OSTATNI LIST OD KOCHANKA. Nowy romans na Netfliksie
Ostatni list od kochanka od wczoraj można obejrzeć na Nefliksie. To ekranizacja kolejnej powieści Jojo Moyes – do tej pory na ekran przeniesiono popularne Zanim się pojawiłeś z 2016 roku z Emilią Clarke i Samem Claflinem w rolach głównych – poczytnej autorki powieści romantycznych, mogącej spokojnie konkurować pod względem popularności z Nicholasem Sparksem (na podstawie jego powieści zrealizowano szereg lubianych filmów romantycznych, takich jak Pamiętnik, Szkoła uczuć czy Wciąż ją kocham).
Fabuła Ostatniego listu od kochanka rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych. Londyn, 1965 rok. Jennifer Stirling (Shailene Woodley) przeżyła wypadek samochodowy i właśnie powraca ze szpitala do swojej pięknej, londyńskiej willi, zmagając się z utratą pamięci. Nie pamięta wielu wydarzeń sprzed wypadku – dokąd jechała, jak pojawiła się ta blizna na jej policzku, kim była i czy czuła się szczęśliwa w swoim życiu. Nie do końca komfortowo czuje się też w obecności swojego męża, przystojnego blondyna i biznesmena Laurence’a (Joe Alwyn), choć nie wie do końca dlaczego. Kiedy przypadkiem odnajduje zaadresowane do niej listy miłosne, podpisane lakonicznym „B.” lub „Boot” (jak się wkrótce dowiemy, pod tymi hasłami kryje się kochanek kobiety, Anthony O’Hare – w tej roli Callum Turner), Jennifer jest zdeterminowana, by odkryć, co ukrywa przed nią mąż i co działo się w jej życiu przed wypadkiem.
Historia Jennifer przeplata się na ekranie z historią Ellie Haworth (Felicity Jones), rozgrywającą się we współczesnym Londynie. Młoda kobieta jest dziennikarką redakcji „The London Chronicle”. Ellie jest pracoholiczką, która nie myśli o poważnym związku z powodu trudnego rozstania. Przygotowując się do nowego artykułu o byłej pracowniczce, odkrywa w redakcyjnym archiwum jej tajemnicze, miłosne listy podpisane… tak, literą „B.” lub ksywką „Boot”. Zafascynowana podejmuje dalsze poszukiwania, próbując odkryć tożsamość kochanków, w czym pomaga jej Rory (Nabhaan Rizwan), pracownik archiwum.
Mamy więc tu dwie równolegle rozgrywające się historie miłosne, które w końcu się splatają. Narracja jest płynna, linie czasowe przeplatają się ze sobą w logiczny sposób, bez zgrzytów i nie pomijając żadnych wątków. Oświetlenie jest tutaj miękkie, nieco rozmyte, dzięki czemu daje wrażenie romantycznej, marzycielskiej idylli. Reżyserka Augustine Frizzell (Never Goin’ Back, jeden z odcinków serialu Euforia) i scenarzyści Nick Payne i Esta Spalding odrobili lekcję z tworzenia romansów, po kolei odhaczając wszystkie gatunkowe klisze. Niestety, choć pozornie wszystko gra, Ostatni list do kochanka to filmowy romans bez emocji, w którym postacie są nieco papierowe.
Laurence to stereotypowa karykatura bogatego dupka, Rory to typowy nieśmiały pracownik archiwum, a relacje pomiędzy bohaterami nie do końca działają tak, jak powinny. O ile chemia między Shailene Woodley i Callumem Turnerem uwiarygadnia romans ich bohaterów, o tyle relacja pomiędzy Ellie i Rorym, granymi przez Jones i Rizwana, wydaje się zupełnie przypadkowa i mało wiarygodna. Nawet w przyzwoitej, głównej historii brak miłosnych fajerwerków – nie uświadczymy tu emocjonalnego zaangażowania w romantyczny, ale tragiczny, zwalający z nóg romans aż po grób, który gwarantują takie filmy jak Pamiętnik (2004), Pokuta (2007) czy I że cię nie opuszczę (2012).
Podsumowując – Ostatni list od kochanka nie zapisze się w historii gatunku, nie rzuci nikogo na kolana, ale zapewni sympatyczny seans na weekendowy wieczór, kiedy na dworze pada, a pod ręką nie ma nic innego do obejrzenia.