Connect with us

Recenzje

33 SCENY Z ŻYCIA

W filmie 33 SCENY Z ŻYCIA Małgorzaty Szumowskiej przyglądamy się codzienności artystycznej rodziny, gdzie radość przeplata się z dramatem.

Published

on

Autorem tekstu jest Aleksander Dębicz.

Advertisement
Federico Fellini powiedział kiedyś, że jeśli chce zobaczyć prawdziwe życie, to woli pójść na spacer, a nie do kina. Sztuka filmowa z pewnością by zyskała, gdyby artyści od czasu do czasu przypominali sobie te słowa Mistrza.

Już po tytule 33 sceny z życia możemy się spodziewać, że obejrzymy film realistyczny o luźnej kompozycji. I rzeczywiście, taką metodę twórczą wybrała Małgorzata Szumowska dla opowiedzenia swojej fabuły. Codzienne życie zamożnej rodziny artystów, ludzi sukcesu, poznajemy więc śledząc krótkie, nieraz oderwane od siebie obrazy.

W większości z nich główną postacią jest Julia (w tej roli Julia Jentsch), młoda artystka, która z powodzeniem realizuje się w sztukach plastycznych i tworzy szczęśliwy związek z wziętym kompozytorem (Maciej Stuhr). Ich beztroską codzienność oglądamy trochę jak na rodzinnym filmie video – spotkania i rozmowy przy stole rejestrowane są kamerą z ręki, bez dbałości o wyraźne uchwycenie dialogów. Styl obrazów zmieni nieco charakter, kiedy dojdziemy do punktu zwrotnego akcji – wiadomości o śmiertelnej chorobie matki Julii, pisarki, autorki popularnych kryminałów (w tej roli Małgorzata Hajewska-Krzysztofik).

Advertisement

Zachowanie Julii, która cierpienie stara się rozładować intensywnie pracując i uczestnicząc w szalonych imprezach, obserwujemy jakby z ukrycia. Kadry czasem wydają się niepełne, kamera nie zawsze nadąża za bohaterami, a emocjonalne rozmowy są niedokładnie słyszalne. Dramat rodziny, która w obliczu zbliżającej się śmierci matki odgrzewa stare animozje, dając im ujście w zastępczych konfliktach, Szumowska pokazała w stylu telewizyjnego reportażu, realizowanego jakby w pośpiechu, z konieczności chwili.

Film Szumowskiej zmusił mnie do zastanowienia się nad tym, co jest warunkiem, żeby sztuka mogła nas rzeczywiście poruszyć. Odpowiedź znalazłem natychmiast: dzieło artystyczne wtedy nas porusza, kiedy mówi prawdę. Prawdę o człowieku, życiu, świecie. Film 33 sceny z życia Małgorzaty Szumowskiej mówi o śmierci, która niespodziewanie zabiera najbliższe osoby. Pokazuje, jak człowiek jest na to doświadczenie nieprzygotowany i jak trudno mu przyjąć odpowiednią wobec śmierci postawę. Za podjęcie tego tematu mam dla reżyserki wielkie uznanie.

Advertisement

Jednak po obejrzeniu filmu utwierdziłem się w przekonaniu, że sama chęć ukazania prawdy o życiu nie wystarczy. Potrzebne są jeszcze środki artystyczne, za pomocą których się ją odda. W 33 scenach z życia właściwie nie mogłem ich znaleźć. Szumowska bowiem, chcąc jak najautentyczniej ukazać wpływ choroby i śmierci rodziców na córkę, postawiła na totalny realizm. Nie podważam prawdziwości nieraz szokujących słów i zachowań bohaterów, bardzo możliwe, że są one odbiciem życiowych doświadczeń reżyserki. Mimo to film ani trochę mnie nie poruszył, a wręcz zirytował.

Oglądając po raz drugi albo trzeci wybitne dzieło Woody’ego Allena Wszystko Gra, zastanawiałem się, na czym polega jego siła przyciągania i autentyczność. I oto, wsłuchując się w dialogi, zauważyłem, że przecież nikt normalnie nie mówi tak jak bohaterowie. Nikt tak nie formułuje zdań, nie akcentuje w tak wymowny sposób słów ani tak nie gestykuluje. Gdyby w codziennej sytuacji ktoś się z kimś w taki sposób porozumiewał, uznalibyśmy go za człowieka pretensjonalnego. A jednak we Wszystko Gra od razu akceptujemy styl, który w życiu wydałby nam się sztuczny. Sztuka bowiem przekonuje wtedy, kiedy kreuje rzeczywistość wiarygodną artystycznie.

Advertisement

W związku z tym wszystkie elementy dzieła muszą być dobierane przede wszystkim pod kątem wiarygodności artystycznej. Jeśli więc artysta chce pokazać prawdę, podpatrując codzienność i przenosząc ją żywcem do swojego dzieła, może stworzyć obraz bardzo nieprzekonujący, a nawet fałszywy.

Tak właśnie jest z filmem Małgorzaty Szumowskiej. Reżyserka, stawiając sobie szlachetny cel pokazania, jak bardzo jesteśmy bezradni wobec śmierci bliskich, nie wywiera na widzu zamierzonego wrażenia. W 33 scenach z życia dialogi nie tylko nie brzmią prawdziwie, ale wręcz sztucznie, gdyż nie zostały wypracowane przy pisaniu scenariusza, tylko „ściągnięte z ulicy”, aktorzy nie grają, lecz udają życie przed kamerą, zdjęcia nie dodają filmowi autentyzmu, denerwując bylejakością. Razi też niespójny scenariusz, w którym są wątki zupełnie nie pasujące do całości. Na przykład wprowadzenie pseudo-komediowej postaci księdza wydało mi się niczym nieuzasadnione, a scen z enigmatycznym przyjacielem Julii, Adrianem, zupełnie już nie rozumiem (być może z powodu fatalnego zdubbingowania niemieckich aktorów).

Advertisement

Wszystko to sprawiło, że zamiast poruszającego obrazu zmagania się człowieka ze śmiercią kochanej osoby, obejrzałem telenowelę, a o cierpieniach psychicznych bohaterki zapomniałem w kilka minut po seansie.

Federico Fellini powiedział kiedyś, że jeśli chce zobaczyć prawdziwe życie, to woli pójść na spacer, a nie do kina. Sztuka filmowa z pewnością by zyskała, gdyby artyści od czasu do czasu przypominali sobie te słowa Mistrza.

Advertisement

Tekst z archiwum film.org.pl (11.01.2009).

Advertisement
Kliknij, żeby skomentować

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *