Connect with us

Recenzje

POWER RANGERS. Przebudzenie niemocy

Wojownicy Mocy są w 2017 roku przede wszystkim nastolatkami, a dopiero w drugiej kolejności bohaterami. Czy to wystarczy, żeby po raz kolejny podbili świat?

Published

on

Power Rangers nie są reliktem przeszłości. W Stanach Zjednoczonych cieszą się popularnością nieprzerwanie od niemal ćwierćwiecza. W Polsce znane są jednak niemal wyłącznie pierwsze sezony i może dlatego na filmie dla nastolatków salę wypełniali trzydziestoparolatkowie…

Advertisement

„Ten film jest niczym syntetyczne jedzenie, które nie ma tłuszczu, nie ma cukru, nie ma witamin i kalorii, ale sprzedawane jest w przyciągających wzrok opakowaniach, żebyśmy chcieli je przeżuwać” – przekonywał Roger Ebert, jeden z najbardziej opiniotwórczych amerykańskich krytyków, w recenzji filmu Mighty Morphin Power Rangers: The Movie. Trudno odeprzeć te zarzuty, skoro scenariusz powstawał na planie. Pomysł Deana Israelite jest bez porównania ciekawszy, ale niestety także on nadaje się wyłącznie do przeżucia.

Najpierw plusy. Warto zaznaczyć, że Power Rangers już u zarania dziejów było produkcją przełomową. Kobiety w rolach superbohaterek wciąż wyróżniają serial na tle wielu innych produkcji. Dopiero niedawno pojawiły się takie postacie jak Jessica Jones i Wonder Woman, ale w 1993 roku za najmniej stereotypową kobiecą kreację można było uznać debiutującą Danę Scully. Ponadto nie jest tajemnicą to, że heroiny zazwyczaj tworzone są przez mężczyzn, którzy najczęściej ubierają je w bardzo skąpe, niepraktyczne stroje.

Advertisement

Power Rangers jest pod tym względem serią godną naśladowania – kobiety noszą tu dokładnie te same stroje co mężczyźni, dokładnie tak samo rozprawiają się ze złoczyńcami i nie przybierają żadnych dziwacznych, wyuzdanych póz.

Marka słynie także z obsadzania głównych ról osobami przynależącymi do mniejszości etnicznych, co w najnowszym Power Rangers jest kontynuowane. Jedyną plamą na długiej historii produkcji Saban Entertainment jest los Davida Yosta, oryginalnego Niebieskiego Wojownika, który nieomal popełnił samobójstwo z powodu prześladowań osób pracujących przy serialu (z wyłączeniem kolegów i koleżanek z drużyny), co wiązało się z jego homoseksualną orientacją. U Israelite pojawia się próba rehabilitacji. Jedna z postaci sugeruje istnienie problemu z jej seksualną tożsamością, co rozegrane zostało nienachalnie, bez ideologicznego obciążenia, w sposób wiarygodnie oddający kształtowanie się osobowości młodych ludzi.

Advertisement

Wątek zbuntowanej, tak zwanej trudnej młodzieży został w Power Rangers zaprezentowany przekonująco. Można by wręcz podejrzewać, że to sequel najlepszego filmu o nastolatkach, jaki kiedykolwiek nakręcono – The Breakfast Club. Postacie w obydwu produkcjach są identyczne – buntownik, księżniczka, nerd, sportowiec, skrajna introwertyczka, a w dodatku każde uwikłane w fabułę żywcem zapożyczoną z origin story Spider-Mana. Podobieństwa są rażące i wyłania się z nich najbardziej dotkliwa wada filmu – brak spójności z materiałem źródłowym.

Drastycznie odmienione oblicza Rity Repulsy, Alphy 5 czy Goldara zbulwersowały wielu fanów, ale trudno wyobrazić sobie, jak te postacie mogłyby funkcjonować we współczesnym blockbusterze przy zachowaniu pierwotnego wizerunku. Zdecydowanie większym problemem są chociażby sceny walki. Serial przez lata budził kontrowersje i protesty, w Nowej Zelandii nie był wyświetlany aż do 2008 roku, ponieważ uważano go za zbyt brutalny, ale trzeba mu oddać to, że realizacja potyczek, choć tandetna, wypadła wiarygodnie.

Advertisement

Pierwszy sezon Power Rangers ukazał się w 1993 roku. W kinie akcji królowały wówczas Człowiek Demolka i Uciec, ale dokąd?, więc dezorientujący montaż pojedynków nie był jeszcze modny. Haimowi Sabanowi nie pozostało więc nic innego, jak tylko zatrudnić młodych adeptów sztuk walki (tudzież gimnastyki), którzy po prostu przenieśliby swój codzienny trening na ekran. Nie jest to ani Ip Man, ani nawet John Wick, ale większość starć sprawia wrażenie realistycznych.

.. jeżeli przymkniecie oko na całą tę gumę i lateks. W dodatku choreografię tworzyli sami aktorzy, którzy tylko sporadycznie korzystali z pomocy kaskaderów. U Israelite akcja pojawia się natomiast dopiero w końcówce i niestety mamy do czynienia ze współczesnym kanonem, w którym jedno uderzenie przypada na jedno lub więcej cięć. Finalny pojedynek gigantów także rozczarowuje. Megazord i Goldar stoją w miejscu, wymierzają kilka ciosów i… już po wszystkim. Nawet rozdeptywanie kartonowego miasta przez aktorów w koszmarnych strojach wzbudzało więcej emocji, co doprowadza do wytoczenia zarzutu numer jeden.

Advertisement

Dwa lata temu pojawił się w sieci nieautoryzowany przez Saban fanowski film, w którym Power Rangers trafili do ponurej, brutalnej rzeczywistości. Jest wulgarny język, są narkotyki, jest przemoc, krótko mówiąc, jest fantazja dorosłego wielbiciela serii, który nie chce się z nią rozstawać, ale nie może już znieść widoku żałosnych kitowców. Jako piętnastominutowa ciekawostka sprawdza się to doskonale, ale na dłuższą metę przecież nie powagi czy głębi ludzkich uczuć oczekujemy po niewinnej rozrywce stworzonej z myślą o dzieciach. Power Rangers to esencja hasła „tak złe, że aż dobre” i tylko trzymanie się go mogło uratować film, którego sercem jest kicz.

Pamiętacie odcinek, w którym Wojownicy trafili na opuszczony statek kosmiczny, gdzie w strojach Żołnierzy Kosmosu (to nie żart, kostiumy wypożyczono dla obniżenia kosztów) próbowali wytropić obcego, a całość utrzymana została w nastroju horroru science fiction? Albo ten, gdzie Wojownicy oglądali Super Sentai, na którym wzorowane są ich przygody, sądząc, że to oni byli ich pierwowzorem? To się nazywa burzenie czwartej ściany! Albo może ten, w którym bohaterowie zostali dodatkiem do pizzy, oraz późniejszy, w którym nabijali się z tej sytuacji? Absurd i tandeta to siła tej serii, to właśnie dzięki nim przetrwała tyle lat. Bez nich okazuje się poprawna, przyzwoita, zdatna do oglądania bez poczucia zmęczenia, ale to wszystko.

Advertisement

Saban ma w planach stworzenie jeszcze sześciu kinowych filmów z akcją osadzoną w tym samym uniwersum. Pierwszy krok nie jest zły, ale żeby utrzymać zainteresowanie, studio będzie musiało postarać się znacznie bardziej.

korekta: Kornelia Farynowska

Advertisement

Advertisement
Kliknij, żeby skomentować

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *