ZWIERZOGRÓD. Z tezą i sercem
Wychowana na prowincji Judy przygotowywana jest przez swoich rodziców do uprawy marchewki. Tak jak przystało na prawdziwe króliki. To przecież zwierzęta raczej płochliwe, unikające kłopotów, ceniące życie w spokoju, nie potrzebujące adrenaliny i choćby małej dawki stresu. Judy jest jednak inna niż stateczna i żyjąca w harmonii wiejska społeczność. Chce zostać policjantką, chce gonić zbirów po ulicach, chce wpadać w tarapaty, chce żyć z podwyższonym tętnem, przede wszystkim ma głębokie poczucie niesprawiedliwości i chętnie manifestowaną potrzebę naprawy świata. To uparta, charakterna i zdeterminowana idealistka. Udaje się jej dostać do akademii, którą kończy z wyróżnieniem. Zostaje później wysłana do Zwierzogrodu, gigantycznej metropolii, gdzie będzie miała szansę sprostać swoim ambicjom. Judy, wychowana na wsi, nie zna oczywiście realiów wielkiego miasta. Będąc u siebie, potrafi postawić się agresywnego rzezimieszkowi, w Zwierzogrodzie zostanie wrzucona w sam środek poważnej kryminalnej intrygi.
Disney w swojej najnowszej produkcji stara się być spektakularny. Skutecznie.
Na Zwierzogród składa się kilkadziesiąt lokacji. Miasto rozplanowane jest na cztery strefy klimatyczne: tropikalną, pustynną, śnieżną i umiarkowaną. W każdej z dzielnic mieszkają przywykłe do wybranych warunków zwierzęta. Gdzie indziej znajdują się obszary specjalnie zaprojektowane dla najmniejszych (ta część ma właściwą nazwę – Chomiczówka). Twórcy rzucają nas z jednego miejsca na drugie, prowadząc fabułę tak, by widz mógł poznać jak najwięcej miejsc, ludzi, budowli i by poczuł charakter tego świata.
Twórcom nie brakuje inwencji w zawiązywaniu kolejnych scen akcji i celnego poczucia humoru.
Dawno nie słyszeliśmy w filmie Disneya tak inteligentnych dialogów. Zabawne nawiązanie do Ojca chrzestnego, gdzie w rolę Don Vito wciela się podstarzała, chyba ślepa mysz otoczona przez zastęp karków w postaci ogromnych niedźwiedzi białych, jest jednym z lepszych gagów Zwierzogrodu. Mimo że film to mieszanka klimatu klasycznego kina noir oraz duch i tempo ukochanej przez amerykanów konwencji sensacyjnej komedii kumpelskiej, autorzy animacji nie ograniczają się tylko do intertekstualnej zabawy, ale wprowadzają również sporo oryginalnych żartów sytuacyjnych. Takie są najlepsze: sceny przesłuchania słonicy uprawiającej jogę i znana z zwiastunów rozmowa z leniwcem pracującym w jednym z urzędów.
Na szczęście autorzy Zwierzogrodu na pierwszym planie stawiają bohaterów. To nie anonimowe pionki, mające nas przeprowadzić przez kompleksowy, zrobiony z rozmachem świat. Judy jest interesującą bohaterką, przechodzącą sporą przemianę. Obserwujemy ją na przestrzeni kilkunastu lat, scenarzyści konfrontują ją z wieloma postaciami, reprezentującymi ogromne spektrum osobowości. Oczywiście najważniejsza jest jej relacja z lisem Nickiem, przypadkowo poznanym drobnym złodziejaszkiem i cwaniakiem, który z czasem staje się jej partnerem w śledztwie, a później, rzecz jasna, przyjacielem. Twórcy i o nim mają czas powiedzieć coś więcej, cofając się w jednej retrospekcji do jego lat dziecięcych.
Zwierzogród to solidna scenopisarska i reżyserska robota: mimo kilku uproszczeń i skrótów kryminalna intryga ma naprawdę sens – zainteresować nią powinni się dorośli i dzieci, postaci potraktowane są ze sporą empatią i pomysłem, a przedstawiony świat, mimo wyczerpującej po nim podróży, daje ogromne pole do popisu w raczej nieuniknionym sequelu.
Oczywiście to kino z nieodkrywczym, postawionym już na samym początku morałem. Zwierzogród przypomina, że należy zwalczać stereotypy i walczyć z wszystkimi uprzedzeniami. I oczywiście, że należy gonić za, wydawałoby się, niemożliwymi marzeniami. To rzecz jasna banały i ciągle powtarzane formułki, ale autorzy Zwierzogrodu opletli wokół nich satysfakcjonującą opowieść, której bohaterowie to znacznie więcej niż przykłady czy nośniki trywialnych tez.
korekta: Kornelia Farynowska