search
REKLAMA
Nowości kinowe

ZŁE PSY. Figa z makiem od scenarzysty MIASTA GNIEWU

Jakub Piwoński

19 kwietnia 2018

REKLAMA

To zabawne: oglądać materiały promocyjne nieudanego filmu tuż po jego obejrzeniu. Można wówczas spostrzec, ile bezkrytycznej wiary wypełnia serca twórców i aktorów, zwykle przekonanych o braniu udziału w wyjątkowym i ważnym wydarzeniu. Czasem aż nie chce się wierzyć, że podczas tworzenia filmu nikt z uczestników produkcji nie zdawał sobie sprawy, że tak naprawdę dokłada cegiełkę do sromotnego nieporozumienia.

Bo tym właśnie są Złe psy. Amerykański film kryminalny, który na ekranach polskich kin pojawi się 20 kwietnia, sprawdza się tylko na papierze. Tematykę i klimat opowieści noir zaczerpnięto ze sprawdzonego wcześniej materiału – książki autorstwa Josepha P. O’Donnella. Scenariuszem i reżyserią zajął się Bobby Moresco, autor nagrodzonego Oscarem tekstu do Miasta gniewu. W obsadzie z kolei możemy zobaczyć znane twarze – jest bowiem Karl Urban, jest też Andy Garcia. Czujecie się zachęceni? To jeszcze nie wszystko. Ponoć Złe psy miały być pierwszym filmem, w który ponętna Sofia Vergara w końcu ukaże nieco więcej ciała w erotycznej scenie prysznicowej.

Domyślacie się już, ile ostatecznie pozostało z tych gorących obietnic? Tak, macie racje – figa z makiem. Złe psy to film, który od pierwszej do ostatniej minuty ani na moment nie wstaje z kolan, dając widzowi zerową satysfakcję. Zawodzi prawie wszystko. Wyświechtany koncept fabularny prowadzony fatalną intrygą oraz łopatologicznymi dialogami wypowiadanymi ustami wyjątkowo drewnianych aktorów – to właśnie tego rodzaju jakości możecie spodziewać się od nowego filmu Bobby’ego Moresco.

Karl Urban gra skompromitowanego detektywa z wydziału narkotykowego, który zostaje wrobiony. Błędnie przylepiona zostaje mu łatka policjanta skorumpowanego, błędnie zarzucono mu przyczynienie się do śmierci innego policjanta na służbie. Po trzech latach odsiadki bohater pragnie zemsty oraz przywrócenia dobrego imienia. Starając się dowiedzieć, co dokładnie wydarzyło się feralnej nocy, natrafia na sprawę kobiety, która zginęła w zamachu bombowym. W układaniu tropów pomaga mu Andy Garcia, grający jego dawnego mentora. Sofia Vergara z kolei wciela się w femme fatale, która miesza w intrydze jak tylko potrafi.

I to ostatnie udaje się niestety aż za bardzo. Złe psy odznaczają się scenariuszem idealnym dla kina klasy B. Historia jest tak słaba, jak słaba jest wspominana przeze mnie scena prysznicowa, która nie daje widzowi nic z tego, co dać miała. Innymi słowy, mamy do czynienia z kryminałem, który przybliża sprawę mało interesującą, a w dodatku pełną logicznych sprzeczności. Ani przez chwilę nie da się tak niepojętej i pretekstowej intrygi traktować poważnie. Jej z założenia emocjonujący finał, przyprawiony pogawędką przy obrabianym łososiu, to definicja farsy i zaprzeczenie jakichkolwiek dobrych praktyk gatunku.

Złe psy to także popis anty-aktorstwa. Nie wiem, czy Karl Urban faktycznie nie potrafi grać, czy po prostu ma słabość do tak sztywnych, jednowymiarowych, topornych postaci, ale jego bohater po raz kolejny wygląda i zachowuje się jakby wystrugano go z drewna. Nie nadrabia tej straty weteran Andy Garcia, który niestety w każdej scenie męczy się niemiłosiernie, dając do zrozumienia, że najlepsze lata ma już za sobą. Ta wymuszona chrypka brzmi sztucznie. A jeszcze sztuczniej wypadają te nieumiejętnie ujawnione łzy.

A Sofia Vergara? Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że aktorka zachowuje się jakby pomyliła wybieg z planem zdjęciowym filmu kryminalnego. Kompletnie nie pasuje do niej kostium femme fatale. Krępuje ją, ogranicza jej swobodę czy to mowy, czy zachowania. I choć wydawać by się mogło, że od początku jej przeznaczaniem było, by ten kostium w odpowiednim momencie ściągnąć – jak już wspomniałem, nawet w tej materii jej występ zawodzi.

Bobby Moresco pokazał nie raz, że potrafi tworzyć dobre scenariusze. Za jeden otrzymał nawet najwyższą nagrodę. Jego najnowszy film opierał się na ambitnym założeniu stworzenia współczesnego kina noir. Zapomniano jednak zgasić w nim światło. Nie tylko stracił przez to na klimacie, ale i jego błędy stały się aż nadto widoczne. Nie wiem jak autor będzie wspominał prace przy tworzeniu Złych psów, ale wiem, jak widzowie wspominać będą obcowanie z efektem końcowym jego starań. Nie będą wspominać w ogóle. Zapomną zaraz po obejrzeniu.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA