ZERO. Imigranci jako SUPERBOHATEROWIE

Słowo ZERO ma wybitnie metaforyczne znaczenie, jak się okazuje nie tylko w Polsce. Wymowa serialu jest jednoznaczna – imigranci, zwłaszcza ci czarni, których biali mają za ZERA, również coś potrafią. Są ważni. Mogą znaczyć wiele w lokalnej społeczności. Być nawet całkiem uzdolnieni artystycznie. A znaleźli się w takiej, a nie innej sytuacji społecznej ze względu na szykany ze strony ludzi kierujących się strachem przed tym, co inne w sensie kulturowym i etnicznym. Żeby to pokazać, twórcy serialu zdecydowali się na ciekawy mariaż elementów kina superbohaterskiego i społecznie zaangażowanego. Na dodatek za główne postaci wzięli młodych ludzi – ich rozterki mają szansę dotrzeć do młodszego pokolenia widzów, które jeszcze nie uległo do końca skostniałemu i krótkowzrocznemu sposobowi myślenia nacjonalistów.
Głównym bohaterem jest młody chłopak, Zero (Giuseppe Dave Seke), urodzony w Mediolanie syn imigrantów z Senegalu. Pracuje jako dostawca pizzy, mieszka w biednej dzielnicy z ojcem i siostrą. Ojciec za wszelką cenę chce zachować pamięć o swoich korzeniach, ale Zero nie jest tym zainteresowany. On chce tylko przeżyć, wyjechać, malować komiksy, byle dalej od biedy, którą ma po sąsiedzku. Tak się składa, że biedna dzielnica, w której mieszka, ma zostać sprzedana, a domy zburzone. Najpierw jednak trzeba coś zrobić z ludźmi. Deweloper wpada więc na pomysł, żeby poprzez groźby, dręczenie na każdym polu, drastyczne podwyżki czynszów, wyłączanie prądu, a nawet rozboje i morderstwa zmusić składających się głównie z imigrantów i biedniejszych Włochów mieszkańców dzielnicy do wyprowadzki. Znamy te metody z działania naszej polskiej mafii trudniącej się przejmowaniem kamienic np. w Warszawie, przez wiele lat działającej pod parasolem ochronnym przepisów i władz. Jeśli materiału zbierze się więcej, może kiedyś w naszym kinie powstanie jakiś większy projekt opowiadający o tym procederze, który wciąż ma miejsce w całej Polsce.
Podobne wpisy
Wracając do Zera, przydałby nam się więc taki superbohater, imigrant, ze zdolnościami bycia niewidzialnym i niesłyszalnym, a także zamieniania przedmiotów oraz organizmów żywych, których dotyka, w niewidzialne oraz wpływania na zapis urządzeń rejestrujących obraz. Jak pisałem wcześniej, w serialu wykorzystano jedynie elementy kina superbohaterskiego, więc nie spodziewajmy się wielu efektów specjalnych ani wymyślnych akcji z udziałem głównej postaci Zera. Wizualizacja niewidzialności jest oszczędna, lecz z powodzeniem wystarcza na potrzeby tak opowiedzianej historii. Być Zerem to nie tylko być niewidzialnym w sensie posiadania supermocy. To również nie być dostrzegalnym poprzez swoją rolę społeczną. Kogo obchodził czarny roznosiciel pizzy? Z tym stereotypem oceniania innych twórcy Zera chcą za wszelką cenę zerwać.
Bowiem te ZERA kryją w sobie nieraz ciekawą historię. Na szczęście obrona dzielnicy przed złym deweloperem nie jest jedynym wątkiem serialu. Warto zaczekać na odcinek 7 i 8, żeby poczuć niesamowitą ochotę na kolejny sezon. Odcinki nie są długie. Trwają średnio 25 minut. Skonstruowane są bardzo rzeczowo, bez zbędnych monologów, za to z wciągającą muzyką, jakiej słuchają młodzi buntownicy, ale nie szufladkujmy. Tak młody nie jestem, a też mi się zdarza posłuchać dobrej raperskiej nuty. To, czy ona jest dobra w serialu, nie mnie oceniać, gdyż jestem raczej okazjonalnym słuchaczem rapu i R&B, niemniej klimat budowany przez ścieżkę dźwiękową pozwala widzowi lepiej wejść w opisywaną społeczność czarnych imigrantów żyjących na terenie Włoch. W pewnym sensie nie tylko Zero ze swoją zdolnością do bycia niewidzialnym jest superbohaterem. Są nimi również ci ludzie, którym udało się przetrwać na obcej ziemi i stać się w oczach tubylców kimś więcej niż złodziejami, narkomanami, bezdomnymi oraz generalnie różnej maści „brudasami”.
Zanim więc skrytykujemy, dwa razy się zastanówmy, jak byśmy się zachowywali, żyjąc w zamkniętej, regularnie dręczonej społeczności, bez szans na lepsze życie, za to z piętnem odmieńców. Może również zeszlibyśmy na złą drogę, dając automatycznie argument tym, którzy nas nienawidzą, że postępują wobec nas właśnie tak, ponieważ jesteśmy niebezpiecznym marginesem. A przecież sami stworzyli warunki do rozwoju owej patologii. Taka jest główna wymowa humanistyczna serialu, a poza tym wątek superbohaterski ciekawie się rozwija w dwóch ostatnich odcinkach.
Czy więc kolor skóry bohaterów ma znaczenie? W tym momencie dziejów tak, kluczowe, lecz autorzy scenariusza nie zapomnieli o tym, że w podobnej sytuacji może się znaleźć każdy, kto będzie postrzegany jako obcy. Może być biały, ale nie mieć pieniędzy. Gorzka to refleksja, że mamona jest w stanie zdecydować o wartości człowieka i jego koloru skóry. Taki ten rasizm bywa dwulicowy.
Dla kogo jest Zero? Dla widzów, którzy wchodzą w dorosłość, i tych dorosłych przed trzydziestką. Oczywiście dla całej reszty dorosłych także, tylko do tych młodszych jest skierowany najbardziej uświadamiający i wychowawczy przekaz, włączając w niego elementy superbohaterstwa. Ponarzekałbym na jednowymiarowy czarny charakter, ale historia została tak rozegrana, że byłoby to czepialstwo. Nie zdradzę nic więcej, bo to największy smaczek serialu. Daję mocne 7 za nietuzinkowy pomysł na zaprezentowanie problemu rasizmu i ksenofobii w stosunku do imigrantów.