VAL KILMER porównuje granie Batmana do występu w operze mydlanej
Gdy Val Kilmer dostał propozycję zagrania Batmana w Batman Forever, nie wahał się ani przez chwilę i przyjął rolę jeszcze bez czytania scenariusza, wbrew swoim zasadom. Wcielenie się w słynnego bohatera stało się dla niego ostatecznie rozczarowującym doświadczeniem, nawet jeśli okazało się jedną z najsłynniejszych ról w jego karierze. O występie w Batman Forever Kilmer mówi w dokumencie Val.
Przypomnijmy, że podstawą produkcji są nagrania autorstwa samego Kilmera, tworzone na przestrzeni 40 lat. Aktor zgromadził tysiące godzin materiału, w tym domowe nagrania z udziałem jego braci oraz ujęcia zza kulis filmów. O Batman Forever Kilmer wypowiada się w kontekście rozczarowania.
Jakakolwiek dziecięca ekscytacja została zmiażdżona. Tak, każdy chłopak chce być Batmanem. Naprawdę nim być, niekoniecznie grać go w filmie.
Kilmer wspomina, że zazdrościł kolegom z planu – Tommy’emu Lee Jonesowi i Jimowi Carreyowi – że mogą w pełni wykorzystywać aktorskie umiejętności, podczas gdy on czuł się całkowicie wyizolowany w swoim kostiumie. “Nic nie słyszałem, więc po jakimś czasie ludzie przestali do mnie mówić”. Aktor uznał, że będzie przynajmniej kładł ręce na biodrach podczas scen dialogowych.
To, co robiłem, nie miało żadnego znaczenia. Spróbowałem być jak aktor z opery mydlanej. Nie zliczę, ile razy kładłem ręce na biodrach odwracając się do Nicole [Kidman].
Kilmer nie zgodził się na powtórzenie roli Batmana (współpraca z aktorem nie układała się także reżyserowi, Joelowi Schumacherowi), a w koszmarnie przyjętym Batmanie i Robinie zastąpił go George Clooney. Kilmer zamiast tego wystąpił w filmie Święty, o którym mówił, że czuł się, jakby grał w nim 10 postaci.