Publicystyka filmowa
JA, KLAUDIUSZ. Recenzja klasycznego arcydzieła BBC
JA, KLAUDIUSZ to znakomity serial BBC, odzwierciedlający starożytny Rzym w pełnym blasku, z mistrzowską grą Dereka Jacobiego.
Ten kameralny serial produkcji BBC od lat pozostaje jednym z najdoskonalszych ekranowych portretów starożytnego Rzymu. Wybitne aktorstwo w połączeniu z wybitnym scenariuszem na podstawie dylogii książek Roberta Gravesa (Ja, Klaudiusz oraz Klaudiusz i Messalina) składa się na dzieło kompletne, wielkie, poruszające. W naszym kraju serial nadal cieszy się estymą, w czym niemała zasługa doskonałego polskiego dubbingu. W czym jeszcze tkwi nieprzemijająca magia tej produkcji z Derekiem Jacobim?
Ja, Tyberiusz Klaudiusz Neron Germanik i tak dalej, i tak dalej, który tak niedawno znany byłem przyjaciołom, krewnym, znajomym jako Klaudiusz Idiota, Klaudiusz Jąkała, Klau-Klau-Klaudiusz, a w najlepszym razie jako „biedny stryjaszek Klodzio”, przystępuje do spisania dziwnej historii swojego życia…
Nikt nie spodziewał się, że zostanie czwartym w historii cesarzem Rzymu. Znajdował się stosunkowo daleko w linii sukcesji, poza tym – przede wszystkim – przyszedł na świat z licznymi ułomnościami ciała. Klaudiusz był na wpół głuchy, kulał, jąkał się, cierpiał na niekontrolowane ślinotoki i skurcze mięśni twarzy, przeszedł paraliż dziecięcy i szereg innych chorób, z których każda pozostawiła na nim piętno.
Rodzina cesarska uważała, że w ślad za upośledzeniem fizycznym idzie intelektualne. Traktowano go jak idiotę: własna matka, córka Marka Antoniusza, nazywała go monstrum zaczętym, a niedokończonym przez naturę. Młodego Klaudiusza trzymano zatem z dala od wszelkich wystąpień publicznych, nie pozwalając, by jego odrażający widok psuł dobre imię i honor panującej dynastii.
Pozostawiony sam sobie, pogardzany, nieśmiały i samotny chłopiec znalazł pocieszenie w książkach i zdobył staranne wykształcenie. Nawet gdy został już cesarzem, określał siebie w pierwszej kolejności jako historyka. Był też ostatnim znanym człowiekiem, który znał język Etrusków: ludu zamieszkującego Półwysep Apeniński przez Rzymianami. Trzymając się na uboczu, przetrwał wszystkie okresy czystek i spisków, przeżył rządy Oktawiana Augusta, Tyberiusza i szalonego Kaliguli. Kiedy ten ostatni został zamordowany i doszło do rozruchów, Klaudiusza uratowało to, że nikt o nim nie pamiętał – według podań miał przetrwać zamieszki schowany za kotarą. Po rzezi okazało się, że jest on jedynym dorosłym mężczyzną z dynastii julijsko-klaudyjskiej i jako takiemu przysługuje mu tron.
Klaudiusz był wówczas człowiekiem starym jak na ówczesne realia – miał pięćdziesiąt jeden lat i niewiele sił. Senatorzy cieszyli się z takiego obrotu rzeczy, sądząc, że oto trafił im się cesarz, którym będą mogli sterować wedle uznania. Mylili się – lata obserwacji z boku, nieufność do otoczenia i nabyta mądrość złożyły się na to, że Klaudiusz okazał się nadspodziewanie sprawnym władcą. Mimo tego jego rządy wypełniała nieustanna walka o szacunek, którego nie zagwarantował mu nawet militarny podbój Brytanii. Dla większości senatorów pozostał Klau-Klau-Klaudiuszem, pośmiewiskiem całego Rzymu.
Nieszczęśliwe okazały się również jego związki z cesarskimi małżonkami: Messalina przeszła do historii jako symbol zepsucia i nimfomanii, z kolei Agrypina najprawdopodobniej otruła Klaudiusza potrawką z grzybów, by posadzić na tronie swego syna z poprzedniego małżeństwa – Nerona, piątego cesarza z Rzymu.
Tak w telegraficznym skrócie wygląda zdumiewająca historia Klaudiusza, sfabularyzowana przez pisarza Roberta Gravesa i przeniesiona na ekran w 1976 r. przez ekipę BBC: reżysera Herberta Wise’a i scenarzystę Jacka Pulmana. Wizja starożytnego Rzymu stworzona przez Gravesa jest wiarygodna i wiernie trzymająca się źródeł, chociaż niepozbawiona twórczej, oryginalnej interpretacji wydarzeń. Autor – a za nim twórcy serialu – chętnie zawierza też barwnym plotkom Swetoniusza, wprowadzając do swojej narracji niewiarygodne anegdotki zaczerpnięte z dzieł tego starożytnego historyka, np.
zakład Messaliny z prostytutką o to, która z nich potrafi dłużej uprawiać seks bez przerw na odpoczynek. Klaudiusz w ujęciu Gravesa to postać tragiczna, a do tego bohater w typie Forresta Gumpa: niepozorny i naiwny, mimowolnie stający się uczestnikiem wielkiej historii.
Jacobi o mały włos nie dostałby tej roli, dziś uznawanej za jego najsłynniejszą. Jednym z pierwszych typów był Charlton Heston (!), na szczęście gwiazdor nie znalazł dla Klaudiusza czasu. To Jacobi urodził się po to, by zostać Klaudiuszem. Jego jąkanie, gesty, mimika, tembr głosu składają się na postać budzącą współczucie i podziw zarazem (sceny w senacie!), nawet przez moment nieosuwającą się w stronę karykatury. W Klaudiusza Jacobiego się wierzy i przejmuje się jego losami.
Chcemy zaopiekować się tym małym, niekochanym chłopcem, dla którego nikt nie przewiduje miejsca na cesarskim dworze. Kibicujemy mu, kiedy wkracza w świat wielkiej polityki i wbrew oczekiwaniom doskonale sobie w nim radzi: wykorzystując fakt, że inni nie doceniają go i postrzegają jako nieszkodliwego głupka. Płaczemy, kiedy dowiaduje się o wszystkich zdradach swej wielkiej miłości, Messaliny, i obserwujemy z przejęciem, jak po jej śmierci traci całą chęć do życia, popada w depresję i obojętność, wreszcie: oddaje pełnię rządów Agrypinie i w końcu zostaje przez nią usunięty jak niepotrzebny mebel.
Ja, Klaudiusz to nie tylko wielka rola Jacobiego: to cała galeria wyrazistych postaci. Mamy tu popisy niegdysiejszej żony Petera O’Toole, Siân Phillips, jako Liwii oraz gwiazdy X-menów Patricka Stewarta jako Sejana, a także znakomite występy całego szeregu innych wspaniałych brytyjskich aktorów. Hipnotyzująco odrażający jest John Hurt jako obłąkany Kaligula. Każdy jego wyskok i szaleństwo mają w sobie pewien straceńczy tragizm i rozpacz. W interpretacji wybitnego angielskiego aktora Kaligula staje się symbolem deprawacji, do której prowadzi władza. Niezapomnianą kreacją jest także z pewnością Messalina szerzej nieznanej Sheili White. Jej śliczna, niewinna buzia ma w sobie coś niebezpiecznego – nietrudno się dziwić Klaudiuszowi, że traci dla młodej żony głowę i wierzy we wszystkie jej kłamstwa. Aktorom z Wysp niczym nie ustępują polscy aktorzy dubbingowi, którym należą się brawa za wspaniałą interpretację swoich postaci.
Serial oglądałam trzykrotnie – dwa razy z polskim dubbingiem, jeden raz po angielsku – i chociaż to w wersji oryginalnej produkcja wypada moim zdaniem lepiej, to Klaudiusz w mojej głowie zawsze mówi głosem Stanisław Brejdyganta.
Scenografia i kostiumy w serialu są umowne, efekty specjalne i wybuchy nieobecne. Nie ma to najmniejszego znaczenia. Ja, Klaudiusz to opowieść o ludziach, a nie widowisko o kukiełkach. Porywający spektakl ludzkich namiętności: władzy, miłości, okrucieństwa. Oglądanie tego serialu daje widzowi poczucie obcowania z kulturą na najwyższym poziomie – z inteligentnym scenariuszem, pięknem słowa, pełnokrwistymi postaciami, wybitnym aktorstwem. To ostentacyjnie nienowoczesna opowieść (widzowie przyzwyczajeni do silniejszych bodźców powiedzieliby wręcz, że przestarzała), nieśpiesznie rozwijająca się i tchnąca szlachetnym spokojem.
Elegancja, intelektualizm i skromność to określenia dobrze oddające ducha Ja, Klaudiusz: dzieła bliższego teatrowi niż typowej produkcji telewizyjnej. Teatr telewizji zatem? Tak, na najwyższym możliwym poziomie.
Wcale nie potrzeba wielkiego rozmachu, by historia Rzymu mogła ożyć na oczach widzów. Wystarczy głębokie zrozumienie owej historii, refleksja nad nią i umiejętność wyciśnięcia z niej czegoś więcej niż banału i sandału. Rozpisany na 13 odcinków serial BBC jest właśnie taką produkcją. Miłośnikom historii i polityki da satysfakcję, fanom zawiłych intryg i relacji dostarczy rozrywki, a melancholicy będą mieli niejedną okazję do zadumy i łez.
