search
REKLAMA
Archiwum

3000 MIL DO GRACELAND

Krzysztof Walecki

1 stycznia 2012

REKLAMA

W Las Vegas odbywa się właśnie zjazd wielbicieli Elvisa Presleya. Jest tam również piątka elvisopodobnych typków, którzy z całą pewnością nie zamierzają śpiewać. Banda dowodzona przez Michaela (Kurt Russell) i jego kolegę Murphy’ego (Kevin Costner) postanawia obrobić za wszelką cenę kasyno. W czasie napadu chłopcy wykorzystują cały arsenał, jaki mają, zabijając przy tym sporą liczbę gliniarzy i ochroniarzy kasyna.

Mimo że skok kończy się powodzeniem, a łupem złodziei padają ponad 3 miliony dolarów, jeden z nich ginie. Pozostała czwórka w wynajętym pokoju hotelowym zaczyna dzielić forsę, ale nie wszyscy zgadzają się z tezą Murphy’ego, aby doli zabitego wcześniej Franklina (Bokeem Woodbine) nie tykać. Wywiązuje się mała kłótnia, w wyniku której Murphy zabija Hansome’a (Christian Slater), a w czasie pozbywania się jego zwłok wykańcza również Gusa (David Arquette) i Michaela. Niestety, podczas powrotu do hotelu Murphy wpada do rowu i traci przytomność, zaś Michael okazuje się być jeszcze bardziej żywy niż wcześniej dzięki kamizelce kuloodpornej. Po dotarciu do hotelu bierze forsę i ucieka wraz z wcześniej poznaną Cybil (Courtney Cox) i jej synem. W ślad za nimi podąża żądny pieniędzy Murphy, zaś za nim dwóch szeryfów federalnych (Kevin Pollak i Thomas Haden Church).

3000 Miles To Graceland to znakomity przykład na to, jak można zmarnować okazję na dobry film sensacyjny. No bo czegóż tu nie ma – fantastyczne strzelaniny, duża liczba trupów, równie duża liczba gwiazd i… potwornie zły scenariusz. Gdyby obraz ten trwał jakieś pół godziny mniej, nie był połączeniem brutalnego (a raczej efekciarskiego) kina drogi z tanią komedyjką, a reżyser i zarazem współscenarzysta Demian Lichtenstein zdecydował się na pominięcie niektórych epizodów (np. zupełnie niepotrzebny pojedynek Murphy’ego z jakimś lokalnym szeryfem), to wyszedłby z tego całkiem niezły filmik. A tak mamy wszystko oprócz dobrego scenariusza.

Całe szczęście, że aktorzy mają co do roboty, chociaż np. taki Costner przerysował swoją postać tak, że w końcówce filmu nie wiadomo, czy mu współczuć czy nie. A szkoda, bo Kevin to naprawdę niezły aktor, który potwierdził już swoją klasę w takich obrazach jak Robin Hood: Książę złodziei, Tańczący z wilkami i 13 dni. Partnerujący mu Russell również zbytnio się nie wykazał, ale w porównaniu z Costnerem wypada znacznie lepiej. Jego specjalnością są kreacje w filmach Johna Carpentera (Ucieczka z Nowego Jorku, Coś) i mógłby sobie w końcu o tym przypomnieć.

Z całej obsady najlepiej wypadają aktorzy grający szeryfów federalnych – bez żadnej szarży czy przesady, choć z humorem. Kevin Pollak dał się już poznać jako perfekcyjny wykonawca ról drugoplanowych, a nawet epizodycznych. Wystąpił już m.in. w Podejrzanych, Jak ugryźć 10 milionów dolarów oraz Dwójce zgryźliwych tetryków. Zaś Thomas Haden Church to niezapomniany Lowell z serialu Skrzydła i głównie dzięki tej roli zdobył ogromną popularność.

Oprócz aspektów czysto technicznych, takich jak montaż, zdjęcia i muzyka, w filmie Lichtensteina trudno wyróżnić jakieś elementy, które wpływałyby pozytywnie na ocenę. Niestety, 3000 Miles To Graceland to czysto rozrywkowe kino, zupełnie chybione, choć nie pozbawione zalet. Zachwycać może jedynie komputerowo zrobiona czołówka (pojedynek dwóch skorpionów), dynamika wielu scen oraz liczba gwiazd takiej wielkości jak Costner, Russell czy Slater.

I trudno powiedzieć, co ich skłoniło do zagrania w takim badziewiu – może wszyscy są fanami Elvisa?

Tekst z archiwum film.org.pl.

REKLAMA