setki klasyków kina XXX, których była główną gwiazdą od 2007 roku, a dokładniej od dnia, w którym skończyła 18 lat, co skwapliwie wykorzystał niezastąpiony Rocco Siffredi, bałamucąc chętną nastolatkę w „The Fashionistas 2”. 4 lata wystarczyły Sashy, aby strącić z tronu niby nieusuwalną Jennę Jameson i będącą w jej cieniu Terę Patrick – „Anal Cavity Search 6”, „Fuck Slaves”, „Anal Acrobats”, „Sexual Freak”, „Filth Cum First” wywindowały Sashę na sam szczyt, na którym czekały miliony dolców i miliony oddanych fanów.

Jednak w 2011 Sasha powiedziała Stop. Nie dlatego, że po paru latach zreflektowała się, że czyni rzeczy niemoralne i sprowadza na manowce dzieciaki śliniące się na jej widok (czyli jak Linda Lovelace), ale po prostu: chce trochę inaczej pożyć. Jest na tyle bystrą dziewczyną – i przy okazji bardzo bogatą – że mogła sobie pozwolić na odejście z branży, bo wiedziała, że sobie poradzi, tym bardziej że do dzisiaj regularnie wydaje autoryzowane Best ofy. Swą karierę pielęgnowała bowiem od samego początku dość nietypowo: przed południem kilka numerków na planie, po południu wywiad z magazynem Rolling Stone, występ w telewizji, teledysk Smashing Pumpkins, The Roots, Eminema. Nie unikała grzecznych sesji dla Playboya i starała się przy okazji trafić przed obiektyw słynnych fotografów-artystów, więc jej portrety pojawiały się w galeriach i specjalistycznych wydawnictwach. Nie dość tego, bo Sasha ma swój zespół, aTelecine, z którym kilka albumów już nagrała i pojawiła się w Krakowie – olaboga, mieście Papieża! – na koncercie.

W świecie filmu ambicje Sasha ma wielkie. Od razu warto powiedzieć, że nie ona pierwsza – gwiazdy porno, większe i mniejsze, pojawiają się od czasu do czasu na wielkim lub małym ekranie, lecz najczęściej w rolach epizodycznych. Sasha już od 2009 roku wystąpiła w kilku raczej kiepskich  filmach – „Quit”, „Smash cut”, „Hallows” – były to tanie, niezależne horrory, które, o ile mają to szczęście, lądują od razu na dvd. I tu następuje niespodziewany przełom. Bowiem to sam Steven Soderbergh zaprosił ją do zagrania głównej roli w „The Girlfriend Experience” i to podobno po przeczytaniu wywiadu z Sashą w Los Angeles Times, gdzie dziewczyna inteligentnie i bez skrępowania odpowiadała na pytania o sex-biznes. Tak przynajmniej brzmi oficjalna wersja. Skutek? 63% na Zgniłych Pomidorach to całkiem niezły wynik jak na eksperyment filmowy, którym oddaje się Soderbergh od czasu do czasu. Rola Sashy nie była jednak najlepsza – tutaj jednak trzeba było otworzyć usta i coś powiedzieć, a nie tylko połknąć; widać wiele braków aktorskich, które miały być maskowane efektownym montażem, bajeranckimi zdjęciami z ręki skupionymi na ustach, oczach i ciele Sashy.

Niemniej aktorka – chyba możemy ją już tak tytułować – dostała kolejną szansę, tym razem pokazania się w siódmym sezonie serialu HBO „Entourage” (w Polsce „Ekipa”). 6 odcinków, w których grała niejako siebie – gwiazdkę porno, z którą umawia się jeden z bohaterów. I to już było podobno bardzo niezłe – sugeruję się tylko opiniami krytyki, bo serialu nie widziałem. 2011 rok to kolejny występ, tym razem w „I melt with you”, thrillerze z Jeremym Pivenem, Thomasem Jane’em i Robem Lowe’em, który pokazano na Sundance, gdzie nie wzbudził jakiejś żywszej reakcji, bowiem wkrótce wylądował na dvd i vod z metką arthouse. Wystąpiła też w horrorze z gatunku piłowatych „Would you rather” i w podrzędnej sensacji „The Girl with the Naked Eye”.

A grafik na 2013 rok ma już pełny: „Skinny Dip” zapowiada się na podrzędny film akcji, w którym jednak Sasha zagra główną rolę obok Danny’ego Trejo. Jednak to, co najważniejsze, zostawiam na koniec. Najpierw zobaczymy „Inferno: Linda Lovelace Story”, czyli filmową biografię gwiazdy „Głębokiego gardła”, w którym Sasha nie gra głównej roli, ale partneruje ślicznej Malin Akerman (która zastąpiła wcześniej zapowiedzianą Lindsay Lohan) i Mattowi Dillonowi. Film ma tego pecha, że będzie konkurował z „Lovelace”, czyli bliźniaczą historią z Amandą Seyfried, Jamesem Franco i Sharon Stone w rolach głównych (i większym budżetem). Jednak hitem może okazać się film „Open Windows” w reżyserii Nacho Vigalondo, który stworzył przed paroma laty „Los Cronocremes” czyli „Zbrodnie czasu”, znakomity dramat sf o podróżach w czasie. Tym razem do swego najnowszego filmu zatrudnił Sashę Grey i Elijaha Wooda – ta dwójka gra w thrillerze, który rozgrywa się w czasie rzeczywistym, a skupia się na problemach dziewczyny po drugiej stronie internetowej kamery. Wyszedł plakat, choć zwiastuna jeszcze nie ma.

Na co stać Sashę? Trudno powiedzieć, choć parcie na celuloid ma. Jest młoda, atrakcyjna, ambitna – jej pornograficzna przeszłość nie musi w niczym przeszkadzać. Co więcej, może wprowadzić trochę świeżości, nieprzewidywalności i szaleństwa w zatęchły pruderyjny światek Hollywoodu. Czy jej się uda? Nie wiem, ale kibicować nie zaszkodzi.

 

Aktualizacja 2018

Na co było więc stać Sashę? Powyższy tekst powstał 5 lat temu, więc możemy spojrzeć na jej karierę z całkiem ciekawej perspektywy. Niestety, moje przewidywania (i nadzieje?) okazały się nic nie warte – Sasha Grey tak szybko, jak się pojawiła na dużym ekranie, tak szybko z niego zniknęła. Nie osiągnęła niczego znaczącego, nie przełamała tabu, nie zrewolucjonizowała sposobu na karierę w Hollywood. Nie stała się wzorem dla aspirujących gwiazdek porno, bo właściwie nic nie osiągnęła. Jej największym sukcesem okazał się być eksperyment Stevena Soderbergha, a jakościowo najciekawiej wypadł „Open Windows”, świetny thriller z Elijahem Woodem. Obecnie realizuje się występując sporadycznie w różnych projektach muzycznych, a jej głos jest słyszany przy okazji różnych kampanii politycznych (wspierała Berniego Sandersa w jego drodze do Białego Domu),  LGBT czy ogólnie kampanii związanych z edukacją seksualną i świadomym macierzyństwem.

Sasha jest młoda, kończy dopiero 30 lat, na pewno drzwi do Fabryki Snów ma otwarte szerzej niż każda inna nie mniej urocza, lecz anonimowa gwiazdka. Nazwisko „robi” swoje, choć jak na razie bez większych sukcesów. I raczej bez nadziei na większą zmianę. Skojarzenia i jednoznaczne CV w pruderyjnym Hollywood skazują takie dziewczyny na karierę w tle, w cieniu gwiazd, w roli kontrowersyjnej ozdoby. Bardziej więc prawdopodobne, że ktoś skusi ją prędzej czy później  lukratywnym kontraktem związanym z powrotem do fikołków, w których była mistrzynią, niż da realną szansę pokazania ukrytego talentu.

A może nie ma żadnego talentu?

Avatar

Rafał Oświeciński

Celuloidowy fetyszysta niegardzący żadnym rodzajem kina. Nie ogląda wszystkiego, bo to nie ma sensu, tylko ogląda to, co może mieć sens.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA