RÓŻYCZKA 2. Sequel, o który nikt nie prosił i którego nikt nie potrzebował [RECENZJA]
Polska kinematografia stanowi interesujący przykład podejścia do zjawiska sequeli, czyli kolejnych części filmów. Kontynuacje spod znaku „polskiej szkoły sequela” są bowiem zazwyczaj pokraczne w kontekście nawiązywania do poprzedzających je opowieści. Zupełnie jakby rodzimi twórcy nie pojmowali idei tej filmowej formy. Nie inaczej jest z Różyczką 2, która losy bohaterów pierwszej części pozostawia na dalekim planie i wykorzystuje je, aby opowiedzieć historię nowej postaci.
Fabuła Różyczki 2 skupia się na córce znanej z pierwszej części filmu Jana Kidawy-Błońskiego Kamili Sakowicz. Joanna, bo takie jest właśnie imię głównej bohaterki, jest cenionym europejskim politykiem. Kobieta szybko pnie się po szczeblach kariery, ma kochającego męża, piękny dom. Idealne życie Joanny zaburza atak terrorystyczny, w którym ginie jej ukochany. Według Jana Kidawy-Błońskiego Różyczka stanowiła zamkniętą całość. Słynne zakończenie filmu z 2010 roku, w którym będąca już w dość zaawansowanej ciąży główna bohaterka obserwuje wsiadającego do pociągu funkcjonariusza SB Romana Rożka, miał pierwotnie zamiar rozwinąć nie wspomniany reżyser, ale autor scenariusza tej produkcji Maciej Karpiński. Przypomnę, że Różyczka pozostawiła odbiorców z pytaniem, kto był ojcem dziecka Kamili Sakowicz: pisarz, mąż, którego inwigilowała, czy esbek, który ją do tej inwigilacji namówił? Czy warto było udzielać na nie odpowiedzi? Moim zdaniem nie.
Różyczka 2 może i mogłaby być dobrym, sprawnie zrealizowanym thrillerem politycznym, ale przeszkadza jej w tym zupełnie nieprzemyślany scenariusz autorstwa Macieja Karpińskiego oraz Agathy Dominik. Czy skrypt naprawdę wymagał „zabicia” człowieka w ataku terrorystycznym, aby Joanna została wplątana w polityczną intrygę i zmuszona do rozgryzania swojej przeszłości? Czy naprawdę, przyjmując, że akcja filmu dzieje się dziś, bohaterka, która ma około 50 lat i obraca się wśród najważniejszych ludzi polityki i kultury w Europie, nigdy wcześniej nie zastanawiała się, kto konkretnie był odpowiedzialny za śmierć jej ojca? Czy Joanna nigdy nie rozmawiała ze swoją matką o jej przeszłości? Czy starsza siostra Joanny, jeżeli dobrze zrozumiałem – nauczycielka historii, nigdy nie rozmawiała z nią o końcu lat 60. w Polsce, czyli o okresie, w którym bohaterka się urodziła? Po co wtrącać do filmu aktualne tematy polityczne, skoro nic do niego nie wnoszą? Scenariusz Różyczki 2 pełen jest nieścisłości i dziwacznych decyzji. To ponadto film, który aż prosił się o kilka zdumiewających, gorących twistów fabularnych, a który oferuje właściwie tylko jeden i to raczej z gatunku tych mocno przewidywalnych i zaledwie letnich.
Nowy film Kidawy-Błońskiego jest przy tym wszystkim przeciągnięty i nudny. Kiedy więc pojawiają się w Różyczce 2 momenty niosące z sobą potencjał przykucia uwagi widza, twórcy zmieniają temat i wracają do wydarzeń z przeszłości, dosłownie cytując pierwszą część. To irytujące, ponieważ poza rozwiązaniem zagadki ojcostwa Joanny, które zresztą bardzo szybko staje się sprawą oczywistą, kontynuacja hitu z 2010 roku miała jeszcze jedno interesujące założenie. Chciała być bowiem pewnego rodzaju odwróceniem tego, o czym była część pierwsza. Tu na proscenium miała bowiem stanąć prawda, w opozycji do kłamstwa, które przenikało Różyczkę.
A co z całą plejadą polskich aktorskich gwiazd występujących w drugiej Różyczce? Ano byle jak. Chociaż zdawałoby się, że wcielająca się w potrójną rolę Magdalena Boczarska (gra Kamilę Sakowicz dziś, Kamilę Sakowicz z lat 70. oraz Joannę) skradnie dla siebie show, to w każdej z nich jest nijaka, płaska, jej bohaterki nie potrafią zaangażować widza emocjonalnie. Nie ma już w niej tej dzikiej energii i magnetyzmu, którymi emanowała jako TW „Różyczka” w filmie z 2010 roku. Jeżeli zaś chodzi o drugi plan, to zupełnie nie wykorzystano jego potencjału. Powrót Więckiewicza do roli Rożka to właściwie jedna scena, w której ten ma przekonywająco odegrać pewnie około 75-latka żałującego swojej przeszłości. Z fatalnie rozpisaną postacią, dla której inspiracją był ewidentnie Jarosław Kaczyński, nie poradził sobie tutaj także sam Janusz Gajos. Przy okazji opisu aktorów pozwolę sobie powrócić jeszcze do zamordowanego w ataku terrorystycznym męża Joanny, w którego wcielił się Paweł Małaszyński. Jego charakteryzacja pozwoliła mi bowiem uwolnić jakąkolwiek emocję w czasie trwania seansu Różyczki 2. Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy w roli słynnego długowłosego kompozytora dyrygującego orkiestrą, parsknąłem głośno śmiechem. Nie byłem zresztą w tej reakcji osamotniony.
Trudno mi właściwie napisać, po co Różyczka 2 w ogóle powstała. Czyżby Maciej Karpiński i Jan Kidawa-Błoński uważali, że przez trzynaście lat od momentu premiery pierwszej Różyczki publiczność wciąż zastanawiała się, kto jest ojcem dziecka Kamili Sakowicz? A może nowa Różyczka ma stanowić swoisty atak na rządzącą partię polityczną w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych? Niezależnie od tego, jaki był powód narodzin tego filmu, efekt okazał się kompletnym niewypałem. Różyczka 2 to thriller, który nie generuje żadnego napięcia, dramat, który nie angażuje emocjonalnie i film polityczny, który nie będzie w stanie nikomu otworzyć oczu.