search
REKLAMA
Recenzje

STARFISH. Niepowtarzalne science fiction, o którym trudno zapomnieć

Starfish, podobnie jak dziwaczny sen, to niepowtarzalne doświadczenie, które można poddawać szczegółowej analizie albo po prostu zdać się na intuicję.

Mikołaj Lewalski

11 czerwca 2025

starfish
REKLAMA

Tekst z archiwum Film.org.pl (29.04.2019)

Tajemnicza rozmowa przez radio i równie niejasny obrazek rodem z postapokaliptycznego kina o inwazji obcych. W ten sposób rozpoczyna się Starfish, już na starcie sugerując nieprzewidywalność kierunku, jaki obierze przedstawiona historia. Po tym enigmatycznym wstępie poznajemy Aubrey – młodą dziewczynę, która desperacko próbuje nie stracić nad sobą kontroli na pogrzebie najlepszej przyjaciółki, Grace. Lakoniczne dialogi są pozbawione nachalnej ekspozycji, a brak szerszego kontekstu wprowadza niepewność. Co się działo w czasie poprzedzającym śmierć Grace? Kim jest mężczyzna, którego obecność na stypie wytrąciła Aubrey z równowagi? Co miała na myśli kobieta, która rozmawiała z młodą dziewczyną na temat wskazówek ukrytych w muzyce? Z każdą chwilą przybywa znacznie więcej pytań niż odpowiedzi, a to dopiero początek.

Szukająca ucieczki przed zewnętrznym światem Aubrey włamuje się do mieszkania swojej zmarłej przyjaciółki. Obcuje z jej przedmiotami i naśladuje jej nawyki, próbując w ten sposób zbliżyć się do osoby, której już nie ma. Ten proces żałoby zostaje jednak zaburzony, kiedy następnego dnia okazuje się, że w okolicy (a być może nie tylko) miało miejsce jakieś apokaliptyczne wydarzenie. Całe miasteczko zostało zasypane śniegiem, a rozległe zniszczenia i ślady krwi wskazują na obecność czegoś złowieszczego i niebezpiecznego. To zjawisko zdaje się mieć jakiś związek ze zmarłą Grace, która zostawiła po sobie kasety z nagraniami mgliście tłumaczącymi ten obrót spraw. Aubrey zostaje wysłana na poszukiwania pozostałych kaset, które mogą wyjaśnić wielką tajemnicę i być może położyć kres temu, co się dzieje.

Ten zwrot akcji wywraca do góry nogami wszystko, co wcześniej wiedzieliśmy na temat rzeczywistości filmu. Próbujemy samodzielnie uzupełniać luki w narracji i wytłumaczyć sobie przebieg zdarzeń, ale kiedy już nam się wydaje, że jesteśmy bliscy osiągnięcia tego celu, film wprowadza kolejne zagadki. Podobnie jak Aubrey, usiłujemy poskładać strzępy w klarowną całość, ale uniemożliwiają to nam coraz to nowe komplikacje. Czy cały ten postapokaliptyczny wątek ma miejsce wyłącznie w głowie bohaterki? Co symbolizują urywane sceny i wizje, które stopniowo zatracają ciąg przyczynowo-skutkowy? A może to wszystko jest jedną wielką metaforą? W pewnym momencie usilne szukanie jednego właściwego rozwiązania traci sens, a ważniejsze staje się współtowarzyszenie Aubrey w jej przeżyciach. Pewne kwestie są niemożliwe do objęcia rozumem, a emocje to jedyne narzędzie ich percepcji. W ten sposób zostają przedstawione druzgocząca żałoba i wyrzuty sumienia. W umyśle cierpiącej osoby cała rzeczywistość legła w gruzach, a poskładanie jej z powrotem w całość jest niezwykle wymagającym procesem. Możliwości interpretacji jest tu wiele; być może postapokaliptyczny scenariusz rzeczywiście ma miejsce, a wewnętrzna podróż bohaterki koresponduje z tymi wydarzeniami. Nie można też wykluczyć, że cała przedstawiona historia jest metaforą osobistego końca świata i próby przepracowania traum w celu naprawienia szkód i odzyskania wewnętrznej stabilizacji. Jestem przekonany, że Starfish zafascynuje niejednego widza i sfrustruje jeszcze więcej osób. Z pewnością nie ma tu także mowy o jednej właściwej interpretacji, która magicznie nada sens wszystkiemu, czego doświadczyliśmy.

starfish

To odważny filmowy koncept i nie miałby on szansy na powodzenie, gdyby nie fantastyczna Virginia Gardner wcielająca się w rolę Aubrey. To na jej barkach spoczywa ciężar całej produkcji i aktorka radzi sobie z tym wyzwaniem bezbłędnie. Jej bohaterka to pełna wrażliwości młoda dziewczyna prześladowana przez tragedię i osobiste demony. Ma w sobie pewną niewinność, ale także hardość, która nadaje jej charakter. Występ Gardner podtrzymuje niepewność widza zastanawiającego się nad tym, co właściwie ogląda – przyziemne wydarzenia czy symboliczne obrazy. Dziewczyna znajduje idealny balans między naturalnymi ludzkimi reakcjami a płynięciem przez rzeczywistość rodem ze snu. Jej wysiłki bezbłędnie wspiera intrygująca warstwa wizualna – praca kamery podczas scen związanych z niebezpieczeństwem przywodzi na myśl coś rodem z nocnego koszmaru, a elementy takie jak wilczy strój bohaterki i animowana sekwencja budują poczucie odrealnienia. Wartościowy przekaz jest ukryty także w muzyce, która odgrywa dużą rolę w filmie i w teledyskowym stylu, nadającym tempo poszczególnym sekwencjom. Potrafiłbym zrozumieć zarzut, że niejasności i potencjalnych tropów w historii jest tu zwyczajnie za dużo.

Rekonstruowanie siebie kawałek po kawałku i stawianie czoła trudnej przeszłości z perspektywy czasu ma więcej wspólnego ze snem niż jawą i właśnie takie wrażenia przywołuje ten film. Starfish, podobnie jak najbardziej dziwaczny sen, to niepowtarzalne doświadczenie, które można poddawać szczegółowej analizie albo po prostu zdać się na intuicję i wynieść z niego emocje oraz skojarzenia, jakie w nas sprowokował. Bez wątpienia jest to seans, o którym trudno będzie zapomnieć.

starfish

REKLAMA