KRÓL LEW. Wersja reżyserska
KILKA SŁÓW TYTUŁEM WSTĘPU
Król Lew to jeden z tych filmów, które wyryły się złotymi zgłoskami w historii filmu animowanego. Mądra i pouczająca historia, rewelacyjna animacja, arcyciekawe postaci i niezapomniane sceny sprawiają, że do filmu można wciąż wracać i za każdym razem obcowanie z nim jest doświadczeniem niezapomnianym. Humor prezentowany w Królu Lwie i wpadające w ucho piosenki dopełniają perfekcyjnej całości. Czy zatem do tego – nie bójmy się użyć tego słowa – dzieła animacji, można było coś dodać? Jak się okazuje – tak ;). Nie jest to jednak zmieniony finał czy sens jakiejś sceny. Nie dodano ważnego dialogu czy nowej postaci. Tak naprawdę… to niewiele dodano. Skoro jednak w wydaniu DVD na lewo i prawo trąbi się o “Wydaniu specjalnym filmu z nową piosenką”, to my, jako maniacy wersji reżyserskich i innych w jakikolwiek sposób zmienionych względem oryginału, nie mogliśmy tego zignorować…
- SCENY DODANE/ZMIENIONE
[Czas: 9-11 minuta]
Do codziennego raportu o “stanie rzeczy” dodano… piosenkę śpiewaną przez Zazu. Zatem zamiast krótkiego, porannego raportu słyszymy wyśpiewane słowa:
“Dryl wprowadził dryl
Bo chce, by gnu sprzątnęły gnój
W buszu struś buszuje
Bo się pluszu suszem struł
“Dosyć szykan” łka pelikan
Smętny protest-song
Ibisy ciągną bisy
I o buźce guźca śnią
Gdy parę butów marabutów
Chciał wysępić sęp
To szympans zwietrzył impas
I obudził rój tse-tse
I taki jest rzeczy stan
Zbadałem to wszystko sam
Każdy fakt, traf i plan
W protokole tu mam
I relację Ci zdam”
W trakcie śpiewanego raportu Zazu Simba “poluje” na wyłaniające się z norek pieski preriowe (w wersji oryginalnej uganiał się za żabą). W odróżnieniu od wersji kinowej, Mufasa nie nakazuje Zazu, żeby ten się odwrócił (aby ułatwić Simbie atak z zaskoczenia ;). W wersji rozszerzonej Simba po prostu rzuca się nagle na śpiewającego Zazu.
PODSUMOWANIE
I tyle. Rozbudowano nieznacznie scenę porannego raportu, dodając do niej zupełnie średniej jakości piosenkę. Król lew w pierwotnej wersji znakomicie radził sobie bez tej piosenki i wydaje się być ona dodana troszkę na siłę, i nie wiadomo po co. Najbardziej razi to, że znikł humorystyczny zamysł oryginalnej koncepcji tej sceny, gdzie Zazu (na rozkaz Mufasy) musiał udawać zaskoczenie. Szkoda, że kolejny raz zrobiono z igły widły i film z jedną nieznacznie i niepotrzebnie zmienioną sceną ochrzczono mianem “Wydania specjalnego”.
Tekst z archiwum film.org.pl.