MARK RUFFALO. Zwolennik gry zespołowej
Po trzy nominacje do Oscarów i nagród BAFTA, zero statuetek. Złote Globy: dwukrotnie nominowany, brak wygranej. Także w przypadku innych ważnych laurów Mark Ruffalo zazwyczaj musi obejść się smakiem – tak jakby był wystarczająco utalentowany, by zostać zauważonym, ale nie dość, by zasłużyć na wyróżnienie.
Tymczasem w tym skromnym chłopaku z Wisconsin drzemie ogromna ekranowa charyzma – rzecz w tym, że Mark, zamiast tworzyć zachwycające kreacje indywidualne, zwykle wykorzystuje ją do tego, by stać się częścią niezapomnianego zespołu aktorskiego.
Gdy bowiem przyjrzymy się najważniejszym filmom w jego karierze, bez trudu dostrzeżemy, że Ruffalo od pewnego czasu częściej decyduje się na znakomicie obsadzone, „drużynowe” projekty. Tego typu produkcjami były obie części widowiskowej Iluzji (sequel od ósmego lipca na naszych ekranach), dwie – jak dotychczas – odsłony Avengers, a nawet Wszystko w porządku czy niedawny Foxcatcher. Mark doskonale odnajduje się w wieloosobowej, złożonej często z bardziej utytułowanych aktorów, obsadzie, jednak nie pozostaje w niej zaledwie postronnym obserwatorem. Świadczy o tym choćby tegoroczna nominacja do Oscara za rolę Mike’a Rezendesa w Spotlight, filmie ze znakomitym, niezwykle wyrównanym zespołem aktorskim, z Michaelem Keatonem, Rachel McAdams i Lievem Schreiberem na czele. To właśnie autorska taktyka Marka Ruffalo – chowając się w tłumie wielkich osobowości, zagrać na tyle wyraziście, by zostać zapamiętanym.
Ideologiczny tygiel
Mark Alan Ruffalo (jego nazwisko wymawia się z akcentem na pierwszą sylabę, a więc Rafaloł, nie Rafaloł) urodził się 22 listopada 1967 roku w miejscowości Kenosha w stanie Wisconsin. Jego rodzicami byli Marie Rose Hebert, fryzjerka i stylistka, i Frank Lawrence Ruffalo Jr., malarz budowlany, a w czasach licealnych trzykrotny mistrz miasta w zapasach. Zamiłowanie do tej dyscypliny udzieliło się także Markowi, który podczas nauki w szkole średniej również próbował swych sił w tej dyscyplinie. To naturalne, że gdy wiele lat później na horyzoncie pojawiła się możliwość zagrania w Foxcatcher, filmie opowiadającym o losach braci Schultz, mistrzów olimpijskich w zapasach, był jednym z głównych kandydatów.
Zanim jednak trafił do Hollywood i stanął przed możliwością zagrania u reżyserów tak legendarnych jak Bennett Miller, Mark Ruffalo odebrał w domu wychowanie oparte na bardzo różnych ideologiach i systemach moralnych. Jego ojciec był z pochodzenia Włochem i wyznawcą bahaizmu, przodkowie matki-katoliczki wywodzili się z Włoch i francuskiej części Kanady, babcia zaś przekazywała wnukowi wartości ewangelickie. Mark uczęszczał do szkół katolickich i progresywistycznych, przyswajając często bardzo różne ideologie i kształtując w sobie otwartość na problemy świata. Dziś Ruffalo jest nie tylko aktorem, ale także aktywistą, który angażuje się m.in. w działalność przeciwko wydobywaniu gazu łupkowego metodą szczelinowania. To główny cel założonej przez niego organizacji Water Defense, chroniącej dostęp do wody pitnej. Jak sam przyznaje, jego aktywność na tym polu, a także pełne poparcie dla Berniego Sandersa w obecnej kampanii prezydenckiej, z pewnością pozbawią go pewnej liczby fanów, ale jest to cena, jaką płaci się za bycie obywatelem i człowiekiem. Przyznał, że woli utracić teraz część zwolenników niż żałować na łożu śmierci, że nie miał odrobinę więcej odwagi w życiu.
Choć tym, którzy karierę Marka postrzegają przez pryzmat niedawnych blockbusterów, trudno będzie w to uwierzyć, aktywistyczne inklinacje aktora niejednokrotnie ujawniły się także w jego profesjonalnych wyborach. Wspomniałem już o Spotlight Toma McCarthy’ego, dziele o niezwykłym ciężarze gatunkowym, opowiadającym o pedofilii w Archidiecezji Bostońskiej, ale to niejedyny przykład kina zaangażowanego w dorobku Ruffalo. W 2010 roku zagrał we Wszystko w porządku, szeroko docenianej produkcji dotykającej tematu rodzin tworzonych przez rodziców tej samej płci. W filmie Lisy Cholodenko Mark wcielił się w postać dawcy spermy, biologicznego ojca dwójki nastolatków wychowywanych przez lesbijską parę, który nieoczekiwanie zostaje wciągnięty w codzienne życie tej nietypowej rodziny. Odważna obyczajowo komedia brawurowo podejmowała tematy związane z tolerancją i otwartością, Ruffalo swą kreacją zapracował zaś na pierwszą w karierze nominację do Oscara za drugoplanową rolę męską. Bodaj najbardziej zaangażowaną rolą Marka była postać Neda Weeksa, gejowskiego działacza walczącego o wzrost świadomości na temat AIDS w niepozornej produkcji HBO Odruch serca z 2014 roku. Ten kameralny, ważny film, który zdobył m.in. nagrody Emmy i Satellite, jest dziś wymieniany wśród najlepszych obrazów o tematyce LGBT, natomiast kreacja Ruffalo – wyróżniona m.in. nominacją do Złotego Globu – nie ustępuje z pewnością nagrodzonej Oscarem tytułowej roli Seana Penna w Obywatelu Milku z 2008 roku. Mark wykorzystał swój aktywistyczny zapał, by przekonująco przedstawić człowieka walczącego o słuszną sprawę, choć na zupełnie innym polu, niż on sam to czyni.
Znawca ciemnej strony
Postaci, w które wciela się Ruffalo, często zmagają się z niezwykle trudnymi życiowymi wyzwaniami lub konsekwencjami swych decyzji. W świetnej Drodze do przebaczenia Terry’ego George’a z 2002 roku zagrał młodego rozwodnika, który śmiertelnie potrąca samochodem małego chłopca i ucieka z miejsca wypadku. Jego bohater zmaga się z ciemną stroną swej natury, która nakazuje mu ukrywać swój czyn i zacierać ślady mogące połączyć go z tym zdarzeniem. Film George’a w wiarygodny sposób ukazuje niszczącą siłę poczucia winy, które towarzyszy głównemu bohaterowi. I choć rola Ruffalo, podobnie jak sam film, nie została odpowiednio zauważona, jest świadectwem wielkiego talentu dramaturgicznego tego aktora. Była nim także jego pierwsza przełomowa rola, w Możesz na mnie liczyć Kennetha Lonergana z 2000 roku, wzruszającym portrecie rodzeństwa rozdzielonego przez rodzinne tragedie i życiowe porażki. Mark wcielił się tam w niepoukładanego życiowo Terry’ego, który pojawia się w domu rodzinnym i musi zająć się swym ośmioletnim siostrzeńcem. Ta ciepła historia o niełatwych relacjach rodzinnych zwróciła uwagę na nie najmłodszego już wtedy aktora (miał wówczas trzydzieści trzy lata), a jemu najwyraźniej uświadomiła, że role w wymagających emocjonalnie dramatach to coś, co chciałby robić częściej. Wystąpił w jeszcze co najmniej kilku takich tytułach, a ostatnie z nich to wspomniany Foxcatcher i Infinitely Polar Bear Mayi Forbes z 2014 roku, za rolę w którym Ruffalo zdobył ostatnią jak na razie nominację do Złotego Globu.
Ciemną stronę swej postaci eksploruje Mark także, a może przede wszystkim, jako doktor Bruce Banner, znany jako The Hulk.
Marvelowska postać, w którą Ruffalo wcielił się w dwóch częściach Avengers (w dwóch solowych filmach o Hulku w Bannera wcielali się Eric Bana i Edward Norton), to rekonstrukcja motywu doktora Jekylla i pana Hyde’a. Bohater, którego potworna, napędzana gniewem zielona natura czyni zeń najbardziej niestabilnego superherosa wszech czasów, awansowała Marka na szczyty box office’u i przyniosła ogromną popularność. I choć fani z pewnością żałowali, że postać Hulka nie wystąpiła w wyjątkowo mocno obsadzonej trzeciej odsłonie przygód Kapitana Ameryki, ich cierpliwość zostanie wynagrodzona już niedługo – występ zielonego olbrzyma w Thor: Ragnarok, trzeciej części serii o komiksowym bogu piorunów, został oficjalnie potwierdzony, dlatego już możemy zacierać ręce na więcej pojedynków tak ekscytujących, jak w pierwszej części Avengers. Póki co, Ruffalo podziwiać możemy na ekranach w Iluzji 2, sequelu efektownej produkcji o grupie sztukmistrzów przekraczających granice wyobraźni. Mark wciela się w tej serii w postać co prawda niespecjalnie uzdolnioną magicznie, ale niezwykle ważną dla przebiegu całego ekranowego przedsięwzięcia.
Docenić życie
W 2001 roku Mark Ruffalo był na początku dobrze zapowiadającej się kariery, świeżo po ślubie z Sunrise Coigney i narodzinach pierwszego syna Keena. Właśnie wtedy, po sukcesach w Możesz na mnie liczyć i Ostatnim bastionie, dowiedział się, że ma guza mózgu, który spowodował tymczasowy paraliż twarzy. Choć początkowo Mark załamał się – podobnie jak zrobiłoby to wielu innych trzydziestolatków, słysząc taką diagnozę – postanowił, że nie straci wszystkiego, na co tak ciężko pracował. Stoczył długą i męczącą walkę, która zakończyła się skuteczną operacją, choć guz nie zniknął z jego organizmu bez śladu, powodując nieodwracalną utratę słuchu w lewym uchu. Ciężkie doświadczenia – w tym także śmierć brata w 2008 roku – nie załamały Ruffalo. Dziś ma trójkę dzieci, jest gwiazdą Hollywood i zapalonym aktywistą, który nie tylko żyje pełnią życia, ale ma w sobie siłę, by walczyć o sprawy innych. Jak mówi sam aktor, choroba była dla niego cenną lekcją na temat kruchości życia i śmiertelności, którą otrzymał o jakieś dziesięć, piętnaście lat wcześniej niż jego rówieśnicy. Dziś więc może czuć się jeszcze większym herosem niż wszechmocny Hulk, w którego z powodzeniem wciela się już od kilku lat. A Hulk, jak wiadomo, jest niezwyciężony.
korekta: Kornelia Farynowska