HORRORY, na które WARTO CZEKAĆ W 2024 roku
2023 rok dostarczył w zakresie horrorów sporo dobrego, o czym pisałem w podsumowaniu roku w tym gatunku. Czy 2024 mu dorówna? Pożyjemy, zobaczymy. Jest jednak szansa, że rozpoczęty właśnie rok przyniesie co najmniej kilka pozycji, którymi będzie można się zachwycić, a przynajmniej cieszyć. Jak zawsze można czekać na niespodziewane przeboje grozy, ale jest też kilka tytułów, których już teraz warto wypatrywać.
„Ciche miejsce: Dzień pierwszy”
Dwie części survivalowego widowiska akcji i grozy Johna Krasinskiego zostały dobrze przyjęte zarówno przez krytykę, jak i widownię. Nic dziwnego, że Paramount chce kontynuować serię. Jak zwykle bywa z franczyzami, teraz przyszła kolej na prequel, pokazujący pierwsze dni po katastrofie, której skutki mogliśmy poznać w poprzednich filmach. Tym razem zobaczymy innych bohaterów i inne konfiguracje personalne, a gwiazdami będą m.in. Lupita Nyong’o (To my) i Alex Wolff (Hereditary). Za kamerą zamiast Krasinskiego stanie natomiast Michael Sarnoski, autor świetnej Świni. Myślę, że jest na co czekać. Film trafi na ekrany w czerwcu.
„Przeklęta woda”
W momencie kiedy piszę ten tekst, na amerykańskie ekrany wchodzi współprodukowany przez Jamesa Wana i sygnowany wspólnie przez Universal i czarnego konia zeszłorocznego box office’u Blumhouse Productions: Night Swim, po polsku Przeklęta woda. Film Bryce’a McGuire’a opiera się na prostym pomyśle, a mianowicie opętanym przez demony basenie, w którym toczyć się ma większość akcji. Trailery zwiastują sprawne gramatycznie widowisko z potencjałem na niezłą internetową promocję przez memy i wycinki z poszczególnych scen. W Polsce premiera planowana jest na 1 marca.
„Terrifier 3”
Terrifier i jego sequel wystrzeliły karierę Damiena Leone jako twórcę nowej kultowej pozycji sezonu Halloween i okolic. 25 października zobaczymy trzecią część przygód morderczego klauna Arta, pierwszego od dawna naprawdę wyrazistego i oryginalnego slasherowego antagonisty – tym razem w scenerii świątecznej. Znowu ma być mocniej, więcej, bardziej krwawo i jeszcze bardziej ekstremalnie. Na razie twórcy Terrifiera wypada dać kredyt zaufania – zobaczymy, na ile starczy impetu prostego jak rzeźnicki nóż konceptu, ale można zakładać, że na trzecią część jeszcze spokojnie da radę.
„Urojenie”
Kolejną produkcją od Blumhouse, której można wypatrywać z zainteresowaniem w 2024 roku, jest Urojenie. Planowana na marzec premiera ma kręcić się wokół motywu pluszowego misia opętanego żądzą zemsty na dawnej przyjaciółce zabaw. W zarysie fabuły wyczytać można splatające się motywy matczynej grozy, długich cieni przeszłości i wyrazisty artefakt. Czy okaże się to połączenie udane i na ile, przekonamy się już wkrótce. Dostępne zapowiedzi prezentują się dość zacnie, można więc oczekiwać co najmniej sprawnego widowiska grozy, które być może da radę kontynuować dobrą komercyjną passę Blumhouse.
„MaXXXine”
X było ciekawym metaslasherem, ale jeszcze nic nie urywało. Natomiast prequel filmu Ti Westa: Pearl to instant classic współczesnego kina grozy i jak dotąd najlepsza rola Mii Goth. Po tym, co zobaczyliśmy w tamtym filmie, trudno nie wyczekiwać z wypiekami na twarzy zwieńczenia trylogii przygotowanej przez Westa i Goth. W tej części mamy obserwować dalsze losy tytułowej bohaterki, znanej już z X, która rusza na podbój Hollywood. Oprócz głównej gwiazdy w obsadzie mamy zobaczyć Michelle Monaghan, Kevina Bacona, Elizabeth Debicki i Giancarlo Esposito, możemy więc liczyć na coś naprawdę ciekawego. Mam nadzieję, że MaXXXine trafi do kin szybciej niż później (na razie nie ma oficjalnej daty premiery) i dostaniemy kolejną soczystą pozycję, która sprosta oczekiwaniom wywindowanym przez Pearl.
„Nosferatu”
Na koniec przyszłego roku można planować już randkę z wampirem. Nie byle jakim, bo samym Nosferatu. Dlaczego mielibyśmy się ekscytować kolejnym remakiem klasycznego horroru? Choćby tylko dlatego, że zajął się nim Robert Eggers, który jak do tej pory nie popełnił w swojej karierze złego filmu. Ba, wszystkie trzy jego pełne metraże to dzieła zapierające dech w piersiach, i to nie tylko w sferze horroru. Nosferatu to jego wymarzony od lat projekt, a pokazane niedawno teasery przyprawiają o ciarki. W tytułowego bohatera wcieli się Bill Skarsgård, a towarzyszyć mu będą m.in. Lily-Rose Depp oraz Willem Dafoe. Liczę, że to będzie mocne zwieńczenie roku – zarówno w nurcie grozy, jak i w ogóle – i rezerwuję dla Nosferatu miejsce w moich rankingach najlepszych premier 2024. Robercie Eggersie, nie zawiedź mnie.