MAJ Z RIDLEYEM SCOTTEM: Dobry rok
Są takie filmy, po których obejrzeniu zawsze poprawia mi się humor. Nie musi to być żadna ambitna produkcja. Czasem wręcz przeciwnie – chodzi o typowo rzemieślniczy miks sprawdzonych składników. Ale jeśli twórcy mają wprawę w mieszaniu, może wyjść z tego coś, co ma wielką moc. Dla mnie takim przykładem jest choćby film Pod słońcem Toskanii. Ta ciepła, pozytywna historia, rozgrywająca się w niezwykle urokliwych Włoszech, za każdym razem sprawia, że świat wydaje się nieco lepszy. Podobny zamysł miał chyba Ridley Scott, decydując się na ekranizację książki Dobry rok Petera Mayle’a. I choć tytuł ten nie jest wśród moich ulubionych feel-good movies, miło go sobie od czasu do czasu przypomnieć.
To w gruncie rzeczy banalna historia. Max Skinner to londyński bankier, który robi spektakularną karierę. Pewnego dnia dowiaduje się, że odziedziczył po zmarłym wuju dom oraz winnicę w Prowansji. Ma pojechać do Francji na jeden dzień, aby załatwić wszystkie formalności. Nasz bohater nie wróci jednak do domu – stwierdzi, że tak naprawdę jest on gdzie indziej. A przy okazji odnajdzie sens życia i pozna wyjątkową kobietę. Gdzieś widziane, gdzieś słyszane? Oczywiście. Jeśli chodzi o fabułę, nie ma co spodziewać się tutaj czegoś wyjątkowego. Wielu widzów dodatkowo będzie miało pewnie problem z identyfikacją z Maxem, ponieważ – umówmy się – kto z nas jest bogaczem, który otrzymuje w spadku wielką posiadłość? Takim osobom łatwo rzucić wszystko i zacząć życie na nowo. Zwłaszcza jeśli ma się to dziać w tak cudnych okolicznościach przyrody.
Dobry rok zdecydowanie nie jest filmem, do którego przypisalibyśmy nazwisko Ridleya Scotta. Do zekranizowania tej historii przekonało go prawdopodobnie to, że sam przez piętnaście lat miał dom w Prowansji. Bardzo dobrze znał te rejony i chciał tam wrócić z planem filmowym. Do głównej roli wybrał Russella Crowe’a – również kojarzonego raczej z innymi rolami. Obaj panowie są profesjonalistami w każdym calu i tutaj też spisali się bez zarzutu. Ale ani dla jednego, ani dla drugiego, Dobry rok nie jest wyrazistym punktem w filmografii. Wydaje się, że to produkcja zbyt prosta, nijaka, wręcz nieco niegodna ich talentu. Mamy do czynienia z zaledwie przyjemnym filmem.
Trochę za dużo tu rozwiązań żywcem zaczerpniętych z lekkich i łatwych komedii albo tanich romansów. Retrospekcje pokazujące Maxa jako mądrego chłopca, wychowanego przez ukochanego wujka, który tak bardzo różni się od swojej obecnej postaci, chwilami mogą kojarzyć się z kiczem. To zestawienie dwóch zupełnie odmiennych światów jest aż nazbyt oczywiste. Całość staje się przewidywalna, nieangażująca.
Narzekam i narzekam. Czy to naprawdę aż tak zły film? Nie. W filmografiach Scotta i Crowe’a trzeba go chyba traktować jak rozczarowanie, ale na leniwe niedzielne popołudnie nadaje się całkiem nieźle. Ma on swoje zalety. Nie zapominajmy też, że to jeden z pierwszych anglojęzycznych filmów z Marion Cotillard. Kiedy Dobry rok wchodził do kin, pewnie mało kto znał tę aktorkę. Rok później trzymała już w dłoni Oscara. Ta piękna Francuzka nigdy nie zawodzi, a tutaj ewidentnie jest jasnym punktem produkcji, znacznie pogłębiając postać Fanny z książkowego oryginału.
Jest jednak w Dobrym roku coś jeszcze wspanialszego niż Marion. To strona wizualna. Zdjęcia Philippe’a Le Sourda są wybitne i tworzą klimat tej historii. W tego typu filmach to, jak pokazana zostaje nowa rzeczywistość, w której znajduje się bohater, ma kluczowe znaczenie. I tutaj wykonane zostało to bezbłędnie. Po obejrzeniu filmu aż chce się zabukować lot do Francji i odwiedzić tę malowniczą krainę. Le Sourd z pewnością jest operatorem niedocenianym i mam nadzieję, że czekający na premierę The Beguiled Sofii Coppoli zmieni to raz na zawsze.
Są lepsze feel-good movies, są lepsze filmy Scotta, są lepsze role Russella Crowe’a… Dobry rok nie jest niczym szczególnym, ale swoje niezbyt ambitne zadanie spełnia – pozwala spędzić całkiem przyjemne dwie godziny, a także… zakochać się w Prowansji. W sam raz na miesiące poprzedzające lato. Być może film stanie się inspiracją do wakacyjnych wojaży.
korekta: Kornelia Farynowska
https://www.youtube.com/watch?v=-vxmYKvN8fo