NAJPIĘKNIEJSZE MĘSKIE UŚMIECHY. Na Mikołajki!
Szukając odrobiny słońca w Internecie, natrafiłam niedawno na artykuł o najpiękniejszych męskich uśmiechach. I uderzyło mnie, że „najpiękniejszy” męski uśmiech najczęściej należy do młodego aktora na chwilowym topie, a najlepiej prezentuje się w zestawieniu z nagim torsem, jako że często sam jest jedynie nieciekawym grymasem.
Oto zatem moje osobiste, subiektywne zestawienie tych męskich uśmiechów świata aktorskiego, które bronią się same.
Jack Nicholson
Podobne wpisy
Daniel Day-Lewis
Day-Lewis to aktor, który w filmach uśmiecha się rzadko, a jeśli już, to najczęściej posępnie albo okrutnie. Tym cenniejszy jest widok radosnego uśmiechu na jego twarzy – życzliwego, pełnego ciepła. Taki uśmiech pojawia się na zdjęciach Day-Lewisa z różnych imprez, bądź przyłapanego (nad wyraz rzadko) w sytuacji prywatnej, najczęściej kiedy aktor jest w towarzystwie rodziny. Na ekranie cieszy nas co najwyżej tajemniczymi półuśmiechami, jakie Sokole Oko rzuca Korze lub grzecznym konwenansem, jakim Newland Archer darzy młodą małżonkę.
Ostatnimi czasy Leo nie rozpieszcza nas uśmiechami. Kreuje się albo na ponurego twardziela, albo na szaleńca, albo na cynika – i wtedy, jeśli uśmiech pojawia się na jego obliczu, wyjątkowo go nie zdobi. Ja mam sentyment do młodego Leo, z czasów Romea i Julii czy Titanica, kiedy jego chłopięcy urok działał w pełni. Do dziś, kiedy przypadkiem natknę się w telewizji na niedocenionego Człowieka w żelaznej masce, i oglądam scenę, w której młody Filip parska śmiechem na widok prezentowanego mu przez Atosa dworskiego obuwia, uśmiecham się do niego. Brakuje mi takiego DiCaprio.
Sean Bean
Pod jednym z licznych filmików złożonych z fotosów aktora, które jego fanki (a zapewne i fani) zamieszczają na portalu YouTube, natknęłam się na komentarz, że kiedy Sean Bean się uśmiecha, niebiosa się otwierają. Coś w tym jest, ponieważ, podobnie jak Daniel Day-Lewis, Bean ma twarz stworzoną raczej do posępnych zadumań niż do radosnych grymasów. Uśmiech, kiedy się już pojawia, jest zaskakującej urody i rzeczywiście ma się wrażenie, że się nagle przejaśniło.
Jason Momoa
Okrutny Khal Drogo z kultowej już Gry o tron mimikę ma właściwą do charakteru, czyli żadną. Co najwyżej wybiera, którą brew groźnie zmarszczyć. Pod toną makijażu jednak ukrywa się słodka buźka potężnego nie tylko posturą, ale i sercem chłopca. Jason Momoa au naturel nie straszy, wręcz przeciwnie. To typowy „łagodny olbrzym”, pogodny i sympatyczny. O ile w przypadku innego przedstawiciela tego gatunku, Dwayne’a „The Rocka” Johnsona, spora część tego niewątpliwego uroku to umiejętnie budowany PR, o tyle Momoa wypada w tym wszystkim bardzo naturalnie. I urodziwie.