search
REKLAMA
Cykl

Grzeszne rozkosze 1#. Fantaghirò

Karolina Chymkowska

7 grudnia 2015

REKLAMA

Rozpoczynamy cykl grzesznych rozkoszy. Pół żartem, pół serio, głównie jednak z przymrużeniem oka. Subiektywnie i bez ograniczeń. Filmy mainstreamowe i zupełnie niszowe. Kiczowate efekty bądź pisane na kolanie scenariusze, czasem łopotanie flagi, a czasem wyciskanie łez. Filmy, do których kochamy wracać, chociaż głupio głośno się do tego przyznać.

Otwierająca serię dwuczęściowa opowieść o królewnie Fantaghirò pojawiła się na antenie włoskiego Canale 5 w 1991 roku i odniosła tak niesamowity sukces, że zawsze wietrzący dobry interes Silvio Berlusconi nie poskąpił funduszy na cztery kolejne. Bagatela, sześć i pół miliona widzów jednego wieczoru!

Połowa młodocianej żeńskiej populacji we Włoszech natychmiast oddała serce odtwórcy głównej roli męskiej (druga połowa pozostała wierna piosenkarzowi Jovanottiemu). Kim Rossi Stuart zdobił okładki wszystkich pism dla nastolatek. Znalazły się nawet fanatyczki chętne do strzyżenia włosów „na Fantaghirò” (co niemal zawsze okazywało się błędem). Innymi słowy, szał ciał i uprzęży. fantaghiro 3
Sam film, znany pod również pod tytułem Jaskinia złotej róży, jest luźno oparty na toskańskiej baśni ludowej, umieszczonej przez Italo Calvino w jego zbiorze Fiabe italiane (Włoskie baśni) z 1956 roku. Fabuła prosta jak konstrukcja cepa: w bliżej nieokreślonym alternatywnym średniowieczu dwa królestwa są w stanie permanentnej, wyniszczającej wojny. Władca jednego z nich jest wściekły jak osa, ponieważ w miejsce oczekiwanego następcy rodzi się trzecia dziewczynka, a co gorsza jego ukochana żona umiera przy porodzie. Dziewczynka – to właśnie Fantaghirò – cieszy się jednak szczególną przychylnością bogów, a opiekę nad nią sprawuje osobiście enigmatyczna Biała Wiedźma. Zgodnie z przepowiednią tylko córka panującego króla będzie w stanie przywrócić pokój, wygrywając w pojedynku z młodym władcą antagonizującego królestwa, Romualdem. I tak w męskim przebraniu, obciąwszy włosy w wyjątkowo szpetnym stylu na pieczarkę, Fantaghirò staje się tak niepodobna do kobiety jak Superman do Clarka Kenta i wyrusza na misję pokojową. Problem w tym, że już raz spotkała młodego króla – incognito – i ten zdążył skraść jej serce (z wzajemnością).
fantaghiro 2Kłopot, ale nic, czemu mądrość baśni nie byłaby w stanie zaradzić.

W dniu premiery świeżo skończyłam dziesiąty rok życia i baśni o księżniczkach wciąż nie były mi jeszcze obojętne, nic dziwnego zatem, że naturalnie przyłączyłam się do chóru zachwyconych głosów. Fantaghirò stała się moją osobistą bohaterką. Harda, pyskata i zbuntowana, nie pozwala sobą manipulować, nie pozwala się kupić i ma w poważaniu wszystkie reguły, których powinna się trzymać niewiasta. Ślepe posłuszeństwo? Rezygnacja z nauki czytania? Zaaranżowane małżeństwo? Pokorne przyjęcie do wiadomości tego, że jest się niby gorszą i słabszą od mężczyzny? Jeszcze czego. Jednocześnie jednak nie bywa okrutna, nie jest złośliwa, nie buntuje się dla samej idei buntu. Jest głęboko przywiązana do rodziny, która jej nie akceptuje. Dobra i słodka dziewczyna, która ma odwagę mówić „nie”. Jak jej nie kochać?

fantaghiro 1
Stara miłość nie rdzewieje, the first cut is the deepest i tak dalej, bo jak inaczej wytłumaczyć sobie fakt, że wciąż wracam do tego filmu? Zagrane to jest koszmarnie, Kim Rossi Stuart ma charyzmę orzechowej szafy gdańskiej, połowa dialogów zgrzyta w zębach (acz gwoli sprawiedliwości, są również elementy świeże i zabawne), w tle snuje się irytująca klimatyczna muzyczka, a wisienką na torcie jest oprawa wizualna. Jakość telewizyjna lat 90. – zbroje z wyklepanej puszki po tuńczyku, imponujące plastikowe klejnoty, miecze pękające jak zapałki.

Plus wszystkie elementy fantastyczne, posiadające niezamierzony walor komediowy. Dzisiaj każdy kontakt z gadającą rybą doprowadza mnie do spazmów śmiechu, chociaż ćwierć wieku temu byłam nią zapewne zachwycona (a może jednak nie? Chyba jednak miałam w młodości chociaż odrobinę zmysłu krytycznego?). Wszyscy wokół dawno zdążyli wyrosnąć z Fantaghirò, tylko ja jedna nie. Nadal wracam do niej z przyjemnością, do której trudno mi się przyznać nawet samej przed sobą. Bo przecież mogłabym ten czas, dajmy na to, poświęcić na zgłębianie Bergmana. Nadrobić wreszcie te wszystkie zaległości, Nocnego kowboja na przykład.

fantaghiro 4

A ja tymczasem czerpię radość z oglądania gadającej gęsi tudzież niezapomnianego pojedynku Fantaghirò z magicznym mieczem! Godzę się na kontakt z czymś tak koszmarnym, jak Angela „Biała wiedźma” Molina w przebraniu rycerza z siwą bródką! Nie mówiąc już o kluczowej scenie bezpośrednio w paszczy Świętej Bestii, nadającej kompletnie nowe znaczenie wyrażeniu „umrzeć ze śmiechu”…fantaghiro 4
Taki jest właśnie sekret guilty pleasures – grzesznych rozkoszy, dla chwały których powstał ten cykl. Zawdzięczamy im tak wiele łez wzruszenia, ale częściej jednak zdrowego śmiechu – że czas wreszcie oddać im sprawiedliwość i wydobyć na światło dzienne wszystko to, co dotąd ukrywało się za zasłoną wstydu. Zapraszam w co drugi poniedziałek.

REKLAMA