search
REKLAMA
Archiwum

NIEMOWLĘ KONTRATAKUJE (2005)

Rafał Donica

13 grudnia 2017

REKLAMA

Iniemamocni to film bez dwóch zdań rewelacyjny, który, nie będąc przeznaczonym dla publiki stricte dziecięcej, podbił na całym świecie serca widowni w każdym wieku – częściej tej dorosłej, ale to nic złego przecież. Iniemamocni poza tym, że poruszają kwestię życia superbohaterów na emeryturze (ten temat był również osią akcji w komiksowej serii Watchmen Alana Moore’a) jeszcze w dwóch szczegółach odróżniają się od innych animacji trafiających na ekrany naszych kin. Przede wszystkim film trwa aż 120 minut, co dla filmu animowanego jest zabiegiem dość ryzykownym – dzieciarnia wszak ciężko znosi takie nasiadówki w kinie – po drugie, został nakręcony w pełnej panoramie (2,35:1) zarezerwowanej przecież dla filmów fabularnych, i to najczęściej tych widowiskowo spektakularnych. Ten niezwykły film zdobył dwa Oscary: za najlepszy film animowany i majlepszy montaż dźwięku… a na DVD ukazał się w eleganckim wydaniu dwudyskowym. I właśnie druga płyta (poza scenami usuniętymi, mnóstwem dodatków i wpadkami z planu) zawiera krótkometrażówkę Jack-Jack Attack. o której będzie mowa.

Czym jest ta 4-minutowa (plus 1 minuta napisów końcowych) mała rewelacja, której postanowiłem poświęcić kilkaset znaków w tym tekście? Jack-Jack Attack to fabularne przedstawienie wydarzeń, które w filmie Iniemamocni zostały tylko zasygnalizowane. Chodzi oczywiście o motyw problemów Kari z pilnowaniem małego Jack-Jacka. W kinowych Iniemamocnych ów materiał nie mógł się absolutnie znaleźć, gdyż zaburzyłby dramaturgię filmu – gdy bowiem Kari siłuje się z Jack-Jackiem (co słyszymy tylko w słuchawce), pani Parr walczy na pokładzie odrzutowca o życie swoje i swoich dzieciaków, zatem nagłe przeniesienie akcji do domu państwa Parr skutecznie zachwiałoby ciągłością akcji, odrywając widza od meritum wydarzeń i wrzucając go do zupełnie innego miejsca, w którym wydarzenia się dziejące nie mają zbyt wielkiego wpływu na to, co dalej będzie miało miejsce w filmie. Summa summarum to, co wydarzyło się w domu państwa Parr między Jack-Jackiem a Kari, w Iniemamocnych zostało potraktowane po macoszemu, bo – nie oszukujmy się – tak należało to potraktować i twórcy nie mogli zrobić inaczej. Nie można też zapominać o tym, że nieprzeciętne umiejętności Jack-Jacka miały się ujawnić dopiero na końcu kinowego filmu.

Jack-Jack Attack rozpoczyna scena przesłuchania Kari przez agenta Ricka Dickera (hmmm, imię i nazwisko brzmi nieco podobnie do Ricka Deckarda z Blade Runner). Kari, sepleniąc, opowiada, co wydarzyło się tamtego dnia w domu Iniemamocnych. Retrospekcja zaczyna się od telefonicznej rozmowy Kari z panią Parr (co znakomicie nawiązuje do filmu Iniemamocni i pozwala na zlokalizowanie sceny z Jack-Jackiem w czasie). Kari odkłada słuchawkę i stwierdza, że teraz będzie Jack-Jackowi „stymulować główkę” – cokolwiek to kurczę znaczy). Wtedy Jack-Jack… znika i zaczyna się prezentacja jego umiejętności, gdyż po chwili swobodnie lewituje pod sufitem (ciekawe odwrócone ujęcie kamery, sugerujące, że Jack siedzi na podłodze), a wszystkiemu towarzyszy muzyka Mozarta – Marsz turecki. Najlepsze i najciekawsze ma jednak dopiero nadejść. Kari zamyka bowiem (schwytanego w locie) Jack-Jacka w drewnianej klatce (przystawionej od góry fotelem). I tu następuje znakomite nawiązanie do… Terminatora 2: Jack-Jack wydostaje się z klatki, w której pozostawia okrągły, wycięty niby laserem kształt (a wygryzł go zębami, jak sugeruje wcześniejsza scena). Lata po pokojach niczym w próżni i przenika przez ściany – a wszystkiemu ponownie towarzyszy muzyka Mozarta (tym razem to Rondo: Allegro z Serenady G-dur Eine Kleine Nachtmusik).

Gdy Kari ponownie łapie Jack-Jacka, postanawia zająć się edukacją małego brzdąca; na przykład pokazuje mu na planszy trójkąt, cedząc przez zęby: „kwadrat” (co śmieszniejsze, w oryginalnej wersji dubbingowej postać Kari nazywa trójkąt trójkątem, a nie kwadratem, jak Kari made in Poland). Za chwilę pokazuje planszę z domkiem, a mały Jack-Jack nieporadnie powtarza za Kari wyraz dom, próbując jednocześnie pokazać dach domku ułożony z małych Jack-Jackowych rączek. Ostatnim obrazkiem, jaki Kari zdoła pokazać Jack-Jackowi, jest… OGIEŃ. Malec w okamgnieniu przemienia się w rozszalałą, biegającą po całym mieszkaniu ognistą kulkę, a muzyka Mozarta wychodzi na pierwszy plan, ilustrując przerażenie Kari i destrukcję, jaką czyni Jack-Jack, podpalając wszystko na swojej drodze. Fragment muzyczny Requiem Dies Irae użyty w tej scenie ilustrował także prolog filmu X-Men 2, gdy Nightcrawler biegał „niewidocznie” po korytarzach Białego Domu, rozstawiając na boki agentów Secret Service.

Kari ostatecznie gasi Jack-Jacka w wannie i zmęczona/zrezygnowana siedzi nad małym urwipołciem, który jeszcze nieśmiało próbuje zmieniać się w ogień (Kari od razu gasi go gaśnicą), albo promieniem lasera z oczu strzelać w kierunku Kari (ta broni się lusterkiem). Nie wiadomo skąd i po co, na podłodze leży też piła łańcuchowa. Retrospekcja kończy się przybyciem do domu państwa Parr Syndroma, któremu Kari próbuje wcisnąć Jacka, sugerując jednocześnie przybyszowi, że jest… pielęgniarką. Syndrom na pytanie o wielkie „S” na kostiumie odpowiada, że to miał być napis… siostra, tylko że użyto zbyt dużej czcionki i zmieściło się samo „S”. Film kończy się w momencie, gdy agent Dicker zaczyna używać na Kari pewnego urządzenia do czyszczenia pamięci, kojarzącego się od razu z filmem Faceci w czerni. Jednak Kari nie oślepia błysk flesza, tylko do jej czoła zostaje przylepiona tandetna przyssawka na kablu, przywołująca w pamięci scenę, w której Doc w Powrocie do przyszłości testuje na Martym swój aparat do badania myśli, przylepiając mu do czoła równie kiczowatą, odpustową przyssawkę.

Jack-Jack Attack to pięć minut doskonałej zabawy, podanej na szybko filmowej uczty. Zwariowanej gonitwy, świetnej animacji (a jakżeby inaczej) i rewelacyjnie wykorzystanej muzyki klasycznej. Po wymienieniu takich zalet, powinien się tu pojawić głos rozżalenia z powodu nie zamieszczenia tej prześmiesznej, znakomicie zrealizowanej sekwencji w filmie kinowym. Paradoksalnie jednak, cały motyw z Jack-Jackiem naprawdę nie pasował do całości filmu, gdyż sam w sobie jest króciutkim, spójnym i samowystarczalnym dziełkiem animacji komputerowej, które w Iniemamocnych mogłoby przesłonić przygody starszych bohaterów.

Tekst z archiwum film.org.pl (15.04.2005).

Rafał Donica

Rafał Donica

Od chwili obejrzenia "Łowcy androidów” pasjonat kina (uwielbia "Akirę”, "Drive”, "Ucieczkę z Nowego Jorku", "Północ, północny zachód", i niedocenioną "Nienawistną ósemkę”). Wielbiciel Szekspira, Lema i literatury rosyjskiej (Bułhakow, Tołstoj i Dostojewski ponad wszystko). Ukończył studia w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie na kierunku realizacji filmowo-telewizyjnej. Autor książki "Frankenstein 100 lat w kinie". Założyciel, i w latach 1999 – 2012 redaktor naczelny portalu FILM.ORG.PL. Współpracownik miesięczników CINEMA oraz FILM, publikował w Newsweek Polska, CKM i kwartalniku LŚNIENIE. Od 2016 roku zawodowo zajmuje się fotografią reportażową.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA