Łukasz Homziuk

Które Oscarowe przeoczenia zadziwiają w tym roku najbardziej?

Film Atkinsona jest czysto rozrywkową reinterpretacją gatunkowych konwencji i łobuzerskim pastiszem mistrzów groteski.

Nowa bajeczka Luca Bessona jest przedziwna, lecz również niesamowicie pociągająca i miejscami wzruszająca.

Twórcy zasysają mity i bolączki współczesnej Ameryki i mielą je na prześmieszną papkę, w efekcie otrzymując kino drogi w odsłonie...

Pół wieku po premierze „American Graffiti” George’a Lucasa wciąż zachwyca.

Trần Anh Hùng od pierwszej minuty przypuszcza zmasowany atak na puste żołądki widzów.

Jessica Hausner serwuje w „Club Zero” satyrę grubą i totalną.

„Bez urazy” skąpane jest w gatunkowych kliszach, ale robi z nich nie najgorszy użytek.

Świetny dokument Davisa Guggenheima udowadnia, że Michael J. Fox żyje i – wbrew przeciwnościom losu – ma się całkiem nieźle.

Nie będę zbyt dobrze wspominał 95. edycji Oscarów, choć parę momentów chwyciło mnie za serce.