OKRĘT. Udany powrót legendy
Film Wolfganga Petersena Okręt to bez wątpienia klasyka, która nie ma sobie równych. Dlatego tym bardziej cieszy, że serial telewizyjny stanowiący niejako kontynuację tego dzieła okazuje się równie tajemniczy, a przy tym wciągający. Warto jednak pamiętać, że nie jest to ani remake, ani sequel w typowym tego słowa znaczeniu. Sama historia jest niezwykle obiecująca, a bohaterowie to postacie z krwi i kości, którym kibicujemy, które czasami nas irytują, a co najważniejsze, których losami faktycznie się przejmujemy.
Można by pomyśleć, że legendarny już film i nowy serial będą miały wiele ze sobą wspólnego, ale nic bardziej mylnego. Poza tytułowym U-botem obie produkcje wydają się zupełnie ze sobą niepowiązane. Istotne jest bowiem, że mamy do czynienia z zupełnie odrębną historią, która opiera się jednak na tym samym literackim pierwowzorze. I na tym wszelkie podobieństwa się kończą.
Podobne wpisy
Akcja serialu dzieje się kilka miesięcy po wydarzeniach z filmu, a mianowicie w roku 1942. Z francuskiego portu La Rochelle w swój dziewiczy rejs wyrusza U-162. Jego kapitan będzie musiał się po pierwsze zmierzyć z brakiem zaufania wśród załogi, która uważa, że jest zbyt niedoświadczony, a co najważniejsze, za młody, by pełnić tę funkcję. Po drugie zaś – z legendą swojego ojca, jednej z ważniejszych postaci w marynarce wojennej. Jednak wydarzenia dziejące się na morzu to tylko część akcji. Na lądzie twórcy serwują nam wątek ruchu oporu. Jego główną bohaterką jest niejaka Simone, która wplątuje się w dość niebezpieczną grę. Wszystko, co dzieje się poza U-botem, to wyłącznie ciekawy zapychacz i tło do właściwych wydarzeń. Niemniej jestem w stanie zrozumieć, że współcześnie oglądanie załogi okrętu podwodnego przez sześć godzin niektórym mogłoby wydawać się zbyt nudne. A tak dostajemy kilka wątków, z których każdy wydaje się na tyle ciekawy, że razem kreują dość intrygującą historię, pełną napięcia, niepewności, a co ważniejsze, klaustrofobicznej atmosfery, która towarzyszy bohaterom praktycznie na każdym kroku.
Oczywiście od samego początku do końca zachwyca strona realizacyjna. Historia łodzi podwodnej wiąże się z umieszczeniem poszczególnych postaci w gęstej i dusznej atmosferze, bez względu na to, czy znajdują się na lądzie, czy pod wodą. Interesujące jest, że poczucie osaczenia i klaustrofobii nie opuszcza widza nawet po pozostawieniu okrętu daleko w tyle. Praca kamery okazuje się niezwykle ważna w kreowaniu dusznego klimatu już od samego początku. Widzimy więc ciasne korytarze, ludzi ściśniętych w U-bocie głęboko pod wodą, gdzie nie ma drogi ucieczki, a niebezpieczeństwo może nadejść praktycznie z każdej możliwej strony. Niezwykle cieszy fakt, że możliwości technologiczne i wysoki budżet (30 milionów dolarów) nie odciągają uwagi widza od prezentowanej historii. Efekty specjalne są bez porównania lepsze niż w przypadku pierwszego Okrętu, jednak strona wizualna to wyłącznie dodatek do tego, na czym powinniśmy się faktycznie skupiać.
Ośmioodcinkowy serial to bez wątpienia odtrutka na znaczną część produktów lansowanych poprzez platformy streamingowe. Nowy Okręt pozostaje z widzem na długo po zakończeniu seansu. Ostatni raz przeżywałam takie emocje podczas oglądania drugiego sezonu Narcos, gdy DEA próbowała schwytać Pablo Escobara. Oczywiście wszyscy wiedzą, że naziści byli źli, jednak towarzysząc kapitanowi U-boota w jego podróży, kibicujemy mu, by w końcu zdołał osiągnąć sukces, którego tak bardzo pragnie. Z drugiej jednak strony mamy do czynienia z ruchem oporu i jego zmaganiami z okupantem. I w tym przypadku także mocno trzymamy kciuki za naszych bohaterów. Ta sprzeczność jest również jednym z ciekawszych aspektów serialu, gdyż pokazuje w jak fantastyczny sposób zostały rozpisane poszczególne postacie.
Oczywiście w tym przypadku nie jest możliwe uniknięcie porównań z oryginałem, mamy jednak do czynienia z zupełnie odrębnym tworem, który obiera zupełnie inną drogę narracyjną aniżeli dzieło Petersena. W tym przypadku o sile serialu stanowi przede wszystkim ciekawa intrygująca historia, która angażuje widza na każdym możliwym poziomie. Widz przez cały seans z napięciem czeka na to, w jaki sposób potoczą się losy głównych bohaterów.
W przypadku nowego Okrętu miałam ogromne oczekiwania. I muszę przyznać, że nie zawiodłam się. To solidna porcja wojennego klimatu, gdzie każda decyzja niesie ze sobą poważne konsekwencje zarówno dla jednostki, jak i całego zastępu ludzi. Według mnie to propozycja warta obejrzenia nie tylko dla fanów łodzi podwodnych.