BEZ PAMIĘCI. Bezlitosny Liam Neeson mierzy się ze starością
Liam „Znajdę cię i zabiję” Neeson w ostatnich kilku latach pozazdrościł chyba aktorskiej aktywności Bruce’owi Willisowi i kręci filmy na potęgę. Na szczęście jednak nie robi tego ani w aż takich ilościach (zadowala się średnio dwiema produkcjami rocznie), ani z tak kiepskim skutkiem, choć kolejne tytuły w aktorskim CV Irlandczyka z Północy to raczej średnia półka. Podobnie jest z dostępnym w Amazon Prime Bez pamięci, choć za kamerą tego thrillera akcji stanął ceniony kinowy rzemieślnik z Nowej Zelandii, Martin Campbell.
Jak wiadomo z wielu poprzednich filmów z udziałem Liama Neesona, jego bohaterom mało kto podskoczy. Nie ma takiego kozaka, który znalazłby sposób na postacie kreowane przez północnoirlandzkiego dryblasa – no chyba że dopadnie go natura. To właśnie dzieje się w Bez pamięci – zaawansowany wiekiem Alex Lewis, zabójca na zlecenie, zaczyna odczuwać problemy z koncentracją i pamięcią, a na dodatek odmawia wykonania kontrowersyjnego zlecenia. Film Campbella szybko przybiera więc formułę Ściganego, w której główny bohater staje się zwierzyną, na którą poluje nie tylko policja, ale i jego mocodawcy. Lewis z pewnością nie jest kryształowym człowiekiem – ma na koncie dziesiątki ofiar, zapewne nie tylko wśród przestępców – ale nie zamierza odchodzić z tego świata zniesławiony. Zaczyna więc krucjatę wobec tych, którzy go wrobili.
Bez pamięci to film absolutnie wtórny – nie wnosi zupełnie nic do doskonale znanej konwencji – ale o dziwo w tym wypadku nie trzeba traktować tego jako wady. Dzięki bardzo sprawnej realizacji i, nie oszukujmy się, Liamowi Neesonowi w głównej roli film Martina Campbella ogląda się bardzo przyzwoicie i nawet jeśli znamy zakończenie już po kilku minutach seansu, nie przeszkadza to w śledzeniu rozwoju akcji. Duża w tym zasługa nowozelandzkiego reżysera, który nawet mając do dyspozycji mało oryginalną fabułę, potrafi zaprezentować ją w korzystny sposób, komponując co najmniej kilka zapadających – nomen omen – w pamięć sekwencji (scena na siłowni jest znakomita!). Mimo 78 lat na karku Martin Campbell – twórca takich bondowskich perełek jak Casino Royale czy GoldenEye – wciąż dobrze wie, co najlepiej zagra w danym momencie rozwoju akcji.
Na planie Bez pamięci udało się zebrać całkiem ciekawą obsadę: oprócz Liama Neesona zobaczymy tu Guya Pearce’a w roli zdeterminowanego i wchodzącego w specyficzną relację z Lewisem detektywa, a także Monicę Bellucci jako jedną z antagonistek czy Raya Stevensona. O ile jednak panowie dobrze czują mieszankę thrillera z kinem akcji, o tyle włoska gwiazda nie do końca sprawdza się w roli podejrzanej bogaczki, stojącej na czele potężnego biznesu. Nie pierwszy raz okazuje się, że o ile we włoskich produkcjach Bellucci błyszczy pełnym blaskiem, o tyle w kinie amerykańskim rzadko kiedy potrafi się prawdziwie odnaleźć. A szkoda, bo przydałaby się w Bez pamięci antagonistka z prawdziwego zdarzenia, nieco bardziej demoniczna i budząca respekt.
W dzisiejszym świecie streamingu produkcji takich jak film Martina Campbella pojawia się na pęczki. Gwarantują solidny poziom realizacyjny i odrobinę niezobowiązującej rozrywki przy jednoczesnym braku oryginalności i wyróżników. Bez pamięci to właśnie taka produkcja – choć przyzwoicie wykonana i wyzbyta wad na poziomie realizacyjnym, brakuje jej błysku, który sprawiłby, że zbierze wielotysięczną widownię. Film Campbella stanowi jednak jeszcze jeden dowód na to, że 70-letni Liam Neeson wciąż ma w sobie wystarczająco dużo charyzmy, by „pociągnąć” rozgrywające się w szybkim tempie kino akcji. Miejmy nadzieję, że wkrótce otrzyma kolejne wyzwania aktorskie, przynajmniej równie udane jak Bez pamięci.