search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – CHŁOPIEC i ŚWIAT

Maciej Niedźwiedzki

21 lutego 2016

REKLAMA

Chłopiec i świat namieszał. W głowie się nie mieści od wielkiego Pixara nie jest już moim faworytem do Oscara. W tym roku to generalnie bardzo silna kategoria. Mamy również piękne When Marnie Was There, prawdopodobnie ostatnią produkcję zasłużonego studia Ghibli, Baranka Shaun podpisanego przez globalnie rozpoznawalne i jak zwykle w wysokiej formie Aardman Animations oraz poważną, depresyjną Anomalisę, przy stworzeniu której pracowali Charlie Kaufman, David Thewlis i Jennifer Jason Leigh. No i genialny Chłopiec i świat, brazylijska animacja wyprodukowana przez Filme de Papel. Jej obecność w tym prestiżowym towarzystwie nie może jednak dziwić. Powiem więcej, Chłopiec i świat w reżyserii Ale Abreu jest najlepszym filmem z całej stawki.

Tytułowy bohater mieszka na wsi z rodzicami. Jego świat wydaje się idyllą, miejscem bezpiecznym, niewinnym i dobrym, znajdującym się gdzieś poza czasem. Jedynie daleko za horyzontem widzimy piętrzące się, groźnie wyglądające miasta. Czasami nad głowami przelecą czarno upierzone ptaki, zwiastujące nieuchronne zmiany i na razie odległe zagrożenie. Pewnego dnia ojciec zmuszony jest opuścić dom. Wyjeżdża do miasta w poszukiwaniu pracy. Chłopiec, emocjonalnie bardzo mocno związany z ojcem, nie potrafi pogodzić się z tą stratą i wieczorem, nie informując matki, wyrusza na jego poszukiwania.

b

Chłopiec i świat to film odkrywczy i niebanalny formalnie, rozgrywający się na kilku tematycznych planach. Animacja rozpoczyna się od hipnotyzującej, kapitalnie spuentowanej, sekwencji „stworzenia świata”. Drobne elementy łączą się w pary, te później w złożone układy, by w końcu przemienić się w skomplikowany system, organizm, we wnętrzu którego pulsuje niemożliwy do rozszyfrowania mechanizm. W następnym ujęciu pojawia się chłopiec stojący obok małego kamyka. Całość przypomina delikatny szkic ołówkiem na śnieżnobiałej kartce. Bohater rozgląda się wokół i zaczyna się bawić, biec w nieokreślonym kierunku. Na białej do tego momentu planszy zaczynają pojawiać się elementy otoczenia.

Na tym poziomie objawia się innowacyjność brazylijskiej animacji. Trudno bowiem określić, czy wkraczamy w rzeczywisty świat, czy przefiltrowane przez perspektywę dziecka wyobrażenie o nim. Przy analizie kina bardzo często autorzy powołują się na podział na obiektywną, racjonalną „przestrzeń rzeczywistą” i subiektywną „przestrzeń wyobrażoną” przez filmowych bohaterów. Te dwie płaszczyzny przenikają i wpływają na siebie. Łatwo jednak nadużyć tego narzędzia interpretacji, bo to nieraz najłatwiejsza ścieżka. Chłopiec i świat wydaje się jednak spełnioną realizacją tej koncepcji, korzystający z niej w niezwykle inspirujący i twórczy sposób. Bowiem każdy obiekt pojawiający się na ekranie może mieć swój rodowód w prawdziwym doświadczeniu, ale również doskonale wpisuje się w logikę dziecięcej zabawy. Czołgi, statki czy samoloty wojskowe swoimi wizerunkami przypominają zwierzęta.

b

Może najbardziej niesamowite jest to, że w Chłopcu i świecie zaciera się nie tylko granica między faktycznym i wyobrażonym, ale przede wszystkim między narratorem tej historii a jej odbiorcami. To właśnie strona formalna sprawia, że mamy wrażenie oglądania animacji tworzonej w czasie rzeczywistym. Jakby niewidzialny autor z zestawem kredek pod ręką specjalnie dla nas rysował kolejne etapy perypetii chłopca. Abreu wykorzystuje również technikę wyklejanki. Na budynkach, sklepowych witrynach, plakatach, miejskich billboardach znajdują się wycięte z gazet ogłoszenia czy reklamy. Często nieczytelne, przypominające parodię prasowych ogłoszeń. To świat na opak, świat, który wywrócił się do góry nogami. Reżyser opowiada jedynie obrazem, do kompletnego wyrażenia emocji i zaangażowania widza nie potrzebuje słów. Gdy jednak korzysta z dialogu, wszystkie kwestie wypowiadane są w języku portugalskim od tyłu. Nie chodzi o konkretne słowa, ich podstawowe znaczenia i definicje, ale o samą intonację, akcent czy siłę głosu. To całkowicie wystarcza, by wyrazić wszystko, nadając tej historii dodatkowo uniwersalny wymiar. Abreu wspaniale opowiada obrazem, żadnej sekwencji nie sposób traktować w skali 1:1. Chłopiec i świat operuje wyszukanymi metaforami i alegoriami, to nieproste dwuwymiarowe obrazy o merytorycznej i emocjonalnej głębi.

Brazylijska animacja z czasem poważnieje. Świat nie jest zbyt łaskawy dla chłopca. Abreu powoli wysuwa ideologiczne ostrze, a jego film przybiera formę lewicowego manifestu, przestrogi przed możliwymi patologiami liberalnej gospodarki, nastawionej jedynie na mnożenie kapitału. Reżyser mierzy się jednocześnie z wieloma problemami współczesności: od skrajnego kapitalistycznego wyzysku przez bezrobocie i konsumpcjonizm, do walkę klas czy dojmującą biedę. Może to wizja zbyt jaskrawa i wyolbrzymiona, ale w wykonaniu Abreu jest ona prawdziwie przejmująca i niepokojąca, zrealizowana z pasją i pomysłem. To na pewno wizja bolesna i nie tak bardzo oddalona od rzeczywistości.

b

To również intrygująca opowieść rozpisana na planie osobistym. To wyczerpująca historia jednostki. Traktuje bowiem o trudnej inicjacji w dorosłość. Na swojej drodze chłopiec poznaje kilka osób, z którymi wchodzi w bliskie relacje, tak naprawdę wykraczające daleko poza samą opiekę. Ta więź ma znacznie ważniejszy symboliczny wymiar. Wszystkie wątki zostają ze sobą splecione w błyskotliwy sposób. Jesteście fanami fabularnych wolt w kinie? Sięgnijcie więc po Chłopca i świat.

Nie boję się nazwać najnowszej produkcji Filme de Papel arcydziełem współczesnej animacji. To propozycja nowatorska, w niespotykany sposób korzystająca z narracyjnych narzędzi, jakie oferuje formuła kina animowanego. Brawa należą się Amerykańskiej Akademii za to, że zauważyła ten film i przyznała mu nominację. Jestem pewien, że Chłopiec i świat nie wygra, bo to produkcja zbyt niszowa, za którą nie stoi wpływowy marketingowy sponsor ani rozpoznawalne nazwiska. Wyróżnienie to sprawi jednak, że brazylijskie studio nabierze wiatru w żagle. Chłopiec i świat to zwiastun świetlanej przyszłości Filme de Papel.

korekta: Kornelia Farynowska

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA