Popularni? BARDZO. Utalentowani? NIEKONIECZNIE…
Kilka miesięcy temu mój redakcyjny kolega Jakub Piwoński pisał o aktorkach, które na ekranie zachwycają urodą, ale pod względem samej gry mają naprawdę spore braki. Ja postanowiłem zbadać podobne przypadki u mężczyzn z branży. Nie wszyscy wymienieni przeze mnie panowie opierają swoją karierę na wyglądzie, ale nie da się ukryć, że ich wielka popularność z realnym talentem nie ma wiele wspólnego.
Dwayne „The Rock” Johnson
W normalnych okolicznościach pewnie nie umieszczałbym tu Dwayne’a Johnsona – trzeba oddać, że facet ma charyzmę, a obsadzany jest w rolach po warunkach, w których nie ma wiele do roboty. Kiedy jednak dowiedziałem się, że „The Rock” został najbardziej kasowym aktorem świata, moją pierwszą myślą było: coś tu po prostu nie gra. Do Stallone’a czy Schwarzeneggera sporo mu jednak brakuje. Poza tym mnie, jako kinomanowi, trudno jest przyjąć do wiadomości fakt, że zdecydowanie największe gaże w branży przypadają komuś, kto o talencie aktorskim może kiedyś słyszał, ale z pewnością nie zna tego pojęcia z autopsji. Johnson to znak naszych czasów. Co z tego, że Meryl Streep ma na koncie 21 nominacji do Oscara, jeśli „The Rock” może pochwalić się 155 milionami obserwujących na Instagramie?
Taylor Lautner
Saga Zmierzch dla wielu widzów jest niczym festiwal aktorskich beztalenci. Kristen Stewart i Robert Pattinson osiągają tu jednak zawodowe wyżyny w porównaniu z tym, co robi na ekranie Taylor Lautner. Pod względem fizycznym pasował do roli jak nikt inny, ale w pięciu filmach zagrał co najwyżej dwiema minami. Lautner cieszył się takim uwielbieniem nastoletnich fanek, że otrzymał główną rolę w thrillerze Porwanie, w którym spisał się chyba jeszcze gorzej i nagrodzono go za ten występ zasłużoną nominacją do Złotej Maliny. Być może producenci przejrzeli na oczy, być może on sam nie chciał się dłużej ośmieszać – fakt faktem, coraz rzadziej pojawia się w filmach i serialach.