Stranger Things może poszczycić się galerią bohaterów budzących sympatię widzów na całym świecie. Matt i Ross Dufferowie – twórcy serialu – zdradzili w nowym wywiadzie, że jedna z najpopularniejszych postaci z serialu Netflixa miała zginąć już w pierwszym sezonie.
Chodzi o Steve’a Harringtona, w którego wciela się Joe Keery. Bohater, który w pierwszym sezonie był znacznie mniej sympatyczną postacią, miał zginąć w finale. Współpraca z Keerym układała się jednak na tyle dobrze, że twórcy postanowili dać mu scenę, w której pomaga Nancy i Jonathanowi (pierwotnie na ratunek miał przybyć ojciec Jonathana i Willa), zaś w kolejnym sezonie wprowadzić wątek przyjaźni z Dustinem i „niańczenia” młodszych bohaterów. Fakt, że Steve przeżył wydarzenia z pierwszego sezonu, zaskoczył nawet samego Keery’ego, który spodziewał się, że jego bohater jest z „rodzaju tych, którzy giną pierwsi”.
Pomimo tego, że Keery dotrwał do czwartego sezonu serialu, fani są zaniepokojeni, że nie uda mu się przeżyć wydarzeń z dwóch finałowych odcinków. Wszystko okaże się 1 lipca, gdy trafią one na Netflixa. Finałowy odcinek będzie najdłuższym w historii serialu, potrwa bowiem 2h i 19 minut.
Dufferowie przyznali ostatnio, że żałują uśmiercenia jednej z postaci w czwartym sezonie – więcej tutaj.
can’t imagine the world without Steve Harrington pic.twitter.com/W0040zWedA
— Stranger Things (@Stranger_Things) June 10, 2022