search
REKLAMA
Recenzje

BIAŁE SŁOŃCE PUSTYNI. Na Dzikim Wschodzie

Michał Bleja

30 listopada 2016

REKLAMA

Już sama etykieta filmu – dramat przygodowy produkcji ZSRR z roku 1970 – sugeruje danie dla osób o specyficznym guście, które dla tych, którzy w tego typu specjałach nie gustują, może skończyć się niestrawnością.

Jeśli dodamy do tego czas i miejsce akcji (Turkmenistan, początek lat dwudziestych) i głównego bohatera będącego oficerem Armii Czerwonej, który samotnie wędrując przez pustynię, próbuje dostać się do domu – teoretycznie otrzymamy film, na którym przeciętny Europejczyk spoza byłego Związku Radzieckiego nie ma szans wysiedzieć do końca. Tymczasem Białe słońce pustyni to film zaskakująco lekki, pełen specyficznego poczucia humoru, toczący się w żywym, szybkim rytmie, i na którym widz ani przez chwilę się nie nudzi.

52644281

Najsłynniejsze dzieło Władimira Motyla, mimo że bardzo mało znane na zachodzie, w krajach rosyjskojęzycznych ma status kultowego, na który zapracowało sobie wkrótce po premierze. Liczbę widzów, jaką film ten przyciągnął do kin, szacuje się na kilkadziesiąt milionów, co stanowi naprawdę fantastyczny wynik. I naprawdę nie widzę w tym nic dziwnego – co prawda niektóre sceny trącą myszką (teatralne upadki po trafieniu kulą czy strzelaniny, w których pozytywni bohaterowie wydają się zupełnie niezdolni do chybienia celu), ale jednak ma w sobie mnóstwo wdzięku i stanowi doskonałą rozrywkę. Łatwo sobie wyobrazić, że ludziom radzieckim przyzwyczajonym do propagandowego ciężaru rodzimych produkcji jawił się jako powiew świeżości i luzu.

Ani scenariusz filmu, ani grające w nim postaci nie należą do szczególnie skomplikowanych. Białe słońce pustyni opowiada historię sierżanta Fiodora Suchowa (Anatolij Kuzniecow), odważnego, inteligentnego i błyskotliwego faceta bez skazy, który potrafi wykaraskać się z wszelkich kłopotów i gotów jest pomóc każdemu, kto znajduje się w potrzebie, a przy tym pełen miłości do znajdującej się daleko małżonki. Suchow nie ma wad, wszyscy z wyjątkiem antagonistów go podziwiają. Mogłoby to być męczące, gdyby nie to, że wszechobecne żarty (które, niestety, nieco się już zestarzały) na każdym kroku przypominają nam, że nie mamy do czynienia z produkcją kręconą na serio.

2432289

Przemierzając pustynię wraz z Suchowem, spotykamy również starzejącego się, ale piekielnie silnego i odważnego Wereszczagina (Pawel Luspekajew), honorowego, choć ogarniętego żądzą zemsty Saida (Spartak Miszulin), okrutnego Abdullę (Kakhi Kawsadze), czyli główny czarny charakter tego dzieła, oraz jego żony na czele z młodziutką, choć niezwykle piękną Gyulczatai (Tatiana Kuzmina) i wiele innych bardziej lub mniej istotnych postaci. Każda z nich doskonale powiela mity na temat danych grup społecznych lub etnicznych (np. żony Abdulli są urocze, choć naiwne i nieporadne, i oczywiście od razu zakochują się w dzielnym Suchowie, a Wereszczagin jest serdeczny, nieustępliwy i naturalnie cały czas pijany, jak to osiadły w Turkmenistanie Rosjanin), co jeszcze potęguje wrażenie przerysowania i nierealności.

9e7f2edb1ced

Film ma jedną niezwykle istotną zaletę – jest krótki. Nie ma w nim żadnych dłużyzn, psychologicznych analiz czy niezrozumiałych metafor. To dzieło dla ludzi, nie dla krytyków i ekspertów, a tym bardziej nie dla partyjnych cenzorów (choć oczywiście haseł takich jak „rewolucja przyniosła wam wolność” ominąć się nie dało – to w końcu obraz produkcji ZSRR czasów Breżniewa).

Nie można powiedzieć, że Białe słońce pustyni jest filmem, który nie odczuł upływu czasu. Obraz ten w końcu powstał przed blisko pięćdziesięcioma laty, więc siłą rzeczy nie może być porównywany ze współczesnym kinem. Nie zmienia to jednak faktu, że cały czas świetnie się go ogląda, a specyficzna maniera, z jaką został nakręcony, nie tylko nie drażni widza, ale wręcz czyni ten obraz wartym uwagi świadectwem swoich czasów.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA