search
REKLAMA
Recenzje

NAJSZCZĘŚLIWSZA DZIEWCZYNA NA ŚWIECIE. W imieniu wszystkich ofiar

Pozornie bałaganiarska forma filmu Mike’a Barkera stanowi odzwierciedlenie wewnętrznego chaosu głównej bohaterki, w której buzują sprzeczne emocje, wciąż żywe lęki z przeszłości i...

Dawid Myśliwiec

9 października 2022

Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie
REKLAMA

Powieść Jessiki Knoll pt. Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie w 2015 roku szturmem zdobyła listy amerykańskich bestsellerów literackich, utrzymując się na nich przez cztery miesiące i sprzedając blisko pół miliona kopii. Teraz na platformę Netflix trafia ekranizacja tej publikacji z Milą Kunis w roli głównej. Czy wyreżyserowany przez Mike’a Barkera film uderza równie mocno jak literacki pierwowzór?

Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie

Jako że sama Knoll odpowiada za adaptację scenariusza na potrzeby ekranizacji, można być spokojnym o zgodność z oryginałem. Obawy można było mieć o to, że fikcyjna, ale wywodząca się z osobistych przeżyć Knoll opowieść na ekranie może wybrzmieć nieco karykaturalnie, gdy jej bohaterka Ani Fanelli regularnie przechodzi od błyskotliwej ironii do obezwładniającej głównie ją samą szczerości. Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie mogłaby równie dobrze zostać podpisana jako “studium obłędu”, bo zinternalizowana narracja Ani często odpływa w dość niepokojące rejony, np. gdy wyobraża sobie nóż wbijany w rękę jej narzeczonego Luke’a (Finn Wittrock). Ale od początku.

Ani Fanelli zdaje się mieć wszystko, o czym może marzyć każda nowojorczanka z ambicjami – pracuje w poczytnym magazynie dla kobiet (choć odpowiada tam głównie za artykuły o udanym fellatio), ma wspaniałą figurę (choć zawdzięcza to poważnym zaburzeniom jedzenia) i znakomicie sytuowanego narzeczonego (który służy jej wyłącznie jako gwarant statusu społecznego). Obecna tożsamość Ani to efekt chłodnej, wyrachowanej kalkulacji, będącej podstawą jej życiowego projektu: stworzenia zupełnie nowej persony, odrzucającej jej dawne “ja”. Dlaczego? Otóż Ani, wówczas jeszcze jako TiffAni (wspaniała, niezwykle trudna rola Chiary Aurelii), będąc uczennicą prestiżowego prywatnego liceum w Filadelfii w 1999 roku przeżyła podwójną tragedię: padła ofiarą zbiorowego gwałtu dokonanego przez jej bliskich kolegów, a kilka dni później uczestniczyła w szkolnej strzelaninie, w której zginęli nie tylko jej przyjaciele, ale i niektórzy jej oprawcy. Czy po przeżyciu takiej traumy można jeszcze kiedykolwiek wrócić do psychicznej równowagi?

Przemiana (nie) na życzenie

Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie

Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie nie daje jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, chociaż pozwala swojej bohaterce przejść ogromną przemianę, będącą rezultatem spotkań z kilkoma osobami: dawnym nauczycielem (Scoot McNairy), dokumentalistą realizującym reportaż na temat strzelaniny sprzed lat (Dalmar Abuzeid), wreszcie dawnym oprawcą (Alex Barone). Choć Ani Fanelli nie jest Cassandrą Thomas, to jednak film Mike’a Barkera przywołuje na myśli Obiecującą. Młodą. Kobietę Emerald Fennell – w obu tych dziełach chodzi o przywrócenie wewnętrznej równowagi poprzez rozliczenie się z przeszłością i skonfrontowanie z tym, jak dawna trauma kształtuje teraźniejszość bohaterek. Nie zwykłem szukać łatwych filmowych analogii, ale te dwa tytuły wydają się być awersem i rewersem jednej monety – monety, za którą bohaterki wykupują się z niewoli dawnej traumy.

Po kilku pierwszych scenach Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie wydała mi się pierwszorzędnym filmowym bałaganem – wszechobecne monologi wewnętrzne Ani, gęsty i nieco chaotyczny montaż, częste zmiany nastrojów głównej bohaterki. Dopiero po kilkunastu minutach zdałem sobie sprawę, że to zabieg celowy – pozornie bałaganiarska forma filmu Mike’a Barkera stanowi po prostu odzwierciedlenie wewnętrznego chaosu Ani, w której buzują sprzeczne emocje, wciąż żywe lęki z przeszłości i zawodowe dylematy. Wielu osobom mogłoby się wydawać, że główna bohaterka filmu Barkera to po prostu niezorganizowana, kapryśna i rozpieszczona kobieta, której po prostu przewróciło się w głowie, ale to byłaby zbyt powierzchowna i – co ważniejsze – błędna diagnoza. Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie wybrzmiewa niezwykle głośno właśnie dlatego, że w bardzo sugestywny sposób ukazuje destrukcyjny wpływ dawnych, ukrywanych przed światem traum na dorosłe życie ofiar.

Łatwo byłoby Najszczęśliwszą dziewczynę na świecie podsumować jako “jeszcze jeden film o #MeToo”, ale to coś znacznie więcej niż historia kolejnej whistleblowerki. Dzieło Mike’a Barkera, podobnie jak artykuł napisany przez jego bohaterkę, przywraca głos wszystkim ofiarom, które nigdy nie miały odwagi opowiedzieć o swoich krzywdach ani skonfrontować się ze swoimi oprawcami. Być może dzięki filmom takim jak ten będą umiały wyrwać się ze szponów swoich traum.

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA