KRYTYCZKA. SZTUKA PAULINE KAEL. Zadziornej intelektualistki portret prawie idealny
„Mogę nie oglądać naprawdę wielu filmów, ale nie potrafię sobie wyobrazić życia bez książek” – tak mniej więcej brzmią słowa Pauline Kael z najnowszego dokumentu o niej samej, które dla wielu mogą niewątpliwie stanowić zaskoczenie. Ta wielka krytyczka filmowa, jak również obeznana literatka, stała się mentorką takich postaci jak sam Roger Ebert. W swoich najlepszych latach triumfowała jako postrach twórców filmowych, a producenci nie chcieli wręcz wpuszczać jej do kin. Zawsze uważała, że krytyk powinien być wszechstronny niczym człowiek renesansu, czemu zresztą zawdzięcza także własny sukces. Wychodzi przy tym na to, że film Krytyczka. Sztuka Pauline Kael ogląda się w ten sam sposób, jak czyta jej najlepsze teksty.
Pisała wiele, a kiedy chciała, potrafiła wręcz zbesztać daną produkcję; jej głos mógł jednak nieraz przysporzyć tytułowi rozgłosu i sławy. Długo musiała się naczekać na własną kolumnę w New Yorkerze, a kiedy ją wreszcie zyskała, ludzie zaczynali kupować gazetę tylko dla jej soczyście napisanych recenzji. Jednogłośnie stwierdzono, że jej teksty to małe dzieła sztuki, nie tylko potrafiące zobrazować czytelnikowi cały film i porwać go na tyle, by doprowadził lekturę do końca, ale często będące lepsze od samych recenzowanych dzieł. Rob Garver postanowił przedstawić ten fenomen dziennikarstwa filmowego, ponieważ Pauline Kael nie jest tylko kolejną niesamowitą krytyczką – jej głos stał się ważny dla historii kobiet i pozwolił ugruntować ich pozycję w branży filmowej.
W przeciągu prawie dwóch godzin autorzy pragną opowiedzieć nie tylko pełną biografię Kael; chcą również użyć jej historii jako komentarza do dzisiejszej roli krytyki filmowej. Reżyser do wypowiedzenia się o postaci „żeńskiego Lucyfera” zaprasza sławne, szanowane nazwiska, które o Pauline wiedzą sporo, również bardzo ją podziwiają i dla każdego z nich jest ona swego rodzaju wzorcem. Na ekranie widzimy przykładowo Quentina Tarantino i Aleca Baldwina, choć ich uwagi są krótkie, a o samej autorce więcej wypowiadają się Paul Schrader i David O. Russell. Garver prowadzi opowieść na dwóch płaszczyznach: pierwsza z nich to właśnie komentarz ludzi kina, druga zaś, tak samo ciekawa, wykorzystuje materiały filmowe, sceny z klasyków, którymi twórcy się bawią i posiłkują w odpowiednich momentach (przykładowo, kiedy opowiadane są momenty pracy w biurze, dostajemy urywki biurowej Garsoniery, a gdy mowa o ulubionych aktorkach Kael, ukazywane są sceny z kultowych już filmów z ich udziałem). Realizacja scenariusza przebiega fachowo, sam dokument ogląda się niczym najmocniej absorbujące widza przygodówki Spielberga. Notabene, i jemu krytyczka pomogła się wybić, umacniając jego pozycję swoją recenzją.
Ciekawa historia z Pauline Kael jest taka, że na początku próbowała swych sił jako dramatopisarka – do dzisiaj jej pierwsze teksty są może nie tyle krytykowane, co po prostu traktowane przez ludzi z przymrużeniem oka. To właśnie po nich przerzuciła się na krytykę i publicystykę, zaczynając w ten sposób tworzyć swoją indywidualną legendę. Podczas całego seansu Krytyczki osoby wyrażające swoje zdanie na ekranie praktycznie w ogóle nie wypowiadają się negatywnie o jej tekstach; film pokazuje, co prawda, ówczesne komentarze jej czytelników, wspomniana zostaje też historia o tekście jej rywalki, mającym na celu odsłonić prawdziwą twarz krytyczki, ale żaden z zaproszonych gości nie wypowiada ani jednego negatywnego słowa o niej lub o jej tekstach („Nawet jeśli się z nią nie zgadzałem, potrafiłem z wypiekami na twarzy doczytywać jej recenzje”). Nie wątpię w to, że Kael była mistrzynią w swoim fachu, ale brakowało mi tego – całkiem wskazanego – obiektywizmu; dodałby on trochę człowieczeństwa samej postaci bohaterki.
Na oklaski zasługuje zestawienie tematu Pauline Kael z realiami XXI wieku, co stanowi mały opis (a przy tym pełny, krytyczny komentarz) obecnej pozycji recenzentów i ich działań. Reżyser ilustruje problemy związane z wyrażaniem opinii, które nadeszły wraz z pojawieniem się Internetu i forów dla miłośników kina. Narrator stara się teoretyzować, a komentujący rozwodzą się nad tym, jak Kael poradziłaby sobie w aktualnej rzeczywistości. Przedstawiony przede wszystkim kontrast pomiędzy zeszłym a bieżącym stuleciem pokazuje, jak wiele w krytyce zależy od osobowości, ciętej riposty i intelektu. Twórcy potępiają samozwańczych opiniodawców, tworzących bezwartościowe recenzje filmów na YouTubie, także przestrzegają przed zbyt wielkim poważaniem liczby polubień w mediach społecznościowych – według ich hierarchii filmowych osiągnięć są rzeczy ważne i ważniejsze.
Bardzo usatysfakcjonował mnie moment aplauzu na sali na Dwóch Brzegach – pokazał on siłę dokumentu i przystępność jego przekazu. Oczywiście temat brzmi jak przeznaczony wyłącznie dla obeznanych w tekstach Kael, jednakże polecam go każdemu, kto po prostu chciałby wyjść z seansu o coś mądrzejszy.