search
REKLAMA
Nowości kinowe

Jak wytresować smoka 2

Maciej Niedźwiedzki

17 czerwca 2014

REKLAMA

smOd premiery Jak wytresować smoka minęły cztery lata – dokładnie tyle samo ile w świecie tej animacji. To dobra taktyka. Lubię gdy twórcy łączą ze sobą rzeczywisty czas widzów z tym, który przeżywają fikcyjni bohaterowie. Wzmacnia to poczucie utożsamienia z postaciami. Dla dzieci bohaterowie przestają być jedynie herosami z wielkiego ekranu ale kimś bardziej dostępnym – kolegami z szkoły przeżywającymi problemy te same, co oni. Czkawka więc zmężniał – nie jest już zbuntowanym dzieciakiem o zasłaniającej oczy czuprynie, Szczerbatek nieco spoważniał – w jego spojrzeniu możemy dojrzeć więcej rozsądku. W miasteczku Berk zapanował pokój od kiedy wikingowie zaczęli żyć w symbiozie ze smokami. Ta przyjaźń między dwoma gatunkami okazuje się być zbawienna. Smoki zyskały opiekunów i bezpieczne schronienie a ludzie odkryli w sobie wrażliwość, o którą siebie nie podejrzewali. Nowe pokolenie nie wychowuje się już ogrzewane żarem z płonących drewnianych domów ale w obecności nieustannego festynu i zabawy. Berk rozsadza od środka optymizm, to w końcu kraina możliwości i dobrobytu.

Czkawka spędza czas na doskonaleniu starych i tworzeniu nowych wynalazków. Chłopak tworzy mapę otaczającego terytorium, najbardziej ceniąc sobie wywalczoną wolność. Unika jednak obowiązków i własnego ojca, który w synu chce dojrzeć swojego następcę – nowego przywódcę. Razem ze Szczerbatkiem badają coraz bardziej oddalone od Berk wyspy. Na jednej z wypraw Czkawka odkrywa pokryty grubą warstwą lodu statek należący do łowców smoków dowodzonych przez zarozumiałego Ereta – jednak tak naprawdę jest on jedynie pionkiem. Prawdziwy przeciwnik dopiero czeka na drugim planie – reżyser Dean DeBlois jak to tylko możliwe zwleka z wprowadzeniem Drako Krwawdonia.

W pierwszej połowie filmu konsekwentnie roztacza nad tą postacią aurę tajemnicy, wprowadza ją w fabułę z pomocą wyrafinowanych i oszczędnych środków, operuje niedomówieniami i niejasnością. W oczach Stoika Ważkiego dostrzegamy przerażenie przed Drako. Dostajemy o  nim jedynie szczątki informacji a napięcie jest pomału dawkowane – dzięki tym zabiegom Krwawdonia musimy sami sobie wyobrazić. Jednak spotka nas rozczarowanie ponieważ potencjał tej postaci nie zostaje wykorzystany. Jego motywacje wydają mi się zbyt banalne.

sm

DeBlois niestety nie pogrzebał w jego historii. Nie sprawił, by był to bohater nieoczywisty i tajemniczy. On jest zły „bo tak, bo w bajce ktoś musi taki być.” Krwawdoń to postać jednowymiarowa o jedynie ponurym image’u (z obowiązkową blizną przecinającą oko) pozbawiona niestety intrygującej przeszłości. Tym bardziej szkoda ponieważ ta fabuła dawała ogromne możliwości, by antagonistę mocniej wplątać w życiorys głównego bohatera. Właśnie wokół Drako zbudowany jest wojenny wątek angażujący wszystkich mieszkańców Berk. Drugi rozgrywa się na płaszczyźnie prywatnej między Czkawką a kimś bardzo mu bliskim. Niestety obie te sfery nie bardzo ze sobą korespondują, nie tworzą spójnej całości zmierzając w dwóch różnych kierunkach. Zbyt często oba wątki wydają się być niespodziewanie od siebie odległe, nie zazębiają się ze sobą tak jakbym chciał. Niestety w drugiej części główny bohater nie jest już tak fascynujący. Traci swoją zadziorność i konfliktowość. Tym razem to postać o często spotykanej w animacjach osobowości.

Czkawka, jak wielu już przed nim, musi dorosnąć do poczucia odpowiedzialności za innych i zrozumieć, że nie jest sam na świecie (jedynie kilka nowych gadżetów nie sprawia, że chcę to postać ponownie odkryć). To dość ograny fabularnie schemat – oczywiście nie mam nic przeciwko tego rodzaju przesłaniu. Działa one mobilizująco na młodych widzów – rodzi w nich potrzebne poczucie wspólnotowości. Po świetnym Jak wytresować smoka miałem jednak nieco większe oczekiwania tym bardziej, że ostatecznie okazuje się, że tym razem Czkawka konfrontuje się z bardzo podobnymi problemami co w części pierwszej. Już na samym początku znajduje się nieszczęśliwie deklaratywna scena sprowadzająca tą bajkę w dość wyeksploatowane tory. Blondwłosa Astrid chwyta właściciela Szczerbatka za rękę jednocześnie mówiąc mu: „liczy się to, co masz w sercu”. Ile razy już to słyszeliśmy! To jeden z najczęściej używanych w zwrotów w bajkach. Nie bardzo pasuje mi to w konwencji tej bajki mającej przecież ambicje przekraczania nie tylko formalnych i warsztatowych granic sztuki animacji.

sm

Na szczęście na drugim planie jest brawurowy Stoik Ważki (kapitalnie zdubbingowany przez Miłogosta Reczka). Ojciec Czkawki to zdecydowanie najbarwniejsza i najbardziej wielowymiarowa postać w Jak wytresować smoka 2. To bohater niebanalny i przeżywający prawdziwy dramat, nieustannie skupiający na sobie uwagę. To oczywiście dalej konserwatywny związany z tradycją ojciec, energiczny i zdecydowany wódz osady Wikingów. Twórcy rozbudowują jego sferę emocjonalną i psychologiczną komplikując nie tylko jego relację z synem. To właśnie ze Stoikiem obejrzymy najbardziej wzruszającą scenę w Jak wytresować smoka 2. Sequel w reżyserii DeBlois znacznie lepiej sprawdza się jako opowieść o ojcu – bo to on w moich oczach jest dramatycznym centrum tej historii. Stoikowi najszczerzej kibicuję. To on musi się zmierzyć ze smutną przeszłością. To w niego właśnie najmocniej uderza główny fabularny twist filmu. Perypetie tej postaci angażują w wyraźnie większym stopniu niż powietrzne akrobacje Czkawki. Stoik ewoluuje, zmienia się i cierpi. To bohater najlepiej skonstruowany- wyróżniający się na tle pozostałych postaci nie tylko dzięki ogromnych rozmiarów sylwetce i potężnej rudej brodzie.

Jak wytresować smoka 2 to niewątpliwie wybitne technologiczne osiągnięcie pokazujące jak ogromne możliwości ma współczesna animacja. Dobrze widać, że ta technika daje reżyserowi całkowitą wolność, twórca nie jest niczym ograniczony. Chyba jeszcze nigdy wcześniej świat przedstawiony w bajkach nie był tak namacalny i prawdziwy. Całe otoczenie żyje na wielu planach, każdy obiekt ma swój własny ciężar i fakturę. Design smoków jest dopracowany względem pierwszej części. Widać choćby najmniejszy ruch mięśni – całe ich ciało oddycha. Podoba mi się również to, do czego twórcy chcą swoich widzów przekonać.

Film DeBlois jest przesiąknięty pacyfizmem: forsuje politykę negocjacji – tylko postawa empatyczna w tym świecie jest życiodajna – to na niej ludzie muszą budować między sobą relacje. Wojna nigdy nie może być rozwiązaniem. Jak wytresować smoka 2 przekonuje, że do drugiej osoby, nawet mimo jego nieuczciwych intencji, zawsze trzeba wyciągnąć otwartą dłoń bo w taki sposób można ją uratować. To przesłanie jest zawsze aktualne a zadziwiająco rzadko poruszane w bajkach gdzie często strona pokrzywdzona po prostu wyrównuje rachunki z oprawcami. Nie tylko dzieci powinny zwrócić na to uwagę.

sm

Nie jest to niestety animacja wybitna. Nie wszystko w niej gra tak jakbym chciał. Mam wrażenie, że twórcy mieli faktycznie wiele pomysłów jak zaskoczyć widza od strony wizualnej (i na tym poziomie odnieśli ogromny sukces – poprzeczka dla konkurencji wisi trochę wyżej) jednocześnie nie do końca skupiając się na samej opowieści i bohaterach – a to oni są nośnikiem najwyżej cenionych emocji. Mimo kilku zastrzeżeń Jak wytresować smoka 2 skutecznie rehabilituje w moich oczach wytwórnie Dreamworks. Mimo tego, że sequel jest trochę gorszy niż część pierwsza a nawet w tym roku Mr Peabody & Sherman udał im się bardziej. Seria How to train your dragon to symbol pozytywnego zwrotu jaki kilka lat temu miał miejsce w tej wytwórni. Z każdym kolejnym filmem mamy coraz więcej argumentów, by wierzyć i kibicować  tej nowej polityce twórczej. W końcu producenci zauważyli, że sprzedawanie kolejnych części przygód Shreka mija się z celem.

Czekam więc z niecierpliwością na kolejne animacje Dreamworks jednak wciąż nie potrafię uwolnić się od przeświadczenia, że Pixar dalej jest krok przed nimi. Wiem jednak, że ta opinia może być trochę nieuczciwa bo mój entuzjazm wobec twórców Toy Story mogę porównać jedynie do sympatii jaką jeden z moich redakcyjnych kolegów darzy Frankensteina.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA