Connect with us

Plebiscyt

Najlepsze HORRORY WSZECH CZASÓW. Wyniki plebiscytu czytelników

50 najstraszniejszych filmów w historii kina!

Published

on

Najlepsze HORRORY WSZECH CZASÓW. Wyniki plebiscytu czytelników

Już 10 marca za sprawą Forum Film polską premierę kinową będzie miał jeden z najbardziej oczekiwanych horrorów 2023 roku – Krzyk VI. Premiera kolejnej części tej popularnej i ważnej serii stała się doskonałą okazją do przeprowadzenia wśród czytelników Film.org.pl głosowania na najlepsze filmy grozy w historii kinematografii. Po bardzo zaciętej i krwawej rywalizacji wasze głosy ułożyły się w poniższą listę. Zapraszamy do zapoznania się z wynikami plebiscytu na najlepsze horrory wszech czasów! Koniecznie dajcie znać, co sądzicie o tym rankingu.

50. „Wstręt” (1965)

wstręt

Oko patrzy, lecz odpowiedź na pytanie, czy cokolwiek widzi, pozostawia widzowi. Oko jednak widzi, a przez to coraz bardziej oddala się od spojrzenia uznawanego przez większość za to właściwe, zdrowe, nastawione na przetrwanie. Bo życie wydaje się największą wartością, zaś zaprzeczenie mu niewybaczalną zbrodnią. A martwy królik ani nie patrzy, ani nie widzi, mimo to doskonale spełnia swoją funkcję. Odmierza Polańskiemu czas. Jest miarą narastania wstrętu, prowadzi widza przez skąpo opowiedzianą historię, niespiesznie podsycając emocje aż do ostatecznego rozkładu.

Advertisement

W czerni i bieli tylko Bergman potrafił skonstruować film w taki sposób, żeby widz poczuł poza ekranem szczególny rodzaj egzystencjalnej odrazy. Polański doskonale odrobił lekcję mistrza. [Odys Korczyński, fragment artykułu]

49. „Shutter – Widmo” (2004)

Jak większość recenzentów i ja również uważam, że to, co stanowi największą siłę tajlandzkiego filmu, związane jest z jego zakończeniem. Dodam – w pełni zaskakującym zakończeniem, przyprawiającym o opad szczęki (i bez względu na to, jak wyświechtany jest to zwrot, w tym wypadku jest w pełni adekwatny). Co nie mniej ważne, owo zakończenie sprawia, że wszystkie wydarzenia śledzone w filmie nabierają zupełnie nowego, jeszcze bardziej przerażającego znaczenia. Uderzenie staje się jeszcze mocniejsze. Bardzo trudno wówczas wyzbyć się uczucia szoku, pieczętującego w tym wypadku stałą i trwałą pozycję Shutter w naszej pamięci. [Jakub Piwoński, fragment artykułu]

Advertisement

48. „28 dni później” (2002)

Filmem 28 dni później Danny Boyle tchnął nowe życie w zombie survivale i otworzył drogę do aktorskiej kariery Cillianowi Murphy’emu. Odświeżające, inteligentne, ale właściwie dość kameralne dzieło Brytyjczyka może pochwalić się jedną z najwspanialszych inscenizacji opustoszałego centrum Londynu w dziejach kina, świetnymi zdjęciami oraz muzyką. Na myśl o żywych trupach z 28 dni później mam ciarki na plecach, chociaż czy tak naprawdę powinienem bać się ich bardziej aniżeli ocalałych? [Przemysław Mudlaff, fragment recenzji]

47. „Martwica mózgu” (1992)

martwica mózgu

W moich podróżach w najmroczniejsze sfery kina klasy Z natknąłem się na tak wiele koszmarnych, obrzydliwych filmów, że ponowne obejrzenie Martwicy mózgu nie wzbudziło równie intensywnych emocji, jak osiemnaście lat temu. Znalazłem jednak w odmętach sieci reakcje młodego pokolenia widzów i fragmenty pokroju rozczłonkowywania pełnej chaty trupów za pomocą kosiarki wciąż mają ogromną moc. Zresztą inaczej być nie mogło, skoro do nakręcenia tej jednej sceny użyto trzystu litrów sztucznej krwi (pompowanej z prędkością około dziewiętnastu litrów na sekundę), a cały film uchodzi za najbardziej krwawy w historii kina.

Advertisement

Nie tylko zastosowanie praktycznych efektów specjalnych na potężną skalę decyduje o wyjątkowości Martwicy mózgu. Równie istotna jest fabuła. Prosta, płytka fabuła pięknie łącząca schematyczny film o zombie ze schematycznym romansidłem żywcem wyciągniętym z lat pięćdziesiątych. [Jarosław Kowal, fragment recenzji]

46. „Candyman” (1992)

candyman

Candyman chociaż często wymieniany jest obok innych slasherowych klasyków, w mojej ocenie pozostaje filmem dalece bardziej ambitnym i społecznie zaangażowanym, przez co zaskakująco blisko mu do nowej fali horroru, którą obserwujemy w kinie od kilku lat za mocą takich premier jak Uciekaj! czy Coś za mną chodzi. To poruszająca opowieść o rasowej nierówności i społecznych problemach Stanów wczesnych lat 90.; a przy tym emocjonujący, krwawy horror z imponującą stroną wizualną i doskonałą ścieżką dźwiękową. [Filip Pęziński]

Advertisement

45. „Zejście” (2005)

W porównaniu do obecnego kina grozy brytyjska produkcja jawi się jako horror odnajdujący swą siłę nie w zmianie gatunkowego kodu bądź wykorzystaniu fabularnych schematów, lecz skupieniu się na najbardziej podstawowych źródłach strachu. Boimy się ciemności, ciasnoty, zimna, utraty najbliższych, i to wszystko Marshall daje nam w pierwszej godzinie swojego filmu, aby następnie wstrząsnąć nami bardziej koszmarnymi pomysłami i obrazami. Czekan idzie w ruch, przebijając różne części ciała, rozrywane są gardła, jedzone wnętrzności, a czaszki miażdżone. Lęk zamienia się w przerażenie, emocjonalny ból ustępuje zaś fizycznemu.

Wystarczy powiedzieć, że po seansie jesteśmy równie wypruci, jak główne bohaterki. [Krzysztof Walecki, fragment recenzji]

Advertisement

44. „Krąg” (2002)

Verbinski kręci wysokobudżetowe, dopieszczone pod względem wizualnym kino, które od samego początku ma dać widzowi wrażenie a-klasowej produkcji. Twórca późniejszych Piratów z Karaibów myśli o horrorze w tych samych kategoriach jak o filmie przygodowym – należy oddać gatunkowi sprawiedliwość przez realizacyjną perfekcję i efektowność obrazu. Szlachetne podejście, choć w kinie grozy niekonieczne chodzi o wystawność. Akurat w tym przypadku nie będę czynił z tego zarzutu. Amerykański Krąg wygląda wspaniale, odchodząc od taniości i amatorskości, z jakimi horror często jest kojarzony. [Krzysztof Walecki, fragment porównania]

43. „Duch” (1982)

Duch (znany w Polsce również pod oryginalnym tytułem: Poltergeist) zadziwia nawet dziś. Swoją lekkością, wykonaniem i sercem po właściwej stronie, czyli wszystkim tym, co charakteryzuje kino Spielberga. Z drugiej strony nie boi się korzystać z dosadniejszych efektów, sprawiając, że dom Freelingów po pewnym czasie przestaje przypominać typowo amerykański sen, lecz raczej koszmar – postawiony na indiańskim cmentarzu (podobnie jak całe osiedle) prędzej się zapadnie, niż odrodzi, a towarzyszący od pierwszych scen telewizor przestanie być symbolem dobrobytu, stając się narzędziem zła.

Advertisement

Najważniejsza jednak jest mała dziewczynka i bezpieczny jej powrót do rodziny. Tylko to interesuje Spielberga, a Hooper, którego wkład po dziś dzień jest podważany, doskonale realizuje ten zamiar. [Krzysztof Walecki, fragment rankingu filmów o nawiedzonych domach]

42. „Lighthouse” (2019)

Drugi film Roberta Eggersa to swoisty rewers Czarownicy. Zamiast kobiecością, reżyser zajmuje się w nim męskością, a zamiast minimalistycznego straszenia jest efektowny, wystylizowany spektakl mieszający dramat psychologiczny, groteskę i czerpaną z legend grozę. Rozpisane na genialnych Willema Dafoe i Roberta Pattinsona The Lighthouse to doświadczenie intensywne i obfite w znaczenia, przy tym przynoszące sporo naprawdę przerażających sekwencji. [Tomasz Raczkowski]

Advertisement

41. „Wywiad z wampirem” (1994)

Mój ulubiony film wampiryczny i chyba w ogóle ulubiony film. Neil Jordan stworzył adaptację tak znakomitą, że zachwycała się nią nawet Anne Rice – autorka książki. Wywiad z wampirem opowiada głównie o miłości, samotności i wiecznym bólu, jednak zdecydowanie nie jest pozbawiony strasznych momentów. Mamy liczne pożary i krwawe morderstwa, a wszystko okraszone jest znakomitą muzyką Elliota Goldenthala, która do dziś dźwięczy mi w uszach i wywołuje ciarki na moich plecach. [Alicja Szalska-Radomska]

40. „Uciekaj!” (2017)

Pierwsza połowa Uciekaj! całą swoją – zarówno komediową, jak i horrorową – siłę bierze właśnie z tej dwuznaczności. Peele rozumie przy tym doskonale, że oba gatunki to właściwie dwie strony tej samej monety, w obu chodzi wszak o to, by najpierw sprawić, że widz przyjmie jakieś założenie, zmylić trop i na koniec zaskoczyć niespodziewaną puentą, która wywoła śmiech lub strach. O talencie reżysera świadczy jednak fakt, że horroru i komedii nie wykorzystuje naprzemiennie – oba gatunki idą w Uciekaj! pod rękę, a poszczególne sceny oscylują gdzieś między nowoczesną cringe comedy z satyrycznym zacięciem a retro horrorem hołdującym ekranizacjom prozy Iry Levina.

Advertisement

Za doskonały przykład działania tego połączenia mogą posłużyć wspomniani nieliczni Afroamerykanie – czarnoskórzy bohaterowie zachowujący się tak, jakby w ich żyłach płynęła krew białych, to postacie po freudowsku niesamowite, łączące w sobie sprzeczne tożsamości, budzące jednocześnie nerwowy uśmiech i podskórną grozę. [Grzegorz Fortuna, fragment recenzji]

39. „Coś za mną chodzi” (2014)

W filmie Mitchella widać wpływ wczesnej twórczości Davida Cronenberga, choć stylistycznie Coś za mną chodzi bardziej przypomina skrzyżowanie Halloween Johna Carpentera z thrillerami Davida Lyncha. Od tego pierwszego bierze długie, panoramiczne ujęcia amerykańskich przedmieść – łatwo zniszczyć i zbrukać taki spokojny i, wydawać by się mogło, normalny obrazek – oraz targającą nerwy muzykę z syntezatora. Od tego drugiego oniryczną atmosferę, która prowadzi do przeświadczenia, że zwyczajny świat bohaterów od początku był ułudą. Nieprzypadkowo również reżyser umieszcza akcję filmu w Detroit.

Advertisement

[…] Miasto-widmo, ze zniszczonym budynkami i pustymi ulicami – choć widzimy je zaledwie w paru scenach, dobrze oddaje rozkład, jakiemu ulega świat Jay. [Krzysztof Walecki, fragment recenzji]

38. „[REC]” (2006)

Kamera rejestruje przebieg akcji ratunkowej strażaków, która przeprowadzana jest w pewnej kamienicy. Znajdujący się w budynku mieszkańcy przejawiają znamiona dziwnej choroby, charakteryzującej się napadami dzikiego szału. Wydarzenia przedstawiane są z perspektywy ekipy telewizyjnej, której pierwotnym zadaniem było nakręcenie reportażu o pracy strażaków. Rutynowa akcja szybko przeradza się w tragedię, gdyż reporterzy zostają uwięzieni w budynku razem z niebezpiecznymi mieszkańcami. Stylistyka found footage została tutaj wyraźnie zdynamizowana i wypchana adrenaliną, dzięki czemu film charakteryzuje klimat nieustającego napięcia.

Advertisement

Taśmy te były swego rodzaju fenomenem i zapoczątkowały ogólnoświatową modę na hiszpański horror. Dały też początek serii kontynuacji i remaków. [Jakub Piwoński, fragment artykułu]

37. „Suspiria” (1977)

Włoskie filmy giallo, w szczególności te w reżyserii Daria Argento i Maria Bavy, choć uważane za filmy klasy B, potrafią zaskakiwać dopracowaniem technicznym – doskonałymi zdjęciami i pracą kamery. Tak jest w filmie Sześć kobiet dla zabójcy (1964 – Sei donne per l’assassino) Maria Bavy czy znanego ze swojej bogatej palety kolorystycznej filmu Suspiria. W horrorze Daria Argento teatralne, ekspresjonistyczne kolory pulsują na ekranie, mieszając się ze sobą. Bogate użycie kolorów w Suspirii, głównie neonowych odcieni czerwieni, niebieskości, a także zieleni i żółci, miało na celu, w koncepcji operatora Luciano Tovolego, przeniesienie widza w surrealistyczny świat szkoły, zupełnie niepodobny do szarej codzienności.

Advertisement

Aby osiągnąć pożądany efekt, Tovoli używał luster, które odbijały światło, oraz kręcił, ustawiając przed lampami i blisko twarzy aktorów, ramki z kolorowym welurem lub bibułkami, aby w ten sposób oświetlać twarze. W efekcie Tovoli i Argento uzyskali psychodeliczny i przerażający obraz tajemniczej, klaustrofobicznej szkoły czarownic. [Michalina Peruga, fragment zestawienia]

36. „Gabinet doktora Caligari” (1920)

Film uważany za pierwsze w pełni ekspresjonistyczne dzieło. Opowiada historię zagadkowych morderstw, w które zamieszany jest pewien hipnotyzer. Mimo że Gabinet doktora Caligari Roberta Wiene’a powstał ponad sto lat temu, nadal robi wrażenie i może przestraszyć. Polecam obejrzeć go podczas seansu z muzyką na żywo. [Alicja Szalska-Radomska]

Advertisement

35. „To” (2017)

To Stephena Kinga to jedna z najbardziej znanych i cenionych książek tego autora, nie dziwi zatem, że po nie do końca satysfakcjonującej adaptacji telewizyjnej z poprzedniego stulecia postanowiono wrócić do materiału źródłowego. Słusznie zresztą, bo film z 2017 roku okazał się wielkim sukcesem komercyjnym i został bardzo ciepło przyjęty przez widzów. Przyczynił się do tego nie tylko wdzięczny materiał źródłowy, ale też odpowiedni czas powstania: istny renesans horroru obserwowany w Hollywood od kilku dobrych lat oraz nostalgia za latami 80., w ramach której filmowe To wygląda niczym inspirowane uwielbianym Stranger Things braci Duffer. [Filip Pęziński]

34. „The Ring – Krąg” (1998)

Sadako zapewnia jeden z najbardziej niespodziewanych i przerażających widoków w kinie grozy, w chwili gdy myślimy, że już nic złego nie może się stać. Łamie wszelkie reguły gry pokonując materię, czyniąc z telewizyjnego medium instrument zemsty i drogę ku wolności. Tę jednak niekoniecznie należy rozumieć w sposób dosłowny. Krąg Hideo Nakaty jest prawdziwie strasznym filmem, ale również wiele mówiącym o strachu. O tym, w jaki sposób rodzi się i rozwija – czy to przez zasłyszaną miejską legendę, czy to przez obrazy, jakie budzą w nas niepokój, czy też świadomość własnej śmiertelności, zwłaszcza jeśli ktoś nam mówi, kiedy dokładnie umrzemy.

Advertisement

Ujściem dla niego będzie straszenie kogoś innego. Nakata jest w tej diagnozie bezlitosny, wiedząc, że bez ofiar się nie obędzie. [Krzysztof Walecki, fragment porównania]

33. „Od zmierzchu do świtu” (1996)

Screen z filmu „Od zmierzchu do świtu”

Co wyjdzie z połączenia sił Roberta Rodrigueza i Quentina Tarantino? Jeden z najciekawszych filmów o wampirach. Od zmierzchu do świtu rozpoczyna się jak film sensacyjny, aby w końcu przejść do totalnej krwawej rozpierduchy. Po drodze zahaczając o niezwykle seksowny i uwodzicielski taniec Salmy Hayek i jej węża. Tego nie da się opowiedzieć, to trzeba zobaczyć. [Alicja Szalska-Radomska]

Advertisement

32. „Dracula” (1992)

Moim zdaniem jest to zdecydowanie najlepsza adaptacja Draculi Stokera oraz jeden z najpiękniejszych filmów o miłości między człowiekiem a nadnaturalnym bytem. Francis Ford Coppola wykonał znakomitą robotę, ale brawa należą się również odtwórcom głównych ról: Gary’emu Oldmanowi i Winonie Ryder, operatorowi Michaelowi Ballhausowi oraz twórcy muzyki – Wojciechowi Kilarowi. Oni wszyscy sprawili, że podczas oglądania Draculi na przemian wzruszamy się i boimy. Jak dla mnie jedyne, co się w tym filmie zestarzało, to efekty specjalne, reszta nadal porusza mnie do głębi. [Alicja Szalska-Radomska]

31. „Szósty zmysł” (1999)

Podstawowym wyróżnikiem jakości fabuły Szóstego zmysłu jest to, że tylko pozornie pełni ona funkcję straszaka. Tym razem wychodzące z szafy duchy nie mają nas tylko przestraszyć. Pełnią one przede wszystkim funkcję metafory. Zmaganie się małego Cole’a z możliwościami szóstego zmysłu – widzeniem i rozmową z umarłymi – jest niczym innym, jak podręcznikowym odniesieniem do terapii zaburzeń lękowych, które pojawiły się w życiu chłopca na skutek przedwczesnej utraty ojca. Cole nie może poradzić sobie z lękami, gdyż jego ojciec nie zdążył nauczyć go wykorzystywania swej wewnętrznej siły. Pojawienie się doktora Crowe’a przyspiesza proces uzdrowienia polegający na zaakceptowaniu lęków jako uczuć nierozłącznych z nami oraz podjęciu próby nawiązania z nimi kontaktu.

Advertisement

Tytułowy szósty zmysł jest zatem niczym innym, jak zdolnością do czytania własnych niepokojów i rozumienia przesłań, jakie z nich płyną. […] Film Shyamalana to bowiem horror dalece nietypowy – potrafi widza przejąć, potrafi go wzruszyć, a momenty grozy, miast przerażać, przynoszą odpowiedzi na istotne pytania. [Jakub Piwoński, fragment recenzji]

30. „Carrie” (1976)

Carrie to mistrzostwo świata w kategorii czysto wizualnego opowiadania fabuły. Brian De Palma zapamiętał najważniejszą naukę Hitchcocka – film to obraz. Nie dialog, lecz obraz, przejmujący na siebie najbardziej istotną rolę narracyjną. Ta misternie utkana opowieść jest wizualnym majstersztykiem, wykraczającym poza ramy popisów cyrkowej sprawności operatora. De Palma, inscenizując bardzo ludzki dramat odtrąconej dziewczyny, nakręcił go z niemalże komiksową poetyką obrazu, skumulowaną i najbardziej widoczną w słynnym, poliwizyjnym podzieleniu ekranu na pół.

Advertisement

Trudno […] oczekiwać, by cokolwiek mogłoby odebrać filmowi Briana De Palmy miejsce w czołówce najlepszych dokonań kina grozy. Grozy niebędącej zresztą celem samym w sobie. Carrie to także gorzki epizod z życia młodzieży, stawiającej swój pierwszy krok w dorosłość, studium samotności, odrzucenia i dojrzewania głównej bohaterki do kontroli nad jej kłopotliwym darem. Wszystko to podane na złotej tacy mistrzowskiej inscenizacji stawia ten skromny film wśród najważniejszych osiągnięć sztuki filmowej. [Adrian Szczypiński, fragment analizy]

29. „Mucha” (1986)

Najlepszy body horror? Z pewnością Mucha w obiektywie Davida Cronenberga zasługuje na to miano. Piękna i bestia w zdeformowanej formule, melodramat w makijażu organicznego kina grozy. Odczytany jako przenośnia choroby AIDS i przestroga przed ingerencją w Matkę Naturę. Charakteryzacja nawet dziś daje po oczach przy nieco okrojonej wersji, w której brakuje trzech niewykorzystanych scen nadających filmowi jeszcze bardziej obrzydliwe oblicze podczas fuzji pawiana z kotem, odrywania odnóży z klatki piersiowej na dachu i lizania buta w niemal ostatecznej fazie transformacji człowieka-owada. Na tamte czasy były chyba zbyt mocne i czyniły z postaci Jeffa Goldbluma bardziej czarny charakter niż osobę dotkniętą bezpowrotną mutacją. [Krzysztof Dylak]

Advertisement

28. „Midsommar. W biały dzień” (2019)

Ari Aster swoim debiutem zatytułowanym Dziedzictwo. Hereditary udowodnił, że na horrorze zna się jak nikt inny. Kiedy zapowiedział, że nakręci produkcję nawiązującą do kultowego filmu Kult, nikt nie przypuszczał, że będzie to przerażające widowisko o rozstaniu dwójki ludzi oraz społeczności, która jawi się jako ten przerażający „obcy”. Trzeba jednak pamiętać, że zgodnie z założeniami horroru ludowego – którego film jest przedstawicielem – to nie krwawe rytuały stanowią najważniejszy element narracji, ale społeczność, która je praktykuje. Stąd też wynika przerażenie, którego doświadcza widz razem z główną bohaterką.

Gatunek ten opiera się bowiem na swego rodzaju dychotomii pomiędzy tym, co „normalne”, a tym, co „potworne” – pozornie normalni bohaterowie zmieniają się w „potwornych” antagonistów, co prowadzi do finałowego rozlewu krwi. [Gracja Grzegorczyk-Tokarska]

Advertisement

27. „Ptaki” (1963)

Po raz trzeci Daphne du Maurier dostarczyła Hitchcockowi materiału do filmu. Posiłkując się jej intrygującym opowiadaniem, reżyser chciał nakręcić apokaliptyczny horror o zagrożeniu nadciągającym z nieoczekiwanej strony. Podobnie jak w przypadku Psychozy zamierzał wywołać na widzach mocne wrażenie, niemalże szoku, ale stosując zupełnie inne chwyty. Już nie człowiek stanowi zagrożenie, ale natura pod postacią niepozornie wyglądających ptaków. […] Ptaki Hitchcocka to film mający kolosalne znaczenie dla historii kina – szczególnie w latach siedemdziesiątych można było to odczuć, gdy realizowano coraz więcej filmów o agresywnych zwierzętach. [Mariusz Czernic, fragment zestawienia najlepszych filmów Alfreda Hitchcocka]

26. „Piła” (2004)

Nie będzie chyba przesadą, kiedy napiszę, że Piła to jedna z najbardziej kultowych serii horrorowych, jakie powstały. I choć przez 20 lat powstało wiele lepszych i gorszych sequeli, to właśnie pierwsza część z 2004 roku pojawiła się na tej liście. I wcale mnie to nie dziwi, choć film nie jest idealny. Na jego produkcję przeznaczono naprawdę małe pieniądze – większość akcji rozgrywa się w jednym, ciasnym pomieszczeniu, widać, że niektóre ujęcia wymagały dubli. Ale, mimo wszystko, Piła w roku swojej premiery była czymś naprawdę świeżym, miała swój klimat, trzymała w napięciu, prezentując ciekawe i mocno kontrowersyjne spojrzenie na seryjnych morderców-psychopatów, którzy zapraszają do zagrania w krwawą gierkę.

Advertisement

W 2004 roku raczej nikt nie spodziewał  się, że grupka nieznanych filmowców z małą kasą stworzy hit, którego sława rozniesie się na cały świat. A jednak – Piła stała się fenomenem, a jego sens nie polegał tylko na odcinaniu kolejnych kończyn i dłubaniu w ciele. [Maja Budka]

25. „Martwe zło 2” (1987)

HBO żartobliwie zareagowało na pogłoski o spin-offie GRY O TRON poświęconym postaci Jona Snowa

Część druga Martwego zła nie jest klasyczną kontynuacją. Bardzo wiele schematów zostało skopiowanych z The Evil Dead sprawiając momentami wrażenie, jakby reżyser chciał nakręcić ten sam film na inny sposób. Ponownie mamy domek w górach. Tym razem przybywa do niego para zakochanych, która również znajduje Necronomicon i magnetofon. Koszmar zaczyna się od nowa. […] Kolejny świetny pokaz wyobraźni Raimiego, który tym razem w ramy horroru wprowadza elementy groteski i komizmu. [Dominik Kowalski, wpis z działu o sequelach]

Advertisement

24. „Nosferatu – symfonia grozy” (1922)

Jest to chyba najbardziej znane dzieło z nurtu ekspresjonizmu niemieckiego, chociaż momentami wychodzi poza jego ramy. Miała to być adaptacja Draculi Stokera, jednak F.W. Murnau nie otrzymał do niej praw. Pozmieniał więc kilka nazw i przedstawił ją jako Nosferatu – symfonię grozy. Ciekawostką jest, że to dopiero od tego momentu wampiry zaczęły rozsypywać się w proch pod wpływem światła słonecznego, w książkach nie było o tym mowy. Film ten do dziś robi wrażenie na widzach, zwłaszcza podczas seansów w ruinach zamku, z muzyką na żywo. Po seansie z pewnością będziecie bali się cieni. [Alicja Szalska-Radomska]

23. „Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii” (2015)

JON BERNTHAL także nie popiera metodycznego aktorstwa. "Nie widzę w tym korzyści"

Współczesne arcydzieło grozy. Robert Eggers w swoim debiucie odchudził gatunek ze spektakularnych naddatków, pozostawiając czystą esencję horroru – strach przed nieznanym, przerażenie niezrozumiałym i demonizację tego, co wymyka się społecznym ramom. W minimalistycznej formule zawarta jest zaś interesująca refleksja na temat kobiecości i kulturowego wytwarzania zła. Czarownica to pobudzające widowisko, zarówno jako seans grozy, jak i intelektualna układanka. [Tomasz Raczkowski]

Advertisement

22. „Sinister” (2012)

Gdybym miał ocenić Sinister według ilości skoków adrenaliny, byłaby to dosyć wysoka nota, ale Derrickson mógłby się poczuć urażony taką metodą. Bardziej mu zależy na wywołaniu uczucia trwogi niż strachu – od początku widz przeczuwa, że bohater filmu mierzy się z czymś, czego nie jest w stanie ani zrozumieć, ani pokonać, i tak jest do samego końca. Finał nie będzie zaskoczeniem, lecz konsekwentnym i przerażającym następstwem wszystkiego, co do tej pory widzieliśmy. Ale czego spodziewał się Ellison, wprowadzając się do domu należącego wcześniej do wymordowanej przez nieznanego sprawcę rodziny? Zamiast zastanawiać się nad tożsamością mordercy, powinien zadać sobie pytanie o jego aktualne miejsce pobytu. [Krzysztof Walecki, fragment recenzji]

21. „Inni” (2001)

Jeden z tych filmów, które od pierwszych scen trzymają widza na skraju fotela w nieokreślonym niepokoju. Z pozoru rodzina Grace (Nicole Kidman) mierzy się z całkowicie ludzką, choć przez to w żaden sposób nie mniej przerażającą, tragedią. Choroba dziecka to coś, co nawet w przeciętnie wrażliwym człowieku budzi z automatu dyskomfort. Nie umniejsza go w niczym posągowo chłodne, choć jednocześnie pełne ognistej determinacji zachowanie Grace. Że coś się stanie, wiadomo. Co, nie sposób przewidzieć. Siła Innych nie tkwi w kilku zafundowanych nam przez Amenábara jump scare’ach, ale w obłędzie skrytym na dnie błękitnych oczu Nicole Kidman. Majstersztyk. [Agnieszka Stasiowska]

Advertisement

20. „Harry Angel” (1987)

Aktorka z MATRIXA nie wie, dlaczego jej postać nie wraca w kolejnej części, choć przeżyła

Pogański, występny, hipnotyczny, symboliczny, duszny… Harry Angel to dla mnie bezdyskusyjnie najlepszy występ Rourke’a. Kiedy Harry poznaje straszliwą prawdę, a na tle końcowych napisów hałaśliwa winda jedzie w dół – aż do piekła – to wraz z nią nieodmiennie opada szczęka widza, oszołomionego misternością i okrucieństwem tej ponurej zagadki. [Katarzyna Kebernik, fragment rankingu ról Mickeya Rourke’a]

19. „Martwe zło” (1981)

Oryginalne Martwe zło to horror co najmniej szczególny. Pełnometrażowy debiut 22-letniego (!) wówczas Sama Raimiego był nie tylko jedną z najbrutalniejszych i najbardziej szalonych produkcji swoich czasów, ale też idealnym dowodem na to, że talent i upór są o wiele ważniejsze od pieniędzy. Przystępując do realizacji filmu, Raimi dysponował śmiesznie niskim budżetem, kilkoma kamerami i grupką znajomych – nie miał ani doświadczenia, ani wsparcia profesjonalnego studia.

Advertisement

Pomimo to udało mu się przenieść na ekran wizję, która na zawsze miała zawładnąć wyobraźnią miłośników gatunku. Martwe zło techniczne niedoróbki nadrabiało bowiem niespotykaną wcześniej w horrorze energią – kamera Raimiego szalała wokół bohaterów i pędziła nad leśną ściółką, imitując ataki tytułowego zła, groteskowy rechot opętanych przez demona postaci przeszywał widzów, a atmosfera sennego koszmaru gęstniała w każdej kolejnej scenie. Sugestywność filmu Raimiego zmusiła do oklasków samego Stephena Kinga (który od tej pory jest wielkim fanem serii), a widzowie pokochali Bruce’a Campbella, wcielającego się w rolę najbardziej wytrwałego z bohaterów, Asha. [Grzegorz Fortuna, fragment recenzji]

18. „Blair Witch Project” (1999)

Dziś, kiedy film ten jest wszystkim doskonale znany, kiedy historia Wiedźmy z Blair oraz sposób realizacji filmu o niej zostały opisane wszędzie i na wszelkie sposoby, gdy wreszcie każdy ma wujka Google bez mała w ręce cały czas i może bez problemu sprawdzić, w czym rzecz, być może horror duetu Myrick & Sánchez nie robi już takiego wrażenia jak ponad 20 lat temu. Ja jednak do dziś pamiętam moje autentyczne przerażenie na widok wnętrza chaty Wiedźmy, pamiętam głęboki strach, kiedy patrzyłam w przerażone oczy  Heather. I nadal, kiedy zdarzy mi się ponowny seans, te uczucia wracają. [Agnieszka Stasiowska]

Advertisement

17. „Hellraiser: Wysłannik piekieł” (1987)

Horror Wysłannika piekieł od początku do końca związany jest z ludzkim ciałem oraz seksualnością, i nawet cenobici, gdy przychodzą po tych, którzy ułożyli kostkę, nie są zainteresowani ich myślami, bądź duszą. Ta istnieje, lecz prędzej rozerwą ją na strzępy, jak straszy Pinhead w jednej ze scen, niż uznają za coś wartościowego. Czy debiut Clive’a Barkera ma duszę? Bez dwóch zdań. Mimo całej makabry, jaka wylewa się z ekranu, jest to klasyczna opowieść o walce dobra ze złem, gdzie prawdziwymi potworami są ludzie, a wysłannicy piekieł pełnią zaledwie rolę arbitrów. „Dla jednych demony, dla innych anioły”, jak tłumaczy w jednej ze scen nasz przyjaciel z gwoździami w głowie. [Krzysztof Walecki, fragment tekstu rocznicowego]

16. „Noc żywych trupów” (1968)

Niezwykłym dokonaniem Romero jest odarcie horroru z jego dekoracyjności oraz umowności, rezygnacja z grozy, która ma pełnić funkcję rozrywkową, na rzecz traumatycznego wręcz doznania. Nic dziwnego, że prawie pół wieku temu, gdy Noc prezentowana była w kinach podczas popołudniowych pokazów, również z udziałem dzieci, wywołała niemałe poruszenie. Jej ponura atmosfera oraz nihilistyczna wymowa brały się nie tylko z pełnych przemocy obrazów prezentujących kanibalizm (co w kwestii zombie było nowym pomysłem) czy niesprawiedliwą i często przypadkową śmiercią, ale też niewesołej sugestii, że horror przekroczył granice swej gatunkowości i kinowego ekranu. [Krzysztof Walecki, fragment recenzji]

Advertisement

15. „Teksańka masakra piłą mechaniczną” (1974)

Zapomnijcie o sequelach, remake’ach i rebootach – kultowy klasyk z 1974 roku to jeden z najbardziej włażących pod skórę seansów, jakie ma do zaoferowania gatunek horroru. Pionierski slasher, w którym grupa naiwnych podróżnych musi skonfrontować się z upiorną rodziną sadystycznych kanibali, a przede wszystkim Leatherfacem, wyciska wszystko, co najlepsze, z surowej konwencji i strachu przed wyizolowaną, zdegenerowaną grupą czającą się gdzieś na peryferiach naszego świata. Ciarki przechodzą od samego pisania. [Tomasz Raczkowski]

14. „Dziedzictwo. Hereditary” (2018)

Dziedzictwo. Hereditary

Spektakularny debiut Ariego Astera wziął stare gatunkowe chwyty i zremiksował je w nową, ekscytującą mieszankę. Dziedzictwo to mroczny dramat psychologiczny zaszyty w horrorze, a równocześnie horror zaszyty w rozgrywającym się wewnątrz pękniętej rodziny dramacie. Aster składa motywy opętania, nawiedzenia, okultystycznych sekt, dziecięcego demonizmu i parę innych w porywający seans grozy, w którym bez zarzutu pracują kreatywne jump scare’y, nagłe plot twisty, efektowne eskalacje i stare, dobre budowanie napięcia inscenizacją. [Tomasz Raczkowski]

Advertisement

13. „Krzyk” (1996)

Scarlet Witch mogła wyglądać bardziej przerażająco w "Doktorze Strange'u 2" . Grafiki koncepcyjne

Krzyk mimo ponad ćwierćwiecza na karku wciąż pozostaje filmem niezwykle świeżym, wciągającym, zabawnym. Nie mam wątpliwości, że zostanie taki już na wieki wieków, bo po pierwsze stworzył go prawdziwy mistrz horroru w postaci Wesa Cravena, po drugie został zrealizowany w latach 90., w których postmodernistyczne, samoświadome spojrzenie na kino uczyniło wiele świetnych filmów ponadczasowymi klasykami. Trudno przecież sobie dziś wyobrazić popkulturę bez niesamowitego prologu z Drew Barrymore, postaci takich jak Sidney, Gale czy Dewey oraz oczywiście wizerunku mordercy w masce ducha. [Filip Pęziński]

12. „Halloween” (1978)

KICKBOXER: RETALIATION. Powrót do formy

Halloween Johna Carpentera to bez wątpienia jeden z najważniejszych, jeśli nie najważniejszy, slasher w historii kina. I chociaż doczekał się tryliona sequeli, remake’ów i rebootów, to nadal w oryginale znajdziemy to, co rozpala wyobraźnię kinomanów na całym świecie od ponad 40 lat: charakterystycznego mordercę w białej masce i z nożem w ręku, niewinną Jamie Lee Curtis w roli typowej dziewczyny z sąsiedztwa i oczywiście niezaprzeczalnie i niepodważalnie najbardziej przerażający motyw muzyczny w historii horroru. Poza tymi ikonicznymi elementami Carpenterowi udało się doskonale budować napięcie, eskalować grozę i inteligentnie, niemal podprogowo grać ze strachem widza. [Filip Pęziński]

Advertisement

11. „Obecność” (2013)

Obecność odsyła widzów do kina grozy lat siedemdziesiątych, do ówczesnej kultury opowiadania, stylistyki i tego, czego właśnie wtedy baliśmy się najbardziej, uzupełniając to wszystko o nowoczesne metody straszenia. Wan doskonalił swój warsztat najpierw na makabrycznej Pile, po czym odszedł od gore na rzecz zdecydowanie bardziej efektywnego, choć wciąż skromnego horroru w Naznaczonym. Zredefiniował gatunek dwukrotnie, ale aby nakręcić swój najsłynniejszy i najbardziej utytułowany horror, musiał cofnąć się do przeszłości, odrzucić nowatorskie podejście na rzecz klasycznej narracji i wyglądu, wciąż jednak szukając oryginalnych metod na przerażenie widowni.

Scena z klaskaniem na trwałe już zapisała się w naszej pamięci, podobnie jak duet Very Farmigi i Patricka Wilsona w rolach Warrenów, autentycznych duchołapów. I choć wolę kontynuację, oryginał jest filmem wycyzelowanym w każdym elemencie, eleganckim, wizualnie porywającym, znakomicie zagranym, a dla wielu najstraszniejszym. Obecność zajęła drugie miejsce również w naszym plebiscycie na najlepsze horrory XXI wieku, obecne srebro jest zaś tylko potwierdzeniem niezachwianej pozycji filmu Wana. [Krzysztof Walecki]

Advertisement

10. „Milczenie owiec” (1991)

Milczenie owiec w mojej opinii do horrorów się nie zalicza… zalicza się natomiast do filmów z gruntu przerażających. Widz, skonfrontowany z sir Anthonym Hopkinsem w roli Hannibala-kanibala z pewnością poczuje przynajmniej nieprzyjemny dreszcz na karku. Zło, które objawia się tam, gdzie się go nie spodziewano. Zło, które choć niezawinione, jest nie mniej potworne. Tak, Hannibal Lecter w każdej sekundzie swego czasu ekranowego budzi lęk. Ale nie tylko on, bo sprawiedliwość trzeba oddać tutaj Tedowi Levine’owi w roli zaburzonego Jame’a Gumba. Sceny z Catherine Martin przy studni, wywołują równie mocny strach, jak kamienne spojrzenie Lectera. Scenariusz, aktorstwo, scenografia – perfekcyjnie zrealizowane trio pozwoliło Jonathanowi Demme’owi stworzyć arcydzieło, które przeraża ponadgatunkowo. [Agnieszka Stasiowska]

9. „Szczęki” (1975)

Porównując Szczęki z późniejszymi dziełami Spielberga, widać przede wszystkim radość z napędzania widzowi strachu, bez jakieś specjalnej troski o polityczną poprawność czy zgodność z tzw. wartościami. Pomimo happy endu, złagodzenia charakterów postaci Hoopera i żony Brody’ego w stosunku do powieści, Spielberg nie cackał się publicznością, jak miał to w zwyczaju w przeważającej większości swoich późniejszych filmów. Szczęki miały straszyć i straszą do dziś, choć oczywiście nie tak mocno, jak w latach 70. Nieprzemijającą wartością tego filmu jest referencyjny sposób budowania napięcia, który może z powodzeniem służyć za gotowy podręcznik dla adeptów reżyserii. [Adrian Szczypiński, fragment artykułu]

Advertisement

8. „Koszmar z ulicy Wiązów” (1984)

Koszmar z ulicy Wiązów pozostaje nie tylko jednym z najbardziej kultowych horrorów w historii kina, ale w mojej recepcji jednym z najlepszych i robiących wciąż po kilku dekadach od premiery największe wrażenie. Najbardziej kultowych, bo kto nie zna mordującego w świecie snów Freddy’ego Kruegera. Najlepszym, bo stanowi wzorowy przykład slashera operującego między grozą, rozrywką a teen dramą. Robiącym największe wrażenie, bo za kilka dolarów i paczkę papierosów udało się zrealizować ponadczasową wizję obcowania z sennym koszmarem. [Filip Pęziński]

7. „Omen” (1976)

Zwiastun INDEPENDENCE DAY: RESURGENCE

Klasyk Richarda Donnera, który mimo upływu lat nie przestaje straszyć. Motyw narodzin Antychrysta jest prosty i sugestywny, zimna oprawa wizualna zapewnia odpowiedni klimat, a legendarna ścieżka dźwiękowa wywołuje ciarki za każdym razem. Omen wykorzystuje demoniczną ikonografię w mistrzowski sposób, dzięki czemu – nawet jeśli widzieliśmy film już kilka razy – za każdym razem czujemy potężną grozę. [Tomasz Raczkowski]

Advertisement

6. „Psychoza” (1960)

Ten film to coś więcej niż przykład geniuszu reżysera. Psychoza jest wszakże dowodem na to, że Hitchcock wyprzedzał swoją epokę. W poprzednich dwóch filmach reżyser też wprawdzie wykazał się nieszablonowym podejściem, ale to dzieło z 1960 było obrotem o 180 stopni. Chcąc przebić sukces Widma (1955), mistrz suspensu sięgnął po stare narzędzia, które ulepszył, kreując na pozór archaiczny, lecz w istocie pionierski thriller. […] Film bardzo silnie oddziałuje na emocje, jest niesamowicie sugestywny, ale momentami też bardzo subtelny.

Reżyser rozprawia się z tematem winy i kary, tworząc pełen napięcia thriller psychologiczny, w którym akcja toczy się wolno, skręcając coraz bardziej w mroczniejsze rejony. Trudno zapomnieć Anthony’ego Perkinsa w roli Normana Batesa – jego szaleństwo skrywa się za maską normalności, lecz mimika, gesty i spojrzenia odkrywają niepokojące niuanse charakteru. [Mariusz Czernic, fragment zestawienia]

Advertisement

5. „Dziecko Rosemary” (1968)

STEPHEN KING skrytykował podział 4. sezonu "Stranger Things" na dwie części. Odpowiedzieli scenarzyści

Arcydzieło gatunku na podstawie powieści Iry Levina. Duet Polański i Komeda obdarzył ciekawą historię wizją i fonią, które przeszły już do legendy. Kołysanka jest bodajże nie tylko najbardziej znanym, ale też i najbardziej niepokojącym motywem muzycznym w filmie wszech czasów. Nawet gdyby poza nią nie zagrało nic innego, o Dziecku Rosemary mówiłoby się latami. Ale przecież poza nią mamy także duszną atmosferę świetnego scenariusza, krótką, ale konsekwentną historię pełną narastającej grozy, która nie potrzebuje jump scare’ów i wrzasków. Jest tylko młoda kobieta, która spodziewa się dziecka, jest jej dziwnie obojętny mąż i natrętna para życzliwych sąsiadów. I, oczywiście, diabeł. [Agnieszka Stasiowska]

4. „Lśnienie” (1980)

Horror, film totalny i dzieło kultowe, jeden z wielu szczytów filmografii Stanleya Kubricka – ale bez wątpienia najbardziej przerażający. Groza w Lśnieniu jest niejednoznaczna i osacza z różnych stron: psychiczny dyskomfort pojawia się na łonie rodziny, w izolacji od świata zewnętrznego, przez kontekst pamięci o dawnej tragedii oraz wypływając z ambiwalentnej natury ludzkiej, osaczającej w nagłej drapieżności bohaterów. Złożony spektakl Kubricka, strasząc, uruchamia różne konteksty znaczeniowe – od alegorii zmagań psychicznych twórcy, przez inklinacje seksualne i oddziaływanie sił nadprzyrodzonych aż po wydźwięk pokuty za grzechy przeszłości i brutalne demaskowanie amerykańskiej tożsamości.

Advertisement

Siłą Lśnienia jest połączenie efektywnego wywoływania strachu i otwartości na wiele interpretacji, które mogą współegzystować, nie wykluczając się wzajemnie, zamiast tego składając się na fascynujące kłębowisko strachu, aluzji i przecinających się tropów. Przy tym wszystkim jest to film perfekcyjnie zrealizowany, którego każde ujęcie zostało starannie skomponowane i współtworzy niepowtarzalną estetykę, oferującą intensywną ekranową grozę oraz pobudzającą wyobraźnię jednocześnie. [Tomasz Raczkowski]

3. „Egzorcysta” (1973)

ETERNALS zakazane w kilku krajach ze względu na wątek LGBT. ANGELINA JOLIE komentuje: "Ignoranci"

Żaden inny horror tak mnie nie przeraził. Żaden nie zafundował tylu nieprzespanych nocy. Nie ma znaczenia, że zanim obejrzałam ten film, sceny z lewitującą, sikającą czy wyginającą się konwulsyjnie Regan poznałam z setek memów, gifów i Strasznych filmów – nawet najlepsza parodia nie odbierze im siły. Egzorcysta to przede wszystkim doskonały, oparty na książkowym pierwowzorze scenariusz oraz mistrzostwo w budowaniu napięcia. To także ojciec Merrin w świetle padającym z okna i ponura, nihilistyczna wymowa całości. Dzieło Friedkina opowiada – obrazem, słowem, symboliką – o świecie, w którym nie ma już żadnych wartości.

Advertisement

Wszyscy unurzani są w grzechu, nawet księża utracili wiarę. W tym pozbawionym głębi i metafizyki świecie Zły poszerza swe wpływy, wypełniając sobą bezbronne i puste dusze ludzi. Bitwa o Regan kończy się zwycięstwem, ale wojna o ludzkość skazana jest na porażkę – i to przeraża niewiele mniej niż fakt, że całość oparto na prawdziwej historii. [Katarzyna Kebernik]

2. „Obcy – ósmy pasażer Nostromo” (1979)

Reżyser Ridley Scott zainspirowany pierwszą odsłoną Gwiezdnych wojen George’a Lucasa postanowił samemu stworzyć film osadzony w kosmosie. Na tym jednak podobieństwa się kończą, bo Scott zdecydowanie nie miał ochoty tworzyć wesołego kina przygodowego, a kosmiczną przestrzeń uczynił źródłem ludzkich lęków i miejscem akcji klasycznego horroru. Ponieważ, jak stanowił kultowy dziś plakatowy slogan, „w kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku”, a zaprojektowany przez szwajcarskiego artystę Hansa Rudolfa Gigera tytułowy obcy zdecydowanie mógł o krzyk przyprawić – był dziwny, inny, nieoczywisty, odrażający. Sprawiał, że każdy krok ekipy statku Nostromo powodował u widza nerwowe wstrzymanie oddechu. Doskonałe kino grozy i jeden ze znakomitych klasyków kina science fiction. [Filip Pęziński]

Advertisement

1. „Coś” (1982)

Coś

No dobrze, niech będzie, historia o grupce ludzi, którzy odizolowani w niegościnnym środowisku natrafiają na COŚ, nie jest przesadnie oryginalna (zwłaszcza że jest remakiem horroru z 1951 r.). Efekty specjalne dziś, po czterdziestu latach, nie są już tak świeże jak w dniu premiery. A jednak Coś nie zestarzało się prawie wcale, przechodząc z niezwykłą łatwością od pozycji filmu, który zapowiadał się jako kolejny tytuł na półce z horrorami w osiedlowej wypożyczalni kaset, do absolutnej klasyki gatunku. Carpenterowi udało się w roku 1982 to, co dzisiaj nie udaje się szalonej liczbie twórców, którzy dysponują nieporównywalnie większymi możliwościami technicznymi i budżetem – sprawił, że prosta jak budowa cepa historia, w której zły odławia po kolei członków ekipy, a pozostali stopniowo popadają w paranoję, jest niesamowicie klimatyczna, angażująca i po latach budzi bez mała takie emocje jak w dniu premiery. A dyskusje, kto był człowiekiem, a kto zarażonym, i co o tym świadczy, będą trwały jeszcze długo. [Agnieszka Stasiowska]

Advertisement

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

Kliknij, żeby skomentować

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *