NAJLEPIEJ ZAGRANE sceny w STAR WARS

Powiedzmy sobie wprost – przy całej ogólnoświatowej miłości i niepodważalnym fenomenie Gwiezdnych wojen nigdy nie była to marka, która stała wybitnymi aktorskimi kreacjami. Nie zrozumcie mnie źle. Przyciągnęła do siebie przynajmniej kilku wielkich, a mnóstwo świetnych aktorów, ale rolą każdego z nich było utrzymanie widza nie stricte warsztatem, tylko charyzmą.
Udało mi się jednak wybrać kilka scen, które moim zdaniem zagrane są świetnie i w dużej mierze z tego właśnie powodu wryły mi się w pamięć.
Yoda mówi o Mocy (Imperium kontratakuje)
Jedyną reprezentantką oryginalnej trylogii Gwiezdnych wojen w tym tekście będzie scena, w której mistrz Yoda opowiada Luke’owi o tym, czym jest Moc. To nie tylko przepiękna, znakomicie napisana definicja tej mistycznej energii, ale też prawdziwy popis aktorstwa (i umiejętności techicznych) Franka Oza, dzięki któremu szybko możemy zapomnieć, że na ekranie widzimy tylko pacynkę, a mamy wrażenie, że obcujemy z prawdziwą postacią z krwi i kości.
Historia Dartha Plagueisa Mądrego (Zemsta Sithów)
„Słyszałeś o tragedii Dartha Plagueisa Mądrego?” – tym pytaniem kanclerz Palpatine rozpoczyna rozmowę z młodym Anakinem Skywalkerem, której konsekwencje na zawsze zmienią oblicze galaktyki. Scena świetnie (jak na warsztat Lucasa) napisana i równie udanie zagrana przez Iana McDiarmida. Do dziś przywoływana jako dowód na to, jak świetną robotę zrobił ten szkocki aktor przy całej serii Lucasa.
Obi-Wan żegna się z Anakinem (Zemsta Sithów)
Zabierając się za pisanie tego tekstu, pewien byłem tylko jednego.Na pewno pojawi się w nim scena z Zemsty Sithów, w której mistrz Obi-Wan Kenobi żegna się ze swoim upadłym uczniem. Prawdziwy popis aktorski Ewana McGregora i podsumowanie roli, którą dzielnie niósł na barkach całą trylogię prequeli (no, do spółki ze wspomnianym wyżej McDiarmidem). Do dziś trudno mi kryć wzruszenie, słysząc wykrzykiwane przez McGregora wyznanie.
Ben zabija ojca (Przebudzenie Mocy)
Przechodzimy do tzw. trylogii sequeli (i w niej już zresztą zostaniemy – w Łotrze 1 i Hanie Solo nie udało mi się znaleźć równie aktorsko interesujących scen, chociaż bardzo cenię przynajmniej kilka kreacji z tamtych filmów). Zacznijmy od finału wielkiego powrotu serii z 2015 roku i sceny, w której grany przez fenomenalnego Adama Drivera Kylo Ren morduje swojego ojca (w tej roli oczywiście Harrison Ford). Rzeczywiście widać tu targające Renem emocje, zaszklone oczy, słychać łamiący się głos. To właśnie w tej scenie jego postać stała się jedną z najciekawszych całej sagi.
Luke opowiada o swojej porażce (Ostatni Jedi)
Pamiętacie, jak część z fanów lobbowała za zgłoszeniem Marka Hamilla do oscarowego wyścigu za rolę w Ostatnim Jedi Riana Johnsona? Ja pamiętam, i chociaż niekoniecznie widziałbym aktora w gronie nominowanych do tak prestiżowej nagrody, to zdecydowanie zgadzam się, że jest to świetna kreacja. Moim ulubionym jej momentem pozostaje ten, w którym Luke tłumaczy się Rey (Daisy Ridley) ze swojej porażki. Czuć tutaj poczucie winy, zagubienie, emocje. Hamillowi napływają do oczu łzy, a Ridley okazuje się świetną ekranową partnerką, która taktownie pozwala legendzie serii błyszczeć.
Snoke konfrontuje się z Rey (Ostatni Jedi)
Z perspektywy czasu (a właściwie filmu Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie) postać Snoke’a okazała się kompletnie niepotrzebnym zapychaczem, ale wciąż cieszy mnie jego obecność w sadze. Z jednego prostego powodu – w przywódcę Najwyższego Porządku wcielał się znakomity Andy Sarkis, który po prostu jak ryba w wodzie czuje się w rolach, które pozwalają mu na dobrą zabawę powierzonymi scenami i lekką szarżę. Jego Snoke jest tak samo przerażający, co zabawny w swym kpiącym stosunku do wszystkich otaczających go ludzi. Świetna rola i świetna scena konfrontacji z Rey!
Kylo Ren konfrontuje się z Rey (Ostatni Jedi)
Skończmy moim ulubionym aktorskim duetem serii (jakże zmarnowanym w finale sagi!), czyli Adamem Driverem i Daisy Ridley. Aktorska para miała po pierwsze świetną chemię, a do tego uzupełniające się temperamenty i w końcu bardzo ciekawie napisaną (właśnie w Ostatnim Jedi) relację. Zwieńczeniem tego wszystkiego pozostaje emocjonująca finałowa scena ich wątku w filmie Johnsona. Na zmianę chłodny i gniewny Ren kontra przerażona i zrozpaczona Rey. Co za emocje!
Dodalibyście coś od siebie?