Recenzje
STUTZ. Psychoterapia prosto ze streamingu
W ostatecznym rozrachunku Hillowi udało się bardzo zgrabnie połączyć dokument biograficzny z autentycznym, wartościowym przekazem i mimowolną diagnozą współczesnego społeczeństwa.
Co się stanie, gdy znany hollywoodzki aktor postanowi nakręcić dokument o swojej relacji z psychoterapeutą? Może z tego powstać najbardziej sztuczna rzecz, jaką widziała biblioteka Netflixa – albo najbardziej autentyczna. W rzeczywistości Stutz, wyreżyserowany przez Jonah Hilla zapis jego rozmów z psychoterapeutą, pod względem autentyzmu lokuje się gdzieś pośrodku tej skali.
Jonah Hill od wielu lat otwarcie mówi o swoich problemach natury mentalnej i emocjonalnej – aktor, który na początku kariery rozpoznawany był głównie za sprawą zauważalnej nadwagi, do dziś, mimo znacznie lepszej formy fizycznej, zmaga się z lękami i kompleksami, które mają swe korzenie w tamtych czasach. Dwukrotnie nominowany do Oscara aktor nigdy nie ukrywał tego, że od lat korzysta z pomocy psychoterapeuty, ale tym razem jego otwartość i transparentność osiągnęły zupełnie nowy poziom. Hill postanowił nakręcić dokument, w którym rozmawia z Philem Stutzem, znanym amerykańskim psychiatrą, autorem bestsellerowej książki Metody, która jest opisem wymyślonej przez niego strategii zamieniania bólu i traumy w twórczy potencjał.
Hill i Stutz pracują ze sobą od lat, a w tym czasie 74-letni psychiatra pomógł swojemu blisko dwa razy młodszemu podopiecznemu przepracować wiele bolesnych kwestii, o których zresztą w dokumencie sporo się dowiemy.
Przyznam, że Stutz zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nie chodzi już nawet o sam pomysł – wydawał mi się on dość karkołomny, ale w ostatecznym rozrachunku Hillowi udało się bardzo zgrabnie połączyć dokument biograficzny z autentycznym, wartościowym przekazem i mimowolną diagnozą współczesnego społeczeństwa. W czasach, gdy coraz więcej ludzi korzysta z pomocy terapeutów, psychologów i psychiatrów, taka forma zaznajomienia się z działalnością przedstawiciela jednego (lub wszystkich?) z tych zawodów jest niezwykle cenna.
Jeśli więc jeszcze nie korzystaliście z tego rodzaju mentalnego i duchowego wsparcia, ale jesteście ciekawi, jak mogłoby to wyglądać,
Poszczególne pojęcia, które ukuł lub zredefiniował Phil Stutz bywają enigmatyczne, dlatego słysząc o „nawlekaniu pereł” (w których, uwaga, znaleźć można też… gówno!), „aktywnej miłości” czy „części X” trzeba mocno nadstawić uszu, by w pełni zrozumieć znaczenie tych konceptów. I nie chodzi nawet o to, że to pojęcia trudne do zrozumienia – pełne skupienie jest tu niezwykle istotne dlatego, że tylko ono pozwala w pełni pojąć często nieco abstrakcyjne myśli, a także, a może przede wszystkim, odnieść je do własnego życia. Muszę przyznać, że już dawno nie odbyłem tak świadomego seansu – takiego, podczas którego analizowałbym każde słowo, a każdy nowy koncept starał się odnieść do własnego życia i odnaleźć w nim przykłady pasujące do metod Phila Stutza.
Dokument Jonah Hilla to nie tylko wartościowy seans – to film-ćwiczenie, które, choć wymaga stuprocentowego skupienia, pozwoli widzom lepiej poznać samych siebie i dostrzec rzeczy, o których istnieniu wcześniej nie zdawali sobie sprawy.
Jasne, Stutz to dokument mocno kreacyjny, w dość sztuczny sposób nawiązujący do problemu „prawdy dokumentu” i próbujący dekonstruować ramy filmowego reportażu, ale nadrzędny cel tego eksperymentu zostaje osiągnięty – Phil Stutz dostaje potężne medium, by opowiedzieć o swoich metodach i dotrzeć z nimi do milionów ludzi. I choć my, polscy widzowie, nie rzucimy się do klawiatur i wyświetlaczy, by szukać numeru do poradni dra Stutza, nie zdziwiłbym się, gdyby tak właśnie zareagowali widzowie w Stanach.
Bo w stworzonych przez tego psychiatrę metodach wielu może znaleźć ukojenie – i dlatego
