search
REKLAMA
Recenzje

OSTATNI WIKING. Kryzys wieku współczesnego [RECENZJA]

Okazuje się jednak, że męskości nie wystarczy wyzwolić ze społecznych ram, ale trzeba ją także zrekonstruować.

Tomasz Raczkowski

18 lipca 2023

REKLAMA

Męskość, jej ciemne strony oraz kryzys są ostatnio częstym tematem dyskursów społecznych, również filmów. Tytuły z ostatnich lat, które konfrontują się w ten czy inny sposób z problematyką murszejącej pod naporem czasów roli genderowej wiązanej z układem chromosomów XY, można mnożyć. Kolejnym głosem w tej debacie jest Ostatni wiking Thomasa Daneskova, podchodzący do tematu od strony zabarwionej kryminalnie komedii.

Głównego bohatera Martina poznajemy, gdy odziany w skóry, z łukiem i włócznią przemierza norweskie lasy w nadziei na zdobycie kolacji. Łowiecki szlak doprowadza go do… stacji benzynowej, gdzie bez powodzenia próbuje przekonać zdezorientowanego sprzedawcę do zakupu na krechę. Krótka prezentacja mówi nam o protagoniście kilka rzeczy: nie wygląda na 17 lat, jest Duńczykiem, ubiera się w stylu co najmniej retro i nie boi się zawalczyć o swoje. Więcej charakterystyki w dalszej części programu.

Zaczynem fabularnym jest spotkanie Martina z Musą, który ranny ucieka z miejsca kolizji z łosiem. Mężczyźni zawiązują w dziczy specyficzny sojusz. Jeden ratuje drugiego i tak zaczyna się ich wspólna podróż przez norweskie odludzie. Martin jest zbiegiem z cywilizacji, który wobec kryzysu wieku średniego postawił na radykalny powrót do korzeni, w tym przypadku – do stylu życia przodków. Musa również ucieka, tyle że przed bardziej namacalnym zagrożeniem i z mniej ideowych pobudek. Mamy tu więc klasyczną dynamikę przeciwieństw połączonych przez przypadek, w której każda ze stron będzie miała okazję skonfrontować się ze swoimi problemami. Tym bardziej że tropem towarzyszy z przypadku podążają policjanci, a także zaniepokojona zniknięciem Martina Anne – jego partnerka – jak również porzuceni towarzysze Musy.

Daneskov buduje Ostatniego wikinga na silniku klasycznej skandynawskiej komedii – mamy więc niespecjalnie bystrych policjantów, wyłamanie ze skandynawskiego opiekuńczego snu, dawkę animozji sąsiedzkich i ładnie rozrysowany konflikt charakterów. Wśród standardowych elementów nieco melancholijnej i niestroniącej od bardziej brutalnych elementów opowieści komediowo-kryminalnej dryfują swobodnie tematy rozczarowania życiem, ucieczki od rzeczywistości i próby odzyskania własnego „ja”. Łącząc Martina z Musą, twórcy sprawnie rozwijają refleksje na temat maczystowskich i tradycjonalistycznych modeli okazywania samczej tożsamości. Wszystko to oprawione jest charakterystycznym spleenem, uruchamianym wyraziście przez wątek rozczarowania dorosłym życiem i powrót do źródeł w stylu archeologii eksperymentalnej. Nietypowa para dociera zresztą do wioski rekonstruującej obyczaje i życie wikingów, gdzie Martin konfrontuje się z wyobrażeniami na temat nieskażonego cywilizacją życia. Martin próbuje zrekonstruować stłamszoną na różne sposoby męskość, zwraca się ku tęsknocie za dawnymi ścieżkami i wzorcami siedzącymi głęboko w popkulturze, którą konsumuje.

Okazuje się jednak, że męskości nie wystarczy wyzwolić ze społecznych ram, ale trzeba także zrekonstruować – sama w sobie, uwolniona od tego, co ograniczało jej instynkty, jest bardziej destrukcyjna niż wyzwalająca. Przemiana musi być poparta refleksją, którą wymusza na bohaterach sytuacja, w której wspólnie się znaleźli. Co ciekawe, Ostatni wiking nie popada w dydaktyzm, a całości nie puentuje ckliwy morał – widz raczej musi sam wydobyć konkluzje z podsuniętych konfliktów i czytelnych symboli. Tematyka sentymentu do dawnej kultury bezlitosnych wojowników jest ciekawym kontekstem, który pozwala filmowi nabrać własnej specyfiki – mitologizowani, popkulturowo eksploatowani do granic możliwości wikingowie dla współczesnych, ułożonych, nieco stłamszonych i czujących brak sensu mieszkańców północy Europy są atrakcyjnym fantazmatem własnej przeszłości, w którym mogą szukać pociechy w niedolach dnia dzisiejszego. Jednak jak to bywa ze zwrotami do atrakcyjniejszych modeli, rzadko przynoszą one ukojenie, o czym jest w znacznej mierze Ostatni wiking.

Szkoda trochę, że w drugiej połowie twórcy bardziej oparli się na kryminalnej intrydze wprowadzonej przez postać Musy, a mniej miejsca poświęcili trajektorii psychologicznej uciekającego od codzienności Martina. Jego przemiana jest w efekcie nieco drugorzędna wobec przejmującego prym wątku starcia ze stróżami prawa i byłymi kolegami zbiega. Owszem, główny bohater dociera w trzymającej w napięciu kulminacji do rozwiązania swoich wewnętrznych konfliktów, ale dzieje się to nieco mechanicznie, mimochodem. Brakuje nieco rozwinięcia rzucanych tu i ówdzie spleenowych refleksji czterdziestolatka i wyciągnięcia z nich problematyzacji współczesnego społeczeństwa i męskości. Mimo tego niedostatku Ostatniemu wikingowi udaje się dowieźć klarowne puenty dla wszystkich kluczowych postaci, a centralny motyw ucieczki spięty zostaje ładną klamrą. Daneskov realizuje gatunkowe schematy bez większego kombinowania, ale z wprawą, dostarczając solidnej filmowej narracji.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, praktyk kultury filmowej. Entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA