Connect with us

Publicystyka filmowa

Filmy SUPERBOHATERSKIE, których NIE ZNASZ, a powinieneś

Odkryj FILMY SUPERBOHATERSKIE, które umknęły Twojej uwadze. Zaskakujące historie zapomnianych bohaterów, czekają na odkrycie!

Published

on

Filmy SUPERBOHATERSKIE, których NIE ZNASZ, a powinieneś

Batman, Superman, Iron Man, Spider-Man, Wonder Woman to oczywiście tylko niektórzy i niektóre z najpopularniejszych dziś superbohaterów i superbohaterek.

Advertisement

Filmy, które przedstawiają ich przygody, dokonania i perypetie, są obecnie synonimem kasowego sukcesu. Chociaż kino superbohaterskie ma się doskonale (szczególnie w XXI wieku), to istnieją w tym podgatunku również produkcje niesłusznie przez widownię pominięte. Kinematografia przepełniona jest więc zapomnianymi superbohaterami, których origin story, a także dalszy los nikogo nie obchodzi i w rezultacie pozostaje nieznany. Odetchnijmy więc na chwilę od wszystkich popularnych superistot od Marvela oraz DC i dajmy szansę tym, które żyją w ich cieniu. Zapewniam, że się nie zawiedziecie.

Człowiek ciemności (1990)

darkman

Zanim Sam Raimi zrealizował swoje największe marzenie, jakim podobno było nakręcenie filmu o klasycznym amerykańskim superbohaterze – Spider-Manie, stworzył dla kina postać Darkmana. Człowiek ciemności stanowił jednak dla twórcy kultowego Martwego zła (1981) tylko swego rodzaju pocieszenie po nieudanych próbach uzyskania praw do adaptacji przygód Batmana lub Cienia.

Advertisement

Darkman nie był postacią zaczerpniętą z żadnego z komiksów, ale superbohaterem stworzonym przez Raimiego od zera. Jest to o tyle interesujące, że niewiele produkcji omawianego podgatunku może poszczycić się tak wyraźną wizualną komiksową atmosferą, z jaką mamy do czynienia w produkcji z 1990 roku. Człowiek ciemności wyraźnie wyprzedził swoje czasy. Film jest szaloną, przesiąkniętą akcją makabreską, a więc wszystkim tym, co stanowiło ówczesny znak firmowy Sama Raimiego. Ogromną frajdę podczas oglądania Darkmana sprawiają także aktorzy. Na uwagę zasługuje przede wszystkim Liam Neeson w roli Peytona Westlake’a oraz jeden z najlepszych czarnych charakterów w historii kina superbohaterskiego, czyli Larry Drake jako Robert Durant. Chociaż produkcja w latach 90. XX wieku niewątpliwie osiągnęła kasowy sukces, to Człowiek ciemności jakimś trafem został dziś zapomniany. A szkoda, bo to film, który nadal dobrze się ogląda i który na pewno wywarł niemały wpływ na popularne kino superbohaterskie naszych czasów.

Człowiek rakieta (1991)

Człowiek rakieta to drugi po Darkmanie zapomniany film superbohaterski wczesnych lat 90. XX wieku.

Advertisement

W odróżnieniu od hollywoodzkiego debiutu Raimiego w przypadku produkcji Joego Johnstona jestem jednak w stanie zrozumieć, na czym polega problem jej niedocenienia. Człowiek rakieta mimo swojego niekwestionowanego wdzięku nie jest bowiem kinem superbohaterskim, do jakiego zdążyliśmy się przez lata przyzwyczaić. Omawianym podgatunkiem rządzą bowiem cynizm i niejednoznaczność. Tymczasem Johnston zaproponował nam jedynie naszkicowanego oraz trochę nijakiego protagonistę i film, który zamiast czerpać inspirację z kina przygodowego lat 30. i 40., stara się takim właśnie być. Osobiście nie uważam tego za błąd, ponieważ bardzo lubię Człowieka rakietę, ale doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że nie tego wymaga się od produkcji superbohaterskich.

Jeśli jednak kiedykolwiek – najlepiej do niedzielnego obiadu – zapragniecie filmu przyjemnego, nostalgicznego, pełnego szalonej akcji i ciekawych efektów specjalnych bez wykorzystania CGI, włączcie sobie The Rocketeer. W takich okolicznościach na pewno sprawdzi się doskonale.

Advertisement

Cień (1994)

Cień jest dla amerykańskiej popkultury postacią wręcz mityczną. Stworzył go w latach 30. XX wieku Walter B. Gibson. Cień pierwotnie pojawił się na kartkach tanich „pulp magazines”. Ogromna popularność publikacji dotyczących tego superbohatera spowodowała, że zaczął pojawiać się wkrótce właściwie wszędzie. Powstawały o nim seriale, słuchowiska i komiksy. Całe to szaleństwo trwało mniej więcej do końca lat 60. Temat Cienia powrócił pod koniec XX wieku, czyli w czasach chwilowego renesansu kina superbohaterskiego, które spowodował Batman (1989) Tima Burtona. Co ciekawe, to właśnie postać Cienia zainspirowała twórców Batmana. Co zatem poszło nie tak? Dlaczego Cień Russella Mulcahy’ego okazał się porażką artystyczną oraz finansową i jest dziś filmem raczej mało znanym? Problemów było kilka, a jeden z nich nazywał się Simba. Produkcja twórcy Nieśmiertelnego (1986) przegrała bowiem wyścig o widza z megahitem pod tytułem Król Lew. Ponadto wszystkie ówczesne filmy o superbohaterach porównywano do wspomnianego Batmana, a z wytworem Burtonowskiej wyobraźni doprawdy trudno mierzyć się jakiemukolwiek dziełu również dziś. Skupmy się jednak na pozytywach, bo tych w przypadku Cienia można wymienić dość sporo. Po pierwsze film Russella Mulcahy’ego jest spektakularny pod względem wizualnym. Świadczy o tym przede wszystkim jego elegancki design i stylowe kostiumy bohaterów. Po drugie Cień został zilustrowany przepiękną muzyką Jerry’ego Goldsmitha. Po trzecie wreszcie produkcja ta może poszczycić się świetną i dobrze dobraną obsadą z Alekiem Baldwinem w tytułowej roli na czele. Cień to zatem naprawdę udany film, który zdecydowanie warto znać.

Super-bohaterowie (1999)

Zrobiło się dość poważnie, więc teraz odrobina absurdu, głupkowatości i kontrowersji. Super-bohaterowie Kinka Ushera to komedia, która doskonale rozumie superbohaterski podgatunek i wie, jak z niego zadrwić. Jest przecież luźno inspirowana serią komiksów Boba Burdena pod nazwą Flaming Carrot. Żeby zrozumieć żart reżysera, wystarczy spojrzeć na opis jego filmu. W Champion City jest bezpiecznie jak nigdy dotąd. Lokalny heros Kapitan Wspaniały (Greg Kinnear) zaprowadził w mieście absolutny porządek, zamykając w szpitalu psychiatrycznym swojego arcywroga Casanovę Frankensteina (Geoffrey Rush). Sponsorzy Wspaniałego odwracają się od niego, ponieważ jego bezczynność nie przynosi im zysków. Wymyślono więc, że Casanova opuści zakład i znów uczyni superbohatera potrzebnym miastu. Niestety plan wymyka się spod kontroli, gdy czarny charakter porywa herosa.

Advertisement

W takiej sytuacji do akcji wkraczają superbohaterowie-amatorzy, których moce są bardzo umowne. Nie chciałbym zdradzać wszystkim zaciekawionym powyższym opisem dalszej części filmu, dlatego nadmienię wyłącznie, że najlepsze w Super-bohaterach są dialogi, podobno w znakomitej większości improwizowane. Zapewniam, że dzięki swojej absurdalności na długi czas pozostaną w pamięci widza. Ponadto produkcja Ushera zadaje interesujące pytania w kwestii tego, kim jest superbohater, czy w kupie siła, a także czy rzeczywiście jest nam potrzebny człowiek w śmiesznym kostiumie, abyśmy czuli się spokojniej, dokonując delikatnej dekonstrukcji konwencji kina superbohaterskiego, zanim to jeszcze było w ogóle modne.

Super-bohaterowie to jednak przede wszystkim pastiszowe kino akcji ze świetnymi aktorami (Ben Stiller, William H. Macy, Hank Azaria), które swoje problemy w box offisie zawdzięcza tragicznemu Batmanowi i Robinowi (1997). Widownia po filmie Joela Schumachera straciła najprawdopodobniej jakąkolwiek ochotę na kolejne historie o superbohaterach, co odbiło się na oglądalności produkcji Ushera. Wszystko zmieniło się dopiero rok później, za sprawą X-Men Bryana Singera. Tylko, że w 2000 roku właściwie wszyscy o Mystery Men już zdążyli zapomnieć.

Advertisement

Defendor (2009)

Jeśli Super-bohaterowie są jawnym pastiszem omawianego podgatunku, to Defendor Petera Stebbingsa wydaje się być czymś znacznie więcej. Kanadyjsko-amerykańska produkcja to niezależny twór, który opowiada o tym, jaki wpływ ma na ludzi współczesna kultura popularna. To przecież dzięki wszędobylskiemu kultowi superbohatera główny bohater filmu, Arthur Poppington (świetny Woody Harrelson), zapomina o swojej ułomności oraz izolującym go ostracyzmie społecznym, kiedy tylko przemienia się w samozwańczego herosa – Defendora.

Zresztą nie tylko on. My również nie widzimy w nim już opóźnionego w rozwoju mężczyzny, ale bohatera, który czyni świat lepszym. Kibicujemy mu, zapominając o tym, jak bardzo on potrzebuje nas w prawdziwym życiu. Arthur, zamiast przypominać Petera Parkera lub Clarka Centa, podobny jest więc bardziej do Don Kichota, co czyni z niego postać w gruncie rzeczy tragiczną. Defendor umiejętnie balansuje pomiędzy komedią a dramatem. To kino zabawne, ale również szczere i dogłębnie poruszające.

Advertisement

Super (2010)

super-james-gunn

Choć na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że film Super Jamesa Gunna jest bardzo zbliżony do melancholijnego Defendora, to szybko okazuje się, iż w obu produkcjach nie chodzi o to samo.

Gunn w sposób zwariowany, brutalny i niegrzeczny stara się wyłącznie dokonać dekonstrukcji konwencji kina superbohaterskiego. Przy okazji mówi też, że jeśli przemienisz się w herosa, to rozwiążesz problemy z kobietami, które zresztą ewidentnie nie są tobie pisane. Nie mam zamiaru dopisywać do tworu Gunna jakiejkolwiek ideologii, bo uważam, że to przesada. Polecam ten film, ponieważ jest w moim mniemaniu stosunkowo nieznany, ale zapewnia ogromną frajdę i dużą dawkę czarnego jak smoła humoru. Gwarantuje również jedną z najlepszych ról Ellen Page w karierze. Czegoś takiego w jej wykonaniu się nie spodziewacie.

Advertisement

Kronika (2012)

Josh Trank jest dziś na ustach wielu kinomanów za sprawą swojego nowego filmu Capone. Dzięki tej produkcji reżyser może bowiem wymazać z pamięci nas wszystkich wpadkę, którą niewątpliwie okazała się jego Fantastyczna czwórka (2015), i przywrócić widzom wspomnienia o młodym i zdolnym twórcy, jakiego zapowiadała świetna Kronika.

Oczywiście zakładając, że fabularny debiut Tranka jest wielu odbiorcom doskonale znany. Chociaż budżet Kroniki zwrócił się na świecie dziesięciokrotnie, to wciąż uważam go za film, który przynajmniej w naszym kraju przeszedł bez większego echa. Bohaterami Kroniki są trzej chłopcy, którzy odkrywają tajemniczą dziurę w ziemi. Po wejściu do niej i kontakcie z czymś niezidentyfikowanym zyskują moc telekinezy. Umiejętności przesuwania i unoszenia przedmiotów bohaterowie nabywają stopniowo, a także niezdarnie, co powoduje, że chwilami stanowią wręcz niebezpieczeństwo dla zwykłych ludzi.

Advertisement

Skłania ich to do sformułowania zasad, którymi powinni się kierować, aby nikogo nie krzywdzić. Rozwój ich mocy w połączeniu z problemami rodzinnymi i ostracyzmem społecznym sprawia, że wkrótce sytuacja wymknie się spod pozornej kontroli.

Większość krytyków piszących o tej produkcji rozpoczynało swoje recenzje, podkreślając, że podchodzili do Kroniki z niewygórowanymi oczekiwaniami. Miałem tak samo. Tymczasem Trank w bezprecedensowy sposób wykorzystał technikę found footage (dzięki telekinezie kamera może się przecież unosić w powietrzu bez fizycznego udziału człowieka), zaskoczył świeżością podejścia do utartych schematów w kinie superbohaterskim (nastolatki nie ratują świata, lecz są po prostu nastolatkami z supermocami), a dodatkowo – a raczej przede wszystkim – zaprezentował zawoalowaną, choć arcyciekawą historię coming of age (kompleks Edypa).

Advertisement

Jeeg Robot (2015)

Enzo Ceccotti vel Hiroshi Shiba vel Jeeg Robot to moja ulubiona europejsko-azjatycka superbohaterska hybryda. Zanim Enzo stał się Jeegiem, był gościem na posyłki w szeregach włoskiej mafii. Parał się dosłownie gównianą robotą (jednym z jego zadań miało być oczyszczenie wydalonych przez przemytnika narkotyków, które wcześniej znajdowały się w jego żołądku). Pewnego razu podczas ucieczki przed policją, ukrył się w wodach Tybru i za sprawą radioaktywnych odpadów, które wydostały się z beczki, zyskał moc ultraszybkiej regeneracji ciała i supersiły. Zbieg okoliczności oraz szemrana działalność połączyły go z piękną, choć mającą problemy psychiczne Alessią – fanką serialu anime o przygodach Hiroshiego Shiby, czyli robota Jeega.

Zdający sobie sprawę z nadludzkiej siły Enzo nie od razu wykorzystał ją jednak do pomocy innym. Najpierw zaspokoił przede wszystkim własne potrzeby, czyli wypełnił lodówkę ulubionym budyniem waniliowym, a filmową biblioteczkę płytami DVD z porno. Oto origin story włoskiego superbohatera.

Advertisement

Na atrakcyjność filmu Gabriele Mainettiego składa się cała gama postaci, które łatwo odbiorcom polubić, oraz interesujące polityczne tło wydarzeń. Jest ponadto brutalny, chwilami niewygodny i pełny czarnego humoru. Jeeg Robot przepełniony jest komiksową atmosferą oraz charakterystycznym dla włoskiego kina smutkiem. Świetny główny bohater i jeszcze lepszy antagonista czynią z produkcji Mainettiego jeden z najciekawszych filmów podgatunku superbohaterskiego ostatniej dekady.

Odmieńcy (2018)

Na koniec jedna z świeższych produkcji i film superbohaterski, który na swoich barkach uniosła… dziewięciolatka. Tak! Lexy Kolker urodziła się w 2009 roku i to, co wyczynia w Odmieńcach, jest absolutnie niebywałe. Dziecięca aktorka wcieliła się tutaj w Chloe, która mieszka z ojcem (Emile Hirsch) w domu-fortecy. Dziewczynka nie zna świata, nie może wychodzić z domu, ponieważ tam grozi jej niebezpieczeństwo. Problemy pojawiają się wraz z przybyciem pod okno ukrywającej się rodziny samochodu z lodami.

Advertisement

Superbohaterskość filmu Zacha Lipovsky’ego i Adama B. Steina polega na tym, że niektóre z postaci mają pewne supermoce. Nie chcę o nich pisać, ponieważ stanowi to dość istotny element fabuły, jednak mogę zdradzić, że władanie nadludzkimi zdolnościami nie jest mile widziane w świecie, w którym żyją bohaterowie. Odmieńcy to opowieść, którą poznajemy z perspektywy dziecka. Zupełnie jak ono dowiadujemy się kolejnych szczegółów na temat świata czy powodów przetrzymywania. To w ogóle dość dziwna, ale satysfakcjonująca i sensowna produkcja, którą zrozumiałem jako metaforę sytuacji jednostek wykluczonych (może uchodźców?). Oglądaliście? Dajcie znać, co sądzicie o takiej interpretacji tej historii.

Jakie jeszcze filmy superbohaterskie pasowałyby do powyższego zestawienia? Czy zgadzacie się z moimi wyborami? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

Advertisement

Od P do R do Z do E do M do O. Przemo, przyjaciele! Pasjonat kina wszelkiego gatunku i typu. Miłośnik jego rozgryzania i dekodowania. Ceni sobie w kinie prawdę oraz szczerość intencji jego twórców. Uwielbia zostać przez film emocjonalnie skopany, sponiewierany, ale też uszczęśliwiony i rozbawiony. Łowca filmowych ciekawostek, nawiązań i powiązań. Fan twórczości PTA, von Triera, Kieślowskiego, Lantimosa i Villeneuve'a. Najbardziej lubi rozmawiać o kinie przy piwku, a piwko musi być zimne i gęste, jak wiecie co.

Kliknij, żeby skomentować

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *