5 powodów, dla których „THE BATMAN” może być NAJLEPSZYM filmem o Batmanie
Na niesprecyzowanym wciąż horyzoncie zbliża się The Batman (wciąż nieoficjalny tytuł widowiska), czyli kolejna filmowa interpretacja tej kultowej postaci. Tym razem maskę Mrocznego Rycerza założy Robert Pattinson, co w oczach niektórych już skreśliło projekt. Ja uważam, że film Matta Reevesa może okazać się najlepszym filmem o Batmanie.
Oczywiście, kocham filmy Tima Burtona, uwielbiam Batman v Superman, trudno mi też nie docenić dokonań Christophera Nolana, ale w kolejnym projekcie zauważam potencjał na najbardziej rzetelną, uniwersalną, a dlatego najlepszą ekranizację historii tej osiemdziesięcioletniej postaci.
Brak pośpiechu
Współczesne blockbustery mocno cierpią z powodu stosowanej od lat taktyki, według której najpierw ustala się daty premier, a dopiero myśli o realizacji filmu. Nawet najwięksi gracze przekonali się boleśnie, że udana produkcja tworzona w pośpiechu to raczej wyjątek potwierdzający regułę. Dlatego cieszy, że Matt Reeves – któremu studio powierzyło rolę stworzenia nowego filmu o Batmanie – pracuje w swoim niespiesznym tempie. Przypominam, że poprzednie projekty związane z tą postacią, przy których twórcy nie musieli nigdzie się spieszyć, to Batman Tima Burtona i Batman: Początek Christophera Nolana. Otwarcia dwóch najbardziej cenionych wizji filmowego Mrocznego Rycerza.
Warner na fali
Znacząco odwróciła się (odpukać!) pozycja Warnera w świecie ekranizacji komiksowych. Studio nie jest już w miejscu, w którym było pięć lat temu, kiedy zapowiadało trylion filmów związanych ze światem DC, które albo nie powstały, albo nie przekonały do siebie fanów, widzów czy krytyków. Dziś mogą budować swoje uniwersum na bardzo dobrze przyjętych filmach o Wonder Woman, Aquamanie, Shazamie, a także wsparci fenomenalnym odbiorem Jokera. Oznacza to inny komfort pracy, brak presji i w końcu chyba spostrzeżenie, że małe ryzyko, odrobina luzu i zaufanie twórcom to zwyczajnie lepsza droga. Droga, która prowadzi do sukcesu.
Obsada
Absolutnie uwielbiam Michaela Keatona i Bena Afflecka w roli Batmana, ale nie da się ukryć, że stworzyli oni kreacje mocno osadzone w konwencji filmów i wizji twórców (a kiedy Affleck musiał w Lidze Sprawiedliwości poza nią uciec, zwyczajnie poległ). Kocham Christiana Bale’a za jego znakomite dramatyczne role, ale z ten z kolei zupełnie nie odnajduje się w kinie rozrywkowym. Interpretacje Vala Kilmera i George’a Clooneya litościwie przemilczę. W Robercie Pattinsonie z kolei (który każdemu, kto widział jakiś film z nim poza Zmierzchem, udowodnił już, że jest znakomitym aktorem) widzę ogromny potencjał na stworzenie kreacji totalnej – Bruce’a Wayne’a i Batmana, który odnajdzie się w każdym aspekcie tej postaci, w każdej interpretacji i który z powodzeniem może grać ją przez kilka dobrych lat. A jeśli dorzucimy do tego przecieki o planowanym obsadzeniu Jonah Hilla i Jeffreya Wrighta, to aż przebieram nogami z niecierpliwości. Osobiście modlę się jeszcze o Andy’ego Serkisa w roli Hugo Strange’a i Vanessę Kirby jako Catwoman.