search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – MÓJ PIES TULIP

Maciej Niedźwiedzki

15 stycznia 2017

REKLAMA

Delikatna kreska i akwarelowe, rozmyte kolory animacji Paula i Sandry Fierlingerów od samego początku przyciągają uwagę. Mój pies Tulip formalnie jest propozycją świeżą i rzadko spotykaną. Twórców interesują plany ogólne, unikają raczej detali. Chodzi im przede wszystkim o oddanie specyficznego klimatu. Łączącego w sobie nutkę nostalgii z, miejscami zgryźliwą, ironią. Ten nastrój wprowadza do filmu jego główny bohater – pan Ackerley. Będący już w starszym wieku i żyjący samotnie pisarz. Erudyta obdarzony specyficznym, zdystansowanym spojrzeniem na świat i na monotonną, przewidywalną codzienność. Doskonale jest świadomy swoich ograniczeń, jak i niewątpliwych możliwości. To również cynik, potrafiący celnie ocenić zachowanie osób wokół niego, ale również krytycznie spojrzeć na swój dorobek. To interesująca i niekonwencjonalna postać. Potrzeba trochę czasu, by ją polubić i do niej się przekonać. Trudno jednak zachować wobec niego obojętność.

Mój pies Tulip jest kinem refleksyjnym i rozliczeniowym. W warstwie tekstowej opartym na ciągłej autoanalizie przeprowadzanej przez pana Ackarley. Wspomnieniowy charakter ma, obecna przez praktycznie cały czas, narracja z offu (główny bohater jest dubbingowany przez obdarzonego zachrypniętym, ale też spokojnym głosem Christophera Plummera). Motorem napędowym animacji jest natomiast pies pana Ackerleya – suczka rasy owczarek niemiecki. To nieznośne, niemożliwe do opanowania zwierzę, ale też jedyny prawdziwy przyjaciel leciwego pisarza. Tulip jest chorobliwie zazdrosna o swojego właściciela. Jakakolwiek interakcja z drugą osobą kończy się donośnym szczekaniem. Nie słucha oczywiście komend, poleceń i próśb. Tę dwójkę łączy jednak toksyczna przyjaźń. Pan Ackerley cały czas stara się do niej dotrzeć i ją zrozumieć, znaleźć wspólny język.

Ackerley przekonuje swoim uporem i ogromną cierpliwością. W złożoności jego charakteru te dwie cechy wydają mi się najciekawsze. Kolejne niepowodzenia w wychowaniu psa nie obniżają jego morale. Pisarz to stoik, którego niewiele zaskoczy, nic nie zdziwi. Pan Ackerley na pewno dogłębnie przemyślał swoją sytuację. Bez zastanowienia wybrał jednak całkowite podporządkowanie się zachciankom Tulip. W jego postawie jest ujmująca bezinteresowność i oddanie. Tulip to żywioł, przez który pisarz chce dać się porwać. Nawet na przekór sobie. Nawet kosztem wielu strat.

Mój pies Tulip w kilku momentach potrafi naprawdę wzruszyć. Taka jest choćby scena. gdy podczas wizyty na wsi u jednego ze swoich znajomych pan Ackerley wstaje w chłodny, mglisty poranek, zakłada szlafrok i, jeszcze śpiąc, wychodzi z Tulip na zewnątrz. Siada na krzesełku przed wejściem, by nie spuścić swojego psa z oczu. Niby to drobiazg, nic nieznaczące wydarzenie, ale naładowane trudnym do opisania ciepłem. Mój pies Tulip ma swój rytm, specyficzne tempo. To produkcja zrobiona z sercem i sporymi pokładami wrażliwości.

Relacja pana Ackerleya z psem jest oczywiście osią filmu. Dwójka reżyserów nie zapomina również o drugim planie. Pojawiające się tylko na chwilę postaci – siostra głównego bohatera, pani weterynarz czy kolejni właściciele psów, do których przychodzi Ackerley celem znalezienia partnera dla Tulip – nie są nigdy anonimowe. Od każdego z nich narrator filmu czegoś się uczy. Dowiaduje się czegoś nowego o swoim psie, ale także potrafi inaczej spojrzeć na samego siebie. To bohater o wybitnie rozwiniętej umiejętności obserwacji. Niektóre dygresje narratora-literata sprawiają, że ta animacja gatunkowo zbliża się do kina socjologicznego, diagnozującego paradoksy społecznych relacji.

Twórcy Mojego psa Tulip bardzo kreatywnie podchodzą do konwencji kina animowanego. Regularnie zmieniają stylistykę filmu. Niektóre sekwencje są specjalnie topornie wybazgrane na kartce w linie ze szkolnego zeszytu. Wyglądają, jakby sam pan Ackerley drżącą ręką bazgrał obrazki do swojego pamiętnika (warto dodać, że film jest adaptacją autobiograficznej książki Joego Randolpha Ackerleya). W innych momentach Mój pies Tulip przypomina profesjonalne malarskie szkice ołówkiem. Ponadto reżyserzy nieraz zmieniają kolorystyczną tonację. Od czerni i bieli przez staroświecką sepię po kojarzącą się z dziecięcą kolorowanką akwarelowymi jasnym barwami.

Mój pies Tulip w brawurowy sposób łączy sentymentalizm z humorem i miesza stylistyczne konwencje. Jednak za tą wyrafinowaną formą nie ginie przewodni wątek filmu. W jej centrum jest zawsze człowiek. Starszy pan, dla którego najważniejszą istotą na świecie był domowy zwierzak. Niejeden widz powinien się w tej wizji odnaleźć.

korekta: Kornelia Farynowska

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA