Najciekawsze FILMY z 2019 ROKU, które NIE WESZŁY do POLSKICH KIN
Już od kilku lat przygotowujemy zestawienia najciekawszych filmów, które w minionym roku nie weszły do polskich kin ani nie mają potwierdzonej daty premiery w najbliższych 12 miesiącach. Sprawdźcie, jakie tytuły z 2019 roku, których nie można było obejrzeć u nas na wielkim ekranie, poleca Dawid Myśliwiec. Na większość z tych filmów trzeba polować poza naszym krajem i najbardziej znanymi platformami streamingowymi, ale zdecydowanie warto to zrobić!
10. Zeroville (reż. James Franco)
Jeśli tak jak ja macie słabość do „filmów o filmach”, to Zeroville Jamesa Franco powinno przypaść wam do gustu. To opowiedziana w szalony sposób, przywołująca skojarzenia z Las Vegas Parano historia autystycznego mężczyzny (w tej roli oczywiście sam Franco), który po obejrzeniu pierwszego filmu w swoim życiu, Miejsca pod słońcem, tatuuje sobie na łysinie podobizny Montgomery’ego Clifta i Elizabeth Taylor, po czym rusza do Hollywood robić filmy. Zeroville jest absurdalne i naszpikowane nawiązaniami do klasyki amerykańskiego kina – smaczku niech doda tu choćby fakt, że Seth Rogen wciela się we Francisa Forda Coppolę! Niech nie zrażą was kiepskie oceny Zeroville w portalach filmowych – to dzieło wkrótce obrośnie kultem.
9. To the Stars (reż. Martha Stephens)
Jedno z moich odkryć podczas 10. edycji American Film Festivalu to kameralna, osadzona w Oklahomie lat 60. opowieść o dorastaniu. W roli głównej zobaczymy tu Karę Hayward, znaną z roli w Kochankach z Księżyca Wesa Andersona, oraz Lianę Liberato (możecie kojarzyć ją z Pożegnania z niewinnością Davida Schwimmera), które wcielają się w zupełnie różniące się od siebie przyjaciółki. Trudno napisać o tym tytule coś wyjątkowo odkrywczego: to typowy film coming of age, w którym znajdziemy hetery rodem z Wrednych dziewczyn, ale również osobiste dramaty i kontrowersje, które w prowincjonalnej Oklahomie wybrzmiewają wyjątkowo głośno. Kobiece podejście Marthy Stephens pozwala nieco inaczej spojrzeć na kwestie dojrzewania – Do gwiazd to trochę taka Lady Bird, tylko czarno-biała i z lat 60.
8. Little Joe (reż. Jessica Hausner)
W swojej recenzji z Cannes mój redakcyjny kolega Maciej Niedźwiedzki nazwał Little Joe „flower horrorem” i trafił tym określeniem w dziesiątkę. Choć brzmi ono abstrakcyjnie, doskonale oddaje naturę filmu Jessiki Hausner. Mimo że bez wątpienia mamy tu do czynienia z przedstawicielem kina grozy, fakt, iż „bohaterem” Kwiatu szczęścia jest właśnie niewinna – wydawałoby się – roślina, nadaje temu obrazowi swego rodzaju efemeryczny i zwiewny charakter. Po nieco lepiej uargumentowaną rekomendację odsyłam Państwa do wspomnianej wyżej recenzji, a przede wszystkim zachęcam do poszukiwania (legalnego) sposobu na obejrzenie filmu Hausner, bo zdecydowanie warto.
7. Luce (reż. Julius Onah)
O uprzedzeniach etnicznych i społecznych w kinie mówiono setki razy, ale każdy świeży głos w tej sprawie wart jest wysłuchania. Julius Onah, reżyser pochodzący z Nigerii (ciekawostka: w The Girl Is in Trouble zagrała u niego Alicja Bachleda), zdaje się doskonale wiedzieć, o czym mówi, gdy opowiada historię tytułowego bohatera (Kelvin Harrison Jr. – jeszcze przeczytacie o nim w tym zestawieniu), pochodzącego z Erytrei, a wychowanego w USA nastolatka. Luce to omnibus i zdolny sportowiec, prawdziwe złote dziecko swojego liceum, ale gdy jedna z nauczycielek (znakomita jak zawsze Octavia Spencer) zaczyna podejrzewać go o ekstremistyczne poglądy, status chłopaka zmienia się dramatycznie. Onah opowiada tę historię z podskórnym napięciem godnym Hitchcocka – od pewnego momentu zdajemy sobie sprawę, że Luce nie jest bohaterem tak oczywistym, jak mogłoby się wydawać. Bardzo świeże, złożone podejście do tematu stereotypów i uprzedzeń.
6. The Report (reż. Scott Z. Burns)
Choć Raport można obejrzeć na Amazon Prime, to jednak nie ma (jeszcze?) polskiej wersji językowej, dlatego postanowiłem wciągnąć go na tę listę. Obraz Scotta Z. Burnsa, uznanego scenarzysty (m.in. nadchodzące Nie czas umierać), to perfekcyjnie rozpisana intryga polityczno-szpiegowska. Nie jest to film, który wyrywa z butów, ale imponuje w nim przede wszystkim niezwykła spójność narracyjna, pozwalająca widzowi nadążać za skomplikowanymi meandrami amerykańskiego parlamentu, ministerstw i wszelkich innych agend. Adam Driver dostarcza kolejną znakomitą kreację, a na drugim planie błyszczy cały zastęp świetnych aktorów (m.in. Annette Bening, Jon Hamm, Tim Blake Nelson).