search
REKLAMA
Recenzje

OTHERLIFE. Zaskakująco dobre science fiction z Australii

Australijskie science fiction to pojęcie brzmiące dość egzotycznie…

Dawid Myśliwiec

19 grudnia 2023

OTHERLIFE. Zaskakująco dobre science fiction z Australii
REKLAMA

… – co prawda wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że to w Krainie Kangurów powstała legenda Mad Maxa, ale poza tą postapokaliptyczną perłą kino sci-fi z Australii raczej nie jest zjawiskiem powszechnym. Z tym większym zainteresowaniem zasiadłem więc do seansu dostępnego na platformie Netflix OtherLife, nakręconego w Perth thrillera z futurystycznym zacięciem, wyreżyserowanego przez Bena C. Lucasa. Nie zawiodłem się, bo po raz kolejny okazało się, że science fiction nie musi dysponować wielomilionowym budżetem, by zaciekawić widza.

W kinie futurystycznym liczy się przede wszystkim pomysł. Sama wizja niesamowitych latających pojazdów czy cyfrowych metropolii nie jest już wystarczająco oszałamiająca, by stanowić o sukcesie tego nurtu kina. OtherLife to właśnie przykład filmu, który operuje nie rozbuchaną estetyką, a interesującym punktem wyjścia, fabularną intrygą, która zasadza się na z gruntu futurystycznym nieprawdopodobieństwie. W przypadku dzieła Lucasa chodzi o specyficzną substancję – czy, jak nazywa je sama wynalazczyni, „biologiczne oprogramowanie” – która po wkropieniu do oka odbiorcy pozwala mu przenieść się do wirtualnej rzeczywistości. Nie jest to jednak VR, który znamy z galerii handlowych i prezentacji na wszelkiego rodzaju targach – Ren Amari (hipnotyzująca Jessica De Gouw) stworzyła specjalny rodzaj narkotyku, który pozwala umysłowi na przeniesienie w dowolnie wybrane środowisko, zaprojektowane od podstaw przez speców z firmy prowadzonej przez Amari czy też bazujące na wspomnieniach użytkownika. Co ciekawe, „oprogramowanie” zaprojektowane przez piękną panią naukowiec stwarza pozory przebywania w innym wymiarze przez dni lub tygodnie, podczas gdy w prawdziwym świecie mija zaledwie kilkadziesiąt minut.

OtherLife otwiera pięknie sfotografowana sekwencja, w której dwoje młodych bohaterów – mężczyzna i kobieta – podczas przerwy w nurkowaniu relaksuje się na pokrytej białym piaskiem plaży. Ta scena powraca w firmie Lucasa jeszcze wielokrotnie, bowiem jest to jedno ze wspomnień Ren, trawionej przez wyrzuty sumienia. Dość szybko okazuje się, że ujęcia z plaży to chwile tuż przed tragicznym wydarzeniem, wskutek którego brat bohaterki znalazł się w stanie śmierci mózgowej. Rodzinny dramat staje się motorem napędowym fabuły, bowiem wszelkie wysiłki Amari koncentrują się na rozwinięciu OtherLife w taki sposób, by przywrócić do życia jej brata. Jak nietrudno się domyślić, prywatne pobudki szybko przysłaniają bohaterce biznesowe cele firmy, co nie jest na rękę jej przedsiębiorczemu wspólnikowi. Gdy Ren stopniowo zatraca się w obsesji związanej z odkupieniem win, zostaje odsunięta nie tylko od decyzji na temat przyszłości OtherLife, ale – co dla niej znacznie ważniejsze – od możliwości prowadzenia dalszych testów nad działaniem oprogramowania. Konflikt z partnerem biznesowym szybko przybiera na sile, a jego kulminacja jest sporym zaskoczeniem dla widza.

otherlife

Nie sposób opisać dalszej części fabuły OtherLife tak, by nie zdradzić istotnych twistów. Niech za rekomendację wystarczy fakt, iż Lucas bardzo sprawnie bawi się koncepcjami czasu i przestrzeni, ale znajduje też ciekawe fabularne zastosowania dla niesamowitego w swej istocie pomysłu wyjściowego. Całość bardzo mocno osadzona jest w atmosferze rodem z powieści Philipa K. Dicka: wypranej z kolorów, zimnej, nieco paranoicznej, którą potęguje hipnotyzująca muzyka mało znanego kompozytora Jeda Palmera. OtherLife odwołuje się do podstawowych dla gatunku science fiction pojęć moralności, w tym konkretnym wypadku pytając o etyczne – ale nie tylko – konsekwencje kreowania alternatywnej rzeczywistości. W filmie Lucasa pytanie „Co tak naprawdę należy uznać za rzeczywiste?” pobrzmiewa w co drugiej scenie, a jego echo pozostaje w głowie jeszcze długo po seansie. Niewielkimi środkami udało się tu stworzyć obraz, który nie tylko dobrze się ogląda, ale który wchodzi także w polemikę z podstawowymi ideami społecznymi. A czymże, jeśli nie kontestacją zastanego porządku, od zawsze było science fiction?

korekta: Kornelia Farynowska

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA